coryllus coryllus
2518
BLOG

Spontaniczny Kacprzak, niszowy Wipler

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 67

 To, co jest naprawdę groźne w całej tej wczorajszej aferze można streścić słowami – uwierz w to, że ludzie są głupi, a oni takimi właśnie się staną. Przyjęcie takiego poglądu bywa przepustką do kariery, ale w specyficznych okolicznościach. W takich mianowicie, kiedy prowadzone są działania osłonowe i są one dobrze przygotowane. Ja nie wiem dokładnie kto stoi na nagłym lansem Przemysława Wiplera, ale moja podejrzliwość każe mi się nad tym politykiem, bo Wipler określa się takim słowem, zastanowić chwileczkę.

Zacznijmy jednak od czegoś innego. Mamy oto kolejne pokolenie młodych, którzy chcą coś w życiu osiągnąć i jeszcze w tym swoim osiąganiu wypaść jakoś autentycznie, bo w końcu terenem ich działalności są media, a nie ma nic gorszego niż pokazać się ze złej strony. Atrakcyjność medialna podlega jak wiemy stopniowaniu i można ją stylizować na różne sposoby. Lepiej lub gorzej. Stylizacja zaś bywa kosztowna, dlatego właśnie trzeba poszukiwać takich sposobów, żeby było tanio i atrakcyjnie jednocześnie. I czasem to się udaje, jak uczy przykład zapomnianego już zespołu „Sex Pistols”. Tak się jednak składa, że to co się sprawdza w rozrywce niekoniecznie sprawdza się w polityce i na odwrót.

Zwróciliśmy tu już uwagę na tę dziwną prezentację Przemysława Wiplera, zaaranżowaną w piwnicy jakiejś szkoły. Rozmawiają tam z Wiplerem panowie Krysztopa i Kacprzak, a rozmowa dotyczy tak zwanych konkretów. To znaczy Wipler usiłuje przekonać nas, że jest tym człowiekiem na którego czekamy, bo interesują go sprawy poważne, głównie władza. I to się – sądzę, że takie było założenie – powinno podobać młodym. Być może tak rzeczywiście jest, ja już nie jestem młody, nie mogę więc tego oceniać.

Mnie osobiście nic tak nie irytuje jak ludzie odwołujący się do tych całych konkretów oraz tak zwani trzeźwi realiści. Uważam, że w większości są to szaleńcy prawdziwi, skrzętnie swój obłęd ukrywający lub ludzie nasłani. Nie wiem jak jest w przypadku Wiplera, zakładam wersję najłagodniejszą, czyli że ktoś mu po prostu doradził taką formę ekspresji i on to kupił. Obstawiam nawet wersje taką, że doradcą był jeden z prowadzących wywiad, a konkretnie Marcin Kacprzak. Skąd mi to przyszło do głowy? Oto na stronie radia tok fm mamy różne blogi. Prowadzi tam bloga między innymi Anna Grodzka i niejaki Paweł Sulik. Ja Pawła Sulika dobrze pamiętam z akademika. Był to facet zajmujący się lansem i tak zwaną kulturą alternatywną. Nie było nam nigdy po drodze, bo ja się w tamtym czasie zajmowałem głównie spożywaniem napojów wyskokowych i śpiewaniem popularnych weselnych standardów. Było na co popatrzeć, naprawdę. A Sulik nie. Jego ciekawiła sztuka, ambitna muzyka i filozofia. I w pewnym momencie nawet założył zespół o nazwie „Kinsky”. Było to gdzieś w tym samym czasie kiedy na rynku ukazała się książka Klausa Kinsky, w której opisywał on swoje seksualne ekscesy. I pamiętam dokładnie na czym polegała promocja zespołu Sulika. W akademiku, na różnych piętrach, w zaskakujących miejscach zupełnie, jakaś nieznana ręka napisała słowo „Kinsky”. Było to bardzo inspirujące i podobało się wielu koleżankom. Ze wstydem przyznam, że w owym czasie nie mógłbym, nawet gdybym bardzo chciał, wpaść na tak fantastyczny pomysł w celu autoprezentacji.

Do samego Sulika się nie odzywałem i on do mnie także nie, bo pochodziliśmy z dwóch różnych światów. Jeszcze na studiach Sulik zaczął pracować w Gazecie Wyborczej. I coś tam robił w kulturze, bo on się głównie kulturą zajmował i tymi zespołami. I jeszcze filozofię do tego dokręcał i dawało mu to całkiem niezły przychód z tego co słyszałem. No, a teraz po latach Sulik jest radiowcem i pracuje w Tok FM i ma tam audycję i blog.

Na tym blogu zaś informuje słuchaczy kto będzie jego gościem w najbliższym czasie. I popatrzcie, co za zbieg okoliczności! Akurat Sulik zaprosił do swojego radia najlepszego blogera z salonu 24! Samego Marcika Kacprzaka. Czy to nie jest super wiadomość?! Nasi, nie dość, że mają dostęp do polityków, to także mogą iść do ichniego radia i tam opowiadać o tym co jest dla nas ważne i tamci, te Suliki i reszta, którzy normalnie zajmowaliby się opisywaniem jakichś instalacji z drutu w prowincjonalnym muzeum w Słupsku i krojeniem budżetów, wysłuchają ich z uwagą i w skupieniu. Sukces. Po prostu sukces. Oto link http://www.tokfm.pl/blogi/niepolski-punkt-widzenia/2012/03/kanada_lomza_ukraina_japonia_warszawa___w_sobote_od_rana_w_tok_fm

Tam na końcu znajduje się inny link, który prowadzi nas wprost do bloga Marcina Kacprzaka, na którym przeczytać możemy:

 

Lata całe moje teksty miały mało komentarzy (ale jakość lepsza niż ilość, tak sądzę) i nigdy mi to nie przeszkadzało, nie jest to mój cel pisania tutaj. Ostatnio po prostu znów poczułem potrzebe pisania o polityce, pisania trochę bardziej syntetycznego czy też prostszego - kto jest w stanie robić w kółko to samo? Nie dostaję SG za darmo, nikt mnie tam nie podbija. Zresztą bywam tam nadal stosunkowo rzadko, a jeśli już, to raczej szybko lecę w dół. Powtarzam - nie mam o to żalu. Jednak nie jest tak, że należę do jakiegoś grona wzajemnej adoracji, które rozdaje sobie miejsca na SG. Nie byłem nigdy na urodzinach Salonowych żeby się gdzieś wkręcić, ani nigdy nie oklepywałem niczyich pleców w celach promocyjnych.

 

I dalej:

Moja gęba pojawiła się w czasie relacji z Marszu Niepodległości i przy okazji wywiadu z Przemkiem Wiplerem. Oświadczam znów - wywiad ten został zrobiony całkowicie spontanicznie. Była to tylko nasza wspólna - moja i Czarka - inicjatywa. Zaważył na tym fakt, iż miałem z Przemkiem kontakt  - że tak to ogólnie ujmę, mam nadzieje że się nie obrazi o to - prywatny. Chwila rozmowy, prośba do I.Jankego o kamerę, ktoś nam dał pokój, Przemek się zgodził i już.Naprawdę - apeluję do wszystkich którzy chcieliby zrobić coś na tej zasadzie. Tu nie trzeba mieć znajomości, ani układów - wystarczy chęć i jakiś pomysł.Wiem że najwygodniej jest nic nie robić i krytykować. Jak się tylko coś zacznie robić i człowiek nieco się wychyli, to oceny są najczęściej negatywne. Słyszałem np. uwagi że kiedyś pisałem mądrze, a teraz jestem na SG i piszę durnoty - tak jakby bycie na SG stygmatyzowało. Cóż, takie życie. Trzeba umieć to zaakceptować.

 

Najważniejsze podkreśliłem. Ja znam Sulika i nawet jeśli on nie pamięta mnie, ani nie zna mojego bloga, to jest przynajmniej 6 życzliwych osób, które mogłyby Sulikowi podsunąć pomysł zaproszenia do radia blogera Coryllusa. Tego jednak Sulik nie zrobi nigdy, a i ja bym tam po prostu nie poszedł. Sulik spośród tysięcy blogów wybrał właśnie ten – blog Marcina Kacprzaka. Dlaczego? Otóż moja teoria jest taka – Sulik znany był z bezkompromisowych lewicowych poglądów, no i zauważył, że ktoś się nazywa Marcin Kacprzak, a to brzmi prawie tak samo jak Marcin Kasprzak, to bardzo się to Sulikowi spodobało. Bo takie rewolucyjne. I postanowił zaprosić tego faceta do radia. Myślę, że tak właśnie było.

 

Tak się składa, że w tym samym radio często występuje Przemysław Wipler, który wypowiada się tam w sposób realistyczny i bezkompromisowy, broniąc słusznych spraw i wspierając Jarosława Kaczyńskiego. I to jest fantastyczne do tego stopnia, że ludzie tu do mnie dzwonią i mówią – weź sobie włącz rynsztok i posłuchaj jak ten Wipler mówi! Chyba idzie na lepsze, bo go w tym całym rynsztoku puszczają. I wiecie co. Ani razu jeszcze tego radia nie włączyłem. A wcale nie wiedziałem, że pracuje tam Sulik. Wczoraj to zauważyłem.

 

Dziś za to przeczytałem sobie tekst na blogu Przemysława Wiplera, w którym tłumaczy on swoje odejście z czegoś co nazywa się natemat.pl. Tekst jest tak słabo napisany, że ja – być może to moja wina – nie potrafię do końca zrozumieć, o co Przemysławowi Wiplerowi chodzi. Chyba o to, że najpierw obiecał Machale, który redaktoruje w tym natemat umieszczanie tam tekstów, potem zobaczył wpis Lisa, który jest wulgarny i prymitywny jak to u Lisa, i na portalu wpolityce dał wyraz swojej niechęci do natemat, nie informując o tym Machały osobiście. I teraz z kolei przyszedł pan Wipler powiedzieć nam tutaj, że już go w portalu natemat nie będzie.

Zanim napiszę tu cokolwiek, chciałbym przypomnieć, że mamy tu do czynienia z posłem, politykiem młodego pokolenia, z którym wielu ludzi wiąże wielkie nadzieje. A wiąże je dlatego, że Przemysław Wipler świetnie wypada w mediach. Na przykład w tok fm.

Najbardziej zdziwiony jestem tym, że Wipler w ogóle przywiązuje uwagę do tego epizodu. Jest posłem, należy d partii, która działa w państwie pozbawianym sensu istnienia i jakiejkolwiek racji, przez media między innymi. I jedną z najważniejszych kwestii interesujących tego młodego człowieka jest to czy będzie się prezentował w mediach, a jeśli tak to w jakich i kogo powieszą na platformie blogerskiej obok niego.

Polityk młodego pokolenia dostrzega sens swojej działalności w permanentnej i nieprzytomnej zupełnie kokieterii. I być może to jest wina jego młodego wieku, ale bez przesady. Ktoś go powinien przytemperować. Jeśli zaś nikt tego nie robi to znaczy, że Wipler działa właśnie tak jak powinien.

I tu się na chwilę oddalmy od Wiplera. Oto w zeszły poniedziałek była dyskusja w klubie Ronina nad dziedzictwem politycznym Lecha Kaczyńskiego. Ja skrytykowałem wobec całej sali najważniejszy punkt tego dziedzictwa czyli politykę wschodnią i zebrałem za to brawa. Niestety nie zobaczycie tego, bo akurat ten fragment został wycięty. Cała dyskusja miała zaś dotyczyć doktryny państwowej, której Polska nie ma i to jest sprawa wręcz fatalna, albo nawet zbrodnicza. Sellin, który opowiadał o tym dziedzictwie prezydenta, w ogóle nie rozumiał o co chodzi z tą doktryną i po co ona ma być potrzebna. Dyskutanci zaś skupili się na składaniu hołdów zmarłemu. I trudno im się dziwić czy też im przeszkadzać. Fakt pozostaje faktem – nie ma doktryny państwowej, a co za tym idzie nikt nie wie po co, wobec szeregu ofert z zewnątrz, Polska ma w ogóle istnieć? Po to, żeby wypłacać emerytury i utrzymywać zgraję urzędników? Żarty. I ja tu widzę pole do popisu dla takiego Wiplera. To są jednak sprawy poza nim, bo jego interesuje prezentacja i mocny, trafiający do młodych przekaz. Bo młodzi są najważniejsi i trzeba by głosowali na naszych. I żeby ich czymś skusić pokazuje się właśnie tego Wiplera.

Czego ja się znowu czepiam? Tego co zwykle kochani, tego co zwykle. Oto mamy już kolejne pokolenie rewolucjonistów, którzy stają w kluczowych dla naszego życia punktach i wołają, że teraz to już naprawdę, teraz to już Polska racja stanu, i siła i potęga. I jak świetnie przy tym wyglądają. Wprost zachwycająco, nawet kiedy się ich posadzi w piwnicy. Niestety nic poza tym o czym napisał ponieżej Przemysław Wipler prawdziwego w tym ich przekazie nie ma. To jest clou:

 

Pisać w natemat.pl zgodziłem się w grudniu, po propozycji Tomasza Machały. Pomysł, by zrobić coś, czego dotychczas nie było: zbudować odpowiednik bardzo lubianego przeze mnie serwisu www.wpolityce.pl dla osób o poglądach liberalnych, bardziej „popowych” czy „mainstreamowych” niż czytelnicy wpolityce.pl czy salonu24, w którym będzie miejsce również dla takich publicystów jak ja – wolnościowy republikanin, przywiązany do tradycji chrześcijańskiej i nauczania Kościoła – fajny pomysł. Do projektu zachęcił mnie fakt, że jego twórcy potrafili przejść nad stereotypami i zaprosić do publikowania Krzysia Bosaka: przejście do porządku dziennego nad faktem, że Krzysiek był prezesem demonizowanej przez media elektroniczne Młodzieży Wszechpolskiej i posłem wyszydzanego przez te same media LPRu i docenienie, że jest on przede wszystkim jednym z najzdolniejszych publicystów młodego pokolenia i wnikliwym obserwatorem polskiego życia publicznego – to był dla mnie znak, że może wyjdzie z tego coś dobrego. 

 

To jest poziom młodego pokolenia polskich polityków. Jedyny problem jaki mają do rozwiązania to – w co opakować swoje poglądy, żeby ładnie wyglądały. I tyle.

 

Młodych polityków wspierają niezależni dziennikarze: Machała, Sulik i inni, a także niezależni blogerzy tacy jak Marcin Kacprzak. Pamiętajmy bowiem, że Sulik zna Kacprzaka, a Kacprzak jak sam napisał: …. z Przemkiem (Wiplerem) kontakt  - że tak to ogólnie ujmę, mam nadzieje że się nie obrazi o to - prywatny

 

Potem zaś napisał Kacprzak to znamienne zdanie:

 

Tu nie trzeba mieć znajomości, ani układów - wystarczy chęć i jakiś pomysł. Wiem że najwygodniej jest nic nie robić i krytykować. Jak się tylko coś zacznie robić i człowiek nieco się wychyli, to oceny są najczęściej negatywne. 

 

Ja się całkowicie z Marcinem Kacprzakiem zgadzam, ponieważ nie mam żadnych układów, wiele robię i spotyka mnie za to wyłącznie szyderstwo, które zwalczam metodami bardzo brutalnymi. Uważam, że tak należy czynić, albowiem uczciwej pracy, bez znajomości, należy się szacunek, przez sam fakt iż została ona wykonana. I najgorsze co może zrobić autor, polityk czy nawet niezależny bloger taki jak Marcin Kacprzak, to kokietować swoją publiczność. Trzeba bowiem wiedzieć, że poczynania te raz na zawsze odbierają człowiekowi wiarygodność.

 

Jako, że nie mam żadnych znajomości i radzę sobie sam, z pomocą kilku niezatrudnionych w żadnym medium, życzliwych osób zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić książki moje, toyaha, oraz płyty z polską muzyką ludową. Książki można także kupić w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie Foto Mag przy stacji metra Stokłosy, w księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25, oraz w pensjonacie „Magnes” w Szklarskiej Porębie. Są także w Londynie, w polskiej księgarni mieszczącej się w budynku POSK.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (67)

Inne tematy w dziale Polityka