Teza:
Sceptycyzm i dezaprobatę wobec inicjatywy części środowisk pro-life o ogłoszeniu ekskomuniki dla minister zdrowia Ewy Kopacz wyrazili pytani o to przez KAI eksperci Kościoła.
Po tym, jak szpitale w Lublinie i Warszawie odmówiły dokonania aborcji, szefowa resoru, proszona o to przez matkę i dziewczynkę - wskazała szpital, w którym jednak aborcję wykonano.
Boleję nad sytuacją 14-latki z Lublina, ale minister rządu musi respektować prawo – powiedział ks. prof. Andrzej Szostek, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Z kolei zdaniem abp Józefa Życińskiego „konkretna decyzja kogo w takich przypadkach dotyka kara ekskomuniki jest decyzją znaną Bogu i tym, którzy w swoich sumieniach reprezentowali fanatyzm niszczący życie”. Natomiast ekspert prawa kanonicznego ks. prof. Remigiusz Sobański ocenił jedynie, że zajmowanie się całą tą sprawą jest niegodne „poważnego człowieka”.
Ks. prof. Szostek zwraca uwagę, że ekskomunika jest sankcją o charakterze wewnątrzkościelnym i rozgłaszanie tego typu informacji, niezależnie od tego jak bardzo jest zasadna, jest robieniem z tego co stanowi bolesny i trudny wymiar kościelnej dyscypliny swoistego PR-u i propagandy.
Etyk uważa, iż „minister nie może odpowiadać za to, że takie właśnie prawo w tej chwili w Polsce obowiązuje, natomiast jest zobowiązany do jego respektowania”.
Depesza Katolickiej Agencji Informacyjnej z 23 czerwca 2008 r.
A co ksiądz biskup sądzi o postulacie ekskomuniki minister Ewy Kopacz?
Nie mam prawa oceniać postępowania żadnej konkretnej osoby, nie znając szczegółów sprawy. To jest tylko żądanie krwi na oślep.
Kościół już wyrósł z publicznej ekskomuniki. Wywiad z bp. Tadeuszem Pieronkiem,
„Rzeczpospolita”, 24 czerwca 2008 r.
Jako urzędnik dopełniłam swej roli – tak komentuje to, że może jej grozić ekskomunika za wskazanie szpitala, w którym 14-latka usunęła ciążę
– Nasze przekonania, z którymi na co dzień żyjemy, chodzimy do pracy, mieszkamy z najbliższymi, zostawiamy w przedpokoju urzędu, który obejmujemy – mówiła wczoraj w Radiu TOK FM minister zdrowia Ewa Kopacz.
Podkreśliła, że wychowała się w rodzinie katolickiej i chodzi do kościoła. – W ostatnią niedzielę również byłam, więc nie mam powodu, aby mieć poczucie winy. Wręcz przeciwnie. Mam pewien dyskomfort wynikający z moich przekonań, ale jako urzędnik dopełniłam swojej roli – dodała.
„Rzeczpospolita” z 24 czerwca 2008 r.
W ostatnich dniach środowiska uważające się za tradycjonalistyczne w sposób wręcz natarczywy domagają się ekskomunikowania Pani Minister Zdrowia Ewy Kopacz za to, że wskazała szpital, w którym czternastoletnia dziewczynka mogła dokonać aborcji. Donoszą oni o przestępstwie i o tym, że Pani Minister wpadła w ekskomunikę na mocy samego prawa.
Uważający się za tradycjonalistów, pytają się jednego z biskupów: „Czy Pani Minister Zdrowia Ewa Kopacz wskazując szpital, gdzie można było zamordować niewinne dziecko w łonie matki podpada pod karę ekskomuniki na mocy kanonu 1398 [Kodeksu Prawa Kanonicznego]?” Oczywiście, dla nich jest to pytanie retoryczne. Kanon 1398 stanowi, iż „kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa”. Ponadto kanon 1329 § 2 traktuje o współudziale: „karze wiążącej mocą samego prawa dołączonej do przestępstwa podlegają wspólnicy nie wymienieni w ustawie lub nakazie, jeśli bez ich udziału przestępstwo nie byłoby dokonane, a kara jest tej natury, że może ich dotyczyć; w przeciwnym razie mogą podlegać karze wymienionej wyrokiem”.
W tym ostatnim kanonie chodzi jednak o współudział konieczny, czyli taki, bez którego aborcja w ogóle nie dokonałaby się. Gdyby zatem Pani Minister nie wskazała na konkretny szpital, to mógłby to zrobić ktoś inny. Trudno zatem mówić tu o jej współudziale koniecznym. Przy tej okazji trzeba także podkreślić, iż prawo karne jest interpretowane ściśle. A zatem, jeśli są jakieś wątpliwości co do popadnięcia w karę, to zawsze jest to interpretowane na korzyść osoby podejrzanej.
o. Marek Blaza SJ,
Refleksja w związku z domaganiem się ekskomunikowania Pani Minister Zdrowia Ewy Kopacz,
opoka.org
Antyteza:
Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.
J 10, 11 – 13
Ale odpowiedzialność spada też na prawodawców, którzy poparli i zatwierdzili prawa dopuszczające przerywanie ciąży oraz — w takiej mierze, w jakiej sprawa ta od nich zależy — na zarządzających instytucjami służby zdrowia, w których dokonuje się przerywania ciąży. Ogólna i nie mniej poważna odpowiedzialność spoczywa zarówno na tych, którzy przyczynili się do rozpowszechnienia postawy permisywizmu seksualnego i lekceważenia macierzyństwa, jak i na tych, którzy powinni byli zatroszczyć się — a nie uczynili tego — o skuteczną politykę rodzinną i społeczną, wspomagającą rodziny, zwłaszcza wielodzietne albo zmagające się ze szczególnymi trudnościami materialnymi i wychowawczymi. Na koniec, nie należy lekceważyć zorganizowanego sprzysiężenia, ogarniającego także instytucje międzynarodowe, fundacje i stowarzyszenia, które prowadzą programową walkę o legalizację i rozpowszechnienie aborcji na świecie. W tym sensie problem przerywania ciąży wykracza poza sferę odpowiedzialności poszczególnych osób, a zło przez nie wyrządzone przyjmuje daleko idący wymiar społeczny: przerwanie ciąży jest niezwykle bolesną raną zadaną społeczeństwu i jego kulturze przez tych, którzy powinni być jego budowniczymi i obrońcami. Jak napisałem w moim Liście do Rodzin, „stajemy tu wobec olbrzymiego zagrożenia nie tylko poszczególnego jednostkowego życia ludzkiego, ale całej naszej cywilizacji”. Stajemy wobec czegoś, co można określić jako „strukturę grzechu” wymierzoną przeciw jeszcze nienarodzonemu życiu ludzkiemu.
(…)
Już od pierwszych wieków dyscyplina kanoniczna Kościoła nakładała sankcje karne na tych, którzy splamili się grzechem przerywania ciąży i taka praktyka, przewidująca lżejsze lub cięższe kary, znalazła potwierdzenie w różnych okresach historii. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku za przerwanie ciąży groził karą ekskomunik. Także odnowione prawodawstwo kanoniczne idzie po tej samej linii, gdy stwierdza: „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa”, to znaczy przez sam fakt popełnienia przestępstwa. Ekskomunika obejmuje wszystkich, którzy dopuszczają się tego przestępstwa, wiedząc, jaką jest obłożone karą, a więc także tych współsprawców, bez których udziału to przestępstwo nie zostałoby popełnione Za pomocą takiej surowej kary Kościół wskazuje na to przestępstwo jako na jedno z najcięższych i najbardziej niebezpiecznych, zachęcając sprawcę do gorliwego poszukiwania drogi nawrócenia. W Kościele bowiem kara ekskomuniki wymierzana jest po to, aby w pełni uświadomić winnemu powagę popełnionego grzechu, a z kolei by doprowadzić go do koniecznego nawrócenia i pokuty.
(…)
Przerywanie ciąży i eutanazja są zatem zbrodniami, których żadna ludzka ustawa nie może uznać za dopuszczalne. Ustawy, które to czynią, nie tylko nie są w żaden sposób wiążące dla sumienia, ale stawiają wręcz człowieka wobec poważnej i konkretnej powinności przeciwstawienia się im poprzez sprzeciw sumienia. Od samych początków Kościoła przepowiadanie apostolskie pouczało chrześcijan o obowiązku posłuszeństwa władzom publicznym prawomocnie ustanowionym (por. Rz 13, 1-7; 1 P 2, 13-14), ale zarazem przestrzegało stanowczo, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29). Już w Starym Testamencie znajdujemy wymowny przykład oporu wobec niesprawiedliwego rozporządzenia władz — i to właśnie takiego, które było wymierzone przeciw życiu. Żydowskie położne sprzeciwiły się faraonowi, który nakazał zabijać wszystkie nowo narodzone dzieci płci męskiej: „nie wykonały rozkazu króla egipskiego, pozostawiając przy życiu [nowo narodzonych] chłopców” (Wj 1, 17). Trzeba jednak zwrócić uwagę na głęboki motyw takiej postawy: „położne bały się Boga” (tamże). Właśnie z posłuszeństwa Bogu — któremu należy się bojaźń, wyrażająca uznanie Jego absolutnej i najwyższej władzy — człowiek czerpie moc i odwagę, aby przeciwstawiać się niesprawiedliwym ludzkim prawom. Jest to moc i odwaga tego, kto gotów jest nawet iść do więzienia lub zginąć od miecza, gdyż jest przekonany, że „tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych” (Ap 13, 10).
Jan Paweł II, encyklika „Evangelium vitae”
Komentarz zamiast syntezy
W zasadzie słowa Jezusa Chrystusa oraz cytaty z encykliki „Evangelium vitae” wystarczą do tego, żeby ukazać we właściwym świetle żenujące dla osoby uznającej się za katoliczkę wypowiedzi p. Ewy Kopacz.
Słowa Zbawiciela i jego Zastępcy na Ziemi wystarczą również do tego, żeby ujrzeć w prawdzie to, co czynią niektórzy polscy biskupi i księża.
Czy naprawdę nikt z tych naszych autorytetów nie jest w stanie wykrztusić z siebie prostej prawdy: minister Kopacz wskazując szpital, w którym zamordowano dziecko „Agaty” zrobiła rzecz godną najwyższego potępienia; bezpośredni współudział w zabójstwie niewinnego człowieka jest absolutnie nie do pogodzenia z katolicyzmem deklarowanym przez p. minister. Zwłaszcza, że nikt nie domagał się od. p. Kopacz oddania życia czy nawet odejścia ze stanowiska. Wystarczyło przywołanie oczywistego faktu, że haniebne naciski, jakie na „Agatę” wywierała jej matka i towarzystwo Wanda Nowickiej, uniemożliwiają podjęcie przez dziewczynę jakiejkolwiek wolnej decyzji. W świetle prawa wystarczyłoby to, żeby „Agatę” i jej dziecko uchronić przed lokalnym doktorem-śmierć. Tylko tyle. Wystarczyło to zrobić i do morderstwa by nie doszło.
Więcej. Wszyscy cytowani przez mnie biskupi i księża w trakcie dramatycznej walki o życie dziecka „Agaty” haniebnie zdezerterowali z pola tej bitwy, pochowali się w swoich pałacach i pracowniach nabierając wody w usta. Nie było ich. Jeden wspaniały ks. Krzysztof Podstawka i garstka wiernych broniących życia w tej walce została sama, bez publicznego wsparcia swoich pasterzy.
I nagle wszyscy oni za swój najwyższy pasterski obowiązek uznali obronę p. Kopacz. Żeby broń Boże nikt nie zasugerował nawet, że jej zachowanie było niewłaściwe. Żeby zgasić w zarodku jakiekolwiek wyrzuty jej ministerialnego sumienia. Nagle „rozwiązały się ich języki”, ale nie przeciwko mordercom nienarodzonego. Powstali przeciwko tym świeckim katolikom, którzy wyrażają w pełni uprawnioną prośbę o to, by biskupi po prostu spełnili swój powierzony im przez Chrystusa Pana obowiązek.
I kto będzie się dziwił, jeśli za parę lat Polska obudzi się w środku zapaterystowskiego koszmaru? Gdy wśród polityków i osób publicznych nie będzie nikogo, kto by walczył o prawo Boże i podstawowe prawa osoby ludzkiej. Ten scenariusz zaczęły rysować wypowiedzi, od których zacząłem ten felieton. To będzie również ich dzieło.
Inne tematy w dziale Polityka