Naprawdę nazywał się Icek Farbarowicz, urodził się w małym miasteczku Wizna na Kurpiach. Matka chciała, żeby został rabinem, ale sprawy tak się ułożyły, że Icek został złodziejem. Przesiedział w więzieniach 1/3 życia. Doświadczeń zebrał tyle, że postanowił pisać książki. Nazywał się już wtedy inaczej – Urke Nachalnik – to jego ksywka z półświatka. Książka „Życiorys własny przestępcy” stała się lekturą w amerykańskich szkołach policyjnych. Dziś całkiem o nim zapomniano.
Kiedy zaczynamy czytać jego książkę i śledzimy opisy życia ortodoksyjnej żydowskiej społeczności w malutkim mieście przestaje nas dziwić to, że taki człowiek został złodziejem. Wypieszczony przez matkę, chroniony przed surowością bogatego i wpływowego ojca Icek zostaje wysłany do chederu czyli szkoły dla żydowskich dzieci prowadzonej przez rabina. Dzieje się tak w wyniku rywalizacji pomiędzy ojcem i matką o względy chłopca. Ojciec chciał, by syn został handlowcem, a matka wolała wybrać dla niego karierę rabinacką. O zwycięstwie matki zdecydowały cukierki, które mu dawała, by przekonać go do swoich pomysłów. Rabin, który uczył Icka w hederze w niczym nie przypominał dobrotliwego żydowskiego mędrca, tak jak to sobie wyobrażają niktórzy po obejrzeniu filmu „Austeria”. Był to niedomyty, agresywny osobnik dotknięty jakąś psychozą (nie pozwalał otwierać okien nawet w lecie), który szczuł uczniów na siebie i zabierał im pieniądze niczego nie ucząc. Icek trafił do niego mając 5 lat! O tym, by się przeciwko niemu zbuntować nie mogło być nawet mowy. Po ukończeniu nauki, którą w swych wspomnieniach określa dość sarkastycznie i drwiąco wysłano go do jesziwy w Łomży. Był rok 1910. Miał być najmłodszym studentem tej sławnej szkoły. Żeby egzamin przeszedł pomyślnie ojciec Icka musiał wręczyć preceptorom 50 rubli łapówki. Nauka szłaby mu nieźle, gdyby nie to że zamieszkał na stancji u 29 letniej znajomej matki i jej 70-letniego męża. Sam miał wtedy 13 lat, ale był chłopcem „nad wiek dojrzałym”. Znudzona matczyna przyjaciółka zaopiekowała się nim troskliwie, tak troskliwie, że 13 letni Icek mocno podupadł na zdrowiu i musiał wrócić do domu na kurację. Naukę przerwał na rok. Kiedy rodzice zorientowali się, jaka jest przyczyna choroby chłopca postanowili „wyleczyć” go wysyłając do miasteczka Bychowo na Ukrainie, gdzie mieściła się sławna na całą Europę jesziwa utrzymywana za pieniądze amerykańskich Żydów. Tam opiekę nad młodzieńcem miał sprawować starszy kuzyn. Na miejscu okazało się, że kuzyn sam wymaga opieki, jeśli wręcz nie resocjalizacji – sam jest złodziejem. Z pomocy nic więc nie wyszło.
W czasie pobytu w Bychowie Icek dowiaduje się o śmierci matki, a ojciec po prostu każe mu zadbać o siebie, znaleźć sobie pracę i utrzymanie, chłopak ma 15 lat. Ojciec żeni się z młodszą kobietą. Icek próbuje utrzymać się z lekcji hebrajskiego, ale idzie mu słabo. Kiedy w kieszeni ma tylko 75 kopiejek postanawia wracać do Wizny. Dogaduje się z konduktorem, że nie zapłaci za bilet tylko będzie siedział pod ławką. Niestety pociąg jest podwójnie kontrolowany, przychodzi rewizor, a zblatowany konduktor wypiera się w żywe oczy umowy z Ickiem i domaga się wsadzenia go do aresztu. Wyciąga go stamtąd ojciec i wiezie do domu. Nie ma tu jednak dla niego miejsca. Jest nowa żona i całkiem nowe dzieci. To już nie jego dom. Ojciec jeszcze mu wierzy i wysyła go z oszałamiająca kwotą 82 rubli do Łomży by uregulował zaległą płatność. Icek wieje z tymi pieniędzmi do Wilna. Tam zostaje natychmiast okradziony przez sprytniejszego Żyda. Zostaje na bruku bez środków do życia. Pomoc oferuje mu burdelmama, która utrzymuje go przez jakiś czas, matkuje mu, ubiera, karmi i śpi z nim.
Icek ma jednak świadomość, że kroczy po złej drodze, chce się poprawić i zostaje nauczycielem hebrajskiego w bogatej rodzinie mieszkającej na wsi, nad Niemnem. Niestety tam też mieszkała piękna kobieta. Była to córka właścicieli domu. Nasz bohater zakochał się w niej bez pamięci, tak mocno, że gdy okazało się iż nie jest ona dziewicą, za którą pragnęła uchodzić tylko kimś zgoła innym, kimś kto umawia się w domu rodziców ze studentami i wyprawia różne brewerie kiedy wszyscy śpią, kiedy okazało się to wszystko Icek Farberowicz przeżył ów fakt tak mocno, że z zemsty ukradł konkurentowi do ręki i łona dziewczyny portfel i zegarek.
Schwytano go prawie natychmiast, na dworcu. Trafił do aresztu i odsiedział tak jakiś czas. Zwolniono go za poręczeniem i za pieniądze ojca. Obiecał, że już nigdy nie będzie. Jednak rosyjski system penitencjarny i surowe reguły życia w społeczności żydowskiej to nie było coś, co odwróciłoby zainteresowania młodego człowieka od przestępstw, ani jeden ani drugi system nie mógł go zresocjalizować. Przeciwnie, chamstwo jakie poznał w więzieniu nauczyło go przebiegłości, a surowość ojca i domowników przekonała go ostatecznie, że lepiej nie zdradzać swoich myśli, nie tłumaczyć się, bo i tak nikt nic nie zrozumie i nie pomoże. Ludzie oczekiwali od niego bowiem wyłącznie posłuszeństwa.
Rodzina chciała się go jak najszybciej pozbyć. Wymyślono, że wyrodny syn pojedzie w głąb Rosji i będzie pracował w piekarni stryja. Opis tej pracy, a raczej harówki z 4 godzinną przerwą na sen sprawia, że jesteśmy w stanie wiele wybaczyć autorowi wspomnień. On sam pomyślał, że chyba już lepiej było w więzieniu niż w piekarni stryja, tam przynajmniej nie trzeba było pracować. Szybko dogaduje się z przypadkowo poznanym woźnicą, który bierze go na pomocnika. Woźnica ten nie jest zwykłym dorożkarzem, wozi głównie żydowskich gangsterów i zajmuje się upłynnianiem łupu. Icek dzielnie mu pomaga. Wchodzi coraz głębiej w przestępcze środowisko i staje się tam kimś. Poznaje siostrę szefa gangu i zakochuje się w niej z wzajemnością. Niestety w półświatku tak już bywa, że kiedy mężczyźni kradną, kobiety sprzedają zwykle swe ciało. W trakcie tych czynności często dochodzi do różnych groźnych infekcji, na które w roku 1914 nie było jeszcze lekarstwa. Młoda kochanka Farberowicza popełnia samobójstwo. Icka oskarżają o otrucie kochanki i mimo dowodów na niewinność wywożą do guberni łomżyńskiej. Wtedy nie jest już Ickiem, jest Urke Nachalnikiem. Przestaje na chwilę kraść i zatrudnia się u okupujących kraj Niemców, jako pomocnik przy budowie mostu na Narwi. Zarabia nieźle, a Niemcy, jako ludzie, na razie mu się podobają. Wyjeżdża do Berlina i rozpoczyna barwne życie wśród miejscowych mętów. Pieniądze przegrywa w karty, ale nie martwi się bo jest przecież doświadczonym złodziejem. Cóż prostszego, jak zaplanować i wykonać skok na sklep jubilerski? Dostaje za to 10 lat. Wydaje się, że to koniec. 10 lat w więzieniu Moabit! Nie wytrzyma tego, umrze na pewno. Koledzy nie opuszczają go jednak w potrzebie. Do celi dostarczają mu ostrza do przecinania krat i Nachalnik wydostaje się z karceru, a potem za pomocą ukrytej liny przeskakuje na drugą stronę więziennego muru. Jest jednym z nielicznych ludzi, którym udało się uciec z berlińskiego więzienia. Wraca do Łomży.
Tam wsadzają go za niewinność, za rzekome włamania do prowiantury wojskowej. Spędza w więzieniu dwa miesiące, nikt nie orientuje się że jest uciekinierem z Moabitu, bo ma kilka paszportów. Na wolności znowu kradnie, tym razem konie, znowu poznaje kobiety czyni to równie nieodpowiedzialnie, jak poprzednio. Odbija kochankę szefowi szajki koniokradów i jeszcze do tego wikła się w romans z fryzjerką-nimfomanką, która boi się go stracić tak bardzo, że donosi Niemcom kim jest w rzeczywistości. Wsadzają go do łomżyńskiego więzienia, tak zwanego Czerwoniaka, tam ostatecznie przekonuje się, że Niemcy w Łomży to nie są ci sami, mili faceci, których poznał w Berlinie, z którymi pił i grał w karty. Śledztwo jest ciężkie, próbują go nawet straszyć rozstrzelaniem. Nie boi się. W więzieniu zastaje go 11 listopada 1918. Polscy nadzorcy to mimo wszystko nie Niemcy, więzienie nie jest już tym czym było. Jada się całkiem nieźle, nie biją i nie ma karceru za wyglądanie przez okno. Wyrok jednak trzeba odsiedzieć. Nachalnik trafia do więzienia mokotowskiego gdzie jest biblioteka. Tu właśnie przeobraża się ze złodzieja w literata. Czyta wszystko, głównie powieści historyczne i awanturnicze. Książki nie zmieniają go jednak od razu, po wyjściu na wolność rabuje bogatego kupca i o mało nie trafia na szubienicę. Dostaje długi wyrok i w więzieniu zaczyna pisać wspomnienia i opowiadania z życia złodziei. Jego talent odkrywa Melchior Wańkowicz, Nachalnik otrzymuje półroczne stypendium literackie od wydawnictwa „Rój” (po wyroku), mieszka kątem u poznanego więzieniu profesora Stanisława Kowalskiego (Konarski nie był tam więźniem). Ten wysyła jego książkę do Ameryki, do profesora Floriana Znanieckiego z Columbia University. „Życiorys własny przestępcy” staje się lekturą akademicką. Pisanie to dla niego rodzaj terapii, nie jest przecież takim złodziejem za jakiego pragnie uchodzić; twardym, bezwzględnym i nie dającym się złapać. Jest pechowcem, którego ciągle aresztują. Ma talent, to oczywiste, ale od talentu do rynkowego sukcesu książki jest daleka droga. Nachalnik nie ma pieniędzy. Jego książka ukazuje się w śladowym nakładzie 2500 egzemplarzy. Honorariów krajowych nie ma, są jednak amerykańskie. Pisarz przenosi się do Otwocka, żeni się i zostaje ojcem. Wykłóca się z dziennikarzami, którzy zarzucają mu dorabianie się na złodziejskiej przeszłości. Jest doceniany przez lokalną społeczność i niektóre wpływowe pisma. Żyje spokojnie aż do wybuchu wojny.
Szybko przekonuje się, że Niemcy z czasem zmieniają się na gorsze. Ci z września 1939 są znacznie gorsi od tych z 1917, choć już tamci wydawali się nie do wytrzymania. W październiku 1939 podpalają synagogę w Otwocku. Nachalnik i jeszcze jeden Żyd ratują Torę z płonącej świątyni. Potem próbują zorganizować podziemną organizację. Nie znajdują chętnych. Ktoś donosi na nich, że mają ukrytą broń. Zostają aresztowani. Niemcy prowadzą ich do lasów śródborowskich, biją okropnie i każą wykopać groby. Nachalnik grozi im, mówi że żydowska krew nie może być przelana na darmo, że muszą za nią zapłacić. Zabijają go. Jest jedną z trzech pierwszych ofiar holocaustu w Polsce. Ludzie mówili, że grób Nachalnika znajduje się gdzieś na kirkucie w Anielinie, ale to nieprawda. Po wojnie jego wspomnienia wydane zostały raz; w 1989 roku. Nie wiadomo właściwie dlaczego tylko raz.
Inne tematy w dziale Kultura