capa capa
375
BLOG

Partia Sarmatów?

capa capa Polityka Obserwuj notkę 2

Marzenia T. Terlikowskiego o trzeciej sile politycznej, polskiej "partii herbacianej", są może i wzruszające, ale zarazem modelowo wręcz, proszę wybaczyć, naiwne. Nie dlatego, żeby taka partia nie mogła czy nie miała powstać. To są akurat kwestie drugorzędne. Mogłaby - teoretycznie, rzecz jasna - powstać Polska Partia Sarmacka czy Stronnictwo Piasta i Rzepichy. Albo nawet Polska Partia Skąd Nasz Ród. Każda z nich mogłaby - teoretycznie, rzecz jasna - nie tylko głosić, ale i wcielać w życie te ideały, za którymi tęskni T. Terlikowski. Za częścią tych ideałów i ja tęsknię. Taka partia może nawet kiedyś powstanie. Tylko cóż z tego?

Gdyby pozostała partią kanapową, rozmawiano by o niej wyłącznie na kanapie w redakcji GW. Może na innych kanapach również, ale na rozmowach, rozmowach okraszonych sarkazmem, by się skończyło. Gdyby była partią dwukanapową, obśmiewano by ją w mediach. Gbyby była partią znaczącą, ale wpisującą się w istniejący porządek, taki porządek, jaki tworzą, a więc również aprobują "siły przewodnie narodu", wówczas, dopiero wówczas byłoby inaczej. Byłaby partią, którą się toleruje. Toleruje się, ponieważ  tak naprawdę nie jest groźna.

Gdyby u steru PiS-u zasiedli (pal sześć, nazwijmy ich tak) liberałowie i głosiliby to wszystko, o czym przebąkują od jakiegoś czasu, także byliby tolerowani. A gdyby okazywali jeszcze większe skłonności koncyliacyjne, może nawet zaproponowano by im udział w rządzącej koalicji. Byliby tolerowani tak samo, jak tolerowani są, ba, nawet współczująco wychwalani, dzisiaj. Dlaczego? Ależ to bardzo proste. Ponieważ przestaliby być realną siłą polityczną. Staliby się zakładnikami istniejącego porządku. 

Nie wartościujmy tego porządku, bo to w tej chwili nie jest potrzebne. Ważniejsze jest to, że ani jakaś polska "partia herbaciana", ani odnowiony, "ucywilizowany" PiS nie mogłyby stać się prawdziwą alternatywą dla rządów PO. Nie mogłyby się nią stać, ponieważ musiałyby przyjąć za punkt wyjścia zaproponowane im reguły gry. Krytykować jedynie to, co krytykować można, chwalić zaś to ... Wiadomo, chwalić można wszystko. Musiałyby z kompromisu uczynić swe credo polityczne. Ale takiego kompromisu, który aprobuje strona rządząca, czyli "zdrowego" kompromisu. Cóż mogłoby to oznaczać? Zaniechanie krytyki albo niedostrzeganie szeregu (a długi ten szereg, oj, długi) kompromitujących porażek, zaniechań, nieudolności (itd., itd.) rządu i PO. Mało tego. Musiałyby przejść do porządku nad sposobem uprawiania polityki przez PO. Nad tym sposobem, który krytykują również niezależni, tzw. wyważeni dziennikarze. Tak, by i wilk był syty, i owca cała. A wówczas różne persony, których nazwisk nie chce mi się nawet wymieniać, nie musiałyby już plwać jadem, a w każdym razie nie musiałyby tego czynić z dotychczasowym natężeniem. Tylko że to oznaczać musiałoby przyzwolenie (spuszczenie zasłony milczenia) na wszystko, co powiedziano i uczyniono podłego. I mieć przy tym świadomość, że przez cały czas, przyjmując podobne reguły, trzeba zgodzić się na odgrywanie roli zakładnika. Każda próba ostrzejszej krytyki wymierzonej w PO groziłaby retorsjami z jej strony. Jakie to mogłyby być retorsje, nie trzeba się domyślać. 

Jeśli komuś taki front jedności odpowiada, nie ma dyskusji. Karawana jedzie dalej. Ale skoro jedzie, po co jej przeszkadzać "obiektywnymi", ale mimo to "krytycznymi" uwagami dziennikarskimi. Jeśli jednak komuś taki front jedności jednak nie odpowiada, nie może udawać, że w dzisiejszej Polsce jest czas na normalną rywalizację polityczną. Trzecia droga, panowie dziennikarze (nie mam w tej chwili, żeby rozwiać ewentualne wątpliwości, na myśli T. Terlikowskiego), uwierzcie, jeśli naprawdę jesteście niezależni, trzecia droga nie istnieje.   

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka