Nie pisałem o tym jeszcze nigdy, ale dzisiaj się skuszę. Oto ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski napisał, że Joanna Lichocka zablokowała druk polemiki profesora Pazio dotyczącej pomordowanych na Wołyniu Polaków. Jeśli to prawda, to znaczy, że mamy poważny skandal. Moim zdaniem jeden z poważniejszych. Oto w GPC dr Żurawski krytykuje rodziny pomordowanych, a profesor Pazio z Wrocławia próbuje mu na to odpowiedzieć. Nie może, bo gazeta, ręką pani Lichockiej jak twierdzi ksiądz Isakowicz-Zaleski mu to uniemożliwia. Powstaje pytanie: dlaczego ten cały Żurawski w ogóle odnosi się do kwestii takich jak pomordowani na Kresach Polacy? Jak to się ma do proponowanej przez niego wizji polityki zagranicznej? I najważniejsze: czy on w ogóle rozumie na czym polega w istocie konflikt o przeszłość pomiędzy Warszawą a Kijowem. Mam wrażenie, że nie rozumie.
Ponieważ ja się zwykle trzymam z daleka od takich kwestii jak rachunki krzywd, a to ze względu na dziecinną łatwość manipulowania takimi problemami, nie pisałem o tych sprawach nigdy. Teraz jednak napiszę, bo milczenie i te wszystkie rachuby na zgodę i pojednanie są moim zdaniem najgłupszym wyjściem jakie można wybrać.
Po pierwsze nie wiemy, kto tak naprawdę rządzi Ukrainą. Nie wiemy na co są przeznaczane ukraińskie budżety propagandowe i jakie polityczne rachuby ma tej kraj na widoku, a także jakie w nich miejsce przewidziano dla Polski. Mam wrażenie, że nader podrzędne. Politykę robi się dziś na południu, widać to gołym okiem, a Ukraina jest krajem odwróconym twarzą na południe, w przeciwieństwie do Polski. Kwestie Wołynia, Galicji i czystek etnicznych będą więc tam traktowane instrumentalnie i podrzędnie, jako coś na czym można skorzystać grając na sentymentach Polaków. Ukraina jest dla wielu zagranicznych partnerów szalenie ważna, podejrzewam, że ważniejsza niż Polska. Zanim przejdę do dalszych rozważań chciałbym, żeby ktoś kompetentny wyjaśnił ilu brytyjskich agentów było w czasie wojny czynnych przy AK, a ilu przy UPA. Porównanie tych danych wyjaśni nam jaką wagę Wielka Brytania przywiązywała do kontynuowania walk przez UPA a jaką do tych samych walk prowadzonych przez AK.
Ukraińska doktryna polityczna budowana jest na resentymentach wobec wrogów. Tym wrogiem tradycyjnie jest Rosja, ale nikt przytomny na Ukrainie nie zaryzykuje najmniejszego nawet konfliktu z Rosją, tym bardziej, że rządzi tam, przynajmniej w teorii zwolennik sojuszu z Moskwą. Bardzo za to chętnie i żywo Ukraińcy reagować będą na wspomnienia walk z Polakami, bo oni są słabsi, bardziej naiwni i liczą na to, że jak wyciągną rękę do zgody to uścisk zostanie odwzajemniony. Nawet jeśli zostanie, to nie będzie tak silny jakbyśmy tego chcieli. Nie będzie bo Polska to jest ten byt polityczny wobec którego Ukraina musi ustawić się w opozycji, by utrzymać swoją państwowość. Konflikt więc pomiędzy Polską a Ukrainą jest konfliktem z kategorii głębokich i żeby go zniwelować potrzeba wielu zabiegów nie tylko związanych z bieżącą polityką, nie tylko z gospodarką, bo jak zakładam, że jakąś tam współpracę gospodarczą ktoś planuje, ale także, a może przede wszystkim z nowym sposobem opowiadania historii.
Dzieje Polski i Ukrainy opowiedziane zostały już po wielokroć, za pomocą tych samych ciągle, wytworzonych w połowie XIX wieku prymitywnych narzędzi zwanych czasem romantyzmem. Nie wpłynęło to w żaden sposób na poprawę naszych wzajemnych stosunków, które pogarszane są z wielką łatwością, przez różne łachudry z zachodu z tytułami profesorskimi, które zabierają się za roztrząsanie kwestii własności ziemi na Ukrainie przed stu i dwustu laty. To jest szalenie ważny moment, moment kluczowy dla zrozumienia na czym polega historia postrzegana po ukraińsku, a na czym polega historia postrzegana po polsku. Ponieważ tak się składa, że cała, także w większości polska, historia uniwersytecka pisana jest w sposób korzystny na ukraińskiego sposobu widzenia dziejów, nie ma szans, by ktokolwiek nas tam zrozumiał lub miał dla nas cień sympatii. Chodzi o to, że my byliśmy ciemiężycielami, prostego i szlachetnego ludu. Lud ten buntował się, a że był prosty i naiwny wściekłość jego jest usprawiedliwiona. Tak to z grubsza wygląda. Jeśli do tego dodamy etnologię i metody oraz koncepty tam stosowane, okaże się, że cały naukowy świat jest przeciwko nam, za to za Ukrainą. Okaże się, że ukraińska doktryna polityczna świetnie się wpisuje we wszystkie zachodnie, lewicowe prądy. Mamy oto zasięgi występowania poszczególnych gatunków podludzi, tak to z grubsza opisuje zachodnia nauka. I nie łudźcie się, że pisząc o Ukrainie Alain Besancon ma co innego w głowie, jakąś podmiotowość, czy szacunek. Mamy więc te zasięgi występowania poszczególnych grup podludzi: Polacy odtąd dotąd, Ukraińcy odtąd dotąd, a Białorusini odtąd dotąd. I gra muzyka. Granice wytyczone, linia Curzona wyznaczona, ale okazuje się, że po jednej i po drugiej stronie tej linii mieszkają jakieś niedobitki. Co robić kiedy realia nie pasują do teorii? Zmienić realia, to oczywiste. Przy okazji można trochę zarobić na zmianie stosunków własności i eksporcie dóbr rzadkich, a jak kto ma zakład pogrzebowy i nie jest ani Polakiem, ani Ukraińcem, tylko na ten przykład Czechem z Wołynia, to może się wzbogacić, że ho, ho.
Gdybyście zaproponowali Francuzom taki podział, gdybyście im powiedzieli: spieprzajcie z Akwitanii, bo to stare ziemie Planagenetów i należą się Anglii, oni wyciągnęli by swoje akty własności, wpisy do ksiąg wieczystych i powiedzieli: całuj nas w nos frajerze. - Ale przecież historia, a w dodatku etnos, nie słyszeliście o narodzie okcytańskim, szczerych Iberach, którzy nie mają z wami nic wspólnego - wołamy w niebo głosy. Wtedy oni wybuchnęliby śmiechem i zadzwonili po karetkę, żeby zabrała nas do szpitala, na odwyk, albo do zwyczajnych wariatów dotkniętych różnymi maniami.
I to jest właśnie clou manipulacji. My mamy swoje postrzępione akty własności, swoje papiery, powołujemy się na prawo obowiązujące w legalnych organizacjach politycznych takich jak I RP i II RP, a oni w tym czasie mówią: schowajcie te papiery, bo one u was nie mają znaczenia. My tu mamy taką mądrą książkę, gdzie słowo etnos pojawia się 650 razy i wychodzi nam, że do Bugu wasze, a od Bugu ich. Na co włączają się Ukraińcy i pada słowo: Zakierzonie. No tak – mówi zachód - to na tym zakierzoniu zrobimy takie rezerwaty dla Indian, a potem jak się habilituje Jean Claude to wam wymyśli jakąś nową dobrą teorię. I wtedy włączają się nasi uczeni i mówią – a czy my też będziemy mogli zrobić habilitację na tych rezerwatach? - Jasna sprawa – mówią tamci, ale trochę później i na nieco mniejszym budżecie.
Tak to mniej więcej wygląda od strony doktrynalno propagandowej. To nie jest bynajmniej śmieszne, ale szalenie groźne. Chodzi bowiem o to, że na obszarze gdzie toczy się od wieków spór polsko ukraiński nie działa prawo międzynarodowe, bo zbyt wiele osób na tu coś do ugrania. Zamiast tego podsuwam nam się teorie naukowe, które są w istocie negacją tego prawa. Skąd się bierze prawo? O ile pamiętam z siły. I wtedy na scenę wchodzą Rosjanie i mówią: nasz miecz Polskę zdobył to nasze prawo. I już. Zachód grzecznie się kłania i pyta ile popularnonaukowych książek będzie można wydrukować i sprzedać w Rosji w następnym roku.
Mamy więc trzy koncepcje: ukraińską – opartą o obłąkane teorie uczonych, naszą – czepiającą się prawa stanowionego i tradycji oraz własności oraz rosyjską – czyli nożowniczą. Możecie sobie wybrać co Wam się bardziej podoba. Na konflikcie tych trzech stron, a jeśli dołożymy Białoruś i Litwę to pięciu, próbuje się zbudować zgodę. Jeśli to nie jest obłęd to co to jest?
Ponieważ Ukraina nigdy, bez wyraźnego sygnału z zachodnich ośrodków uniwersyteckich nie przyzna się do zamordowania ani jednego Polaka, a jeśli już to co najwyżej w słusznym gniewie i z zemsty, trzeba – żeby tę sprawę jakoś załatwić – zająć się przerabianiem tych ośrodków uniwersyteckich, które na rzecz Ukrainy pracują. Apelowania do samych Ukraińców nie ma sensu, bo oni nawet jeśli będą mieli dobrą wolę nic nam nie pomogą. Okoliczności zmuszą ich do opowiedzenia się po stronie doktryny państwowej, która ma tę przewagę nad naszą, że jest. Jest to doktryna oparta na resentymencie, fałszywa i wymierzona w słabszego partnera czyli w Polskę, ale ona istnieje w przeciwieństwie do naszej, której nie ma. Ogólna buźka i spokój to nie jest jeszcze doktryna jak się to wydaje doktorowi Żurawskiemu i redaktor Lichockiej.
Polska wykonała w kierunku Ukrainy taką ilość gestów dobrej woli, które nie wywołany żadnej poza obojętnością, a miejscami wrogością reakcji, że naprawdę, należy już przestać. Po prostu przestać. Należy skończyć zarówno z kokieterią, jak i z lamentami i rozejrzeć się gdzie prowadzą te wszystkie rozciągnięte z Kijowa w różne strony sznurki.
W zeszłym roku byłem w Wetlinie, o dziwo można tam kupić w miejscowym kiosku książkę autorstwa Omełana Płeczenia pod tytułem „9 lat w bunkrze”. Jest to książka o ciężkich przeżyciach żołnierza UPA, bardzo ciekawa. Ja sam pamiętam, jak w latach 90-tych, kiedy jeszcze byłem na studiach telewizja polska emitowała po południu film o tym, jak to partyzant Bury z oddziału Łupaszki wymordował na Podlasiu całą prawosławną wieś. To jest oczywiście prawda i nikt zaprzeczać temu nie zamierza. Skoro jednak można emitować takie filmy w telewizji polskiej i można sprzedawać takie książki w Wetlinie, to może można też nakręcić film o Wołyniu? Bo niby dlaczego nie? Ja chciałem zwrócić uwagę na tę dziwną dysproporcję: zbrodnie popełniane przez żołnierzy polskich są pokazywane i opisywane z wielką emfazą i zacięciem. Przez dziesiątki lat nie można się doprosić filmu o żołnierzach wyklętych, a kiedy ten film w końcu powstaje to jest to „Historia Roja”, nie można się doprosić o uczciwy film na temat ziemian polskich, bez taniego sentymentalizmu i tej całej biedy jaka zwykle takim filmom towarzyszy, a za to odzywają się lamenty nad zburzonym soborem z Placu Saskiego. Myślę, że powinniśmy ten potencjometr emocji jakoś inaczej wyregulować, tak, byśmy nie musieli we własnym kraju tłumaczyć się z dwa, a nawet trzy razy z win, popełnionych, raz z niepopełnionych, koniecznie z biciem się w pierś i nie oczekiwać w zamian nic, poza jakimiś mglistymi obietnicami randez vous nad Morzem Czarnym. Taka postawa prowadzi do katastrofy, kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą, pamiętajcie o tym.
Tak wygląda w mojej ocenie, z grubsza sytuacja w polityce zagranicznej Polski, jeśli chodzi o wschód. I co na to ma nam do powiedzenie ekspert z rządu fachowców profesora Glińskiego? Otóż on blokuje dyskusje, bo nie jest ona po jego myśli. To jest coś fantastycznego. Naprawdę. Nie spodziewałem się.
Debata Braun – Maciejewski. Historię trzeba pisać od nowa
Chciałbym zaprosić wszystkich na spotkanie, a właściwie na dyskusję z udziałem Grzegorza Brauna i moim, która odbędzie się niejako w dwóch odsłonach. Na pierwsze spotkanie zapraszam do Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, to jest ten budynek naprzeciwko kolumny Zygmunta, gdzie ma swoją siedzibę Związek Literatów Polskich znany z tego, że jego członkowie nie uczestniczą w życiu publicznym i nie podejmują żadnych dyskusji na żaden temat. Pewnie dlatego, że są na to za dobrzy. No, ale my dwaj to co innego. Taki sobie reżyser i marny pisarz spotkają się ze swoimi widzami i czytelnikami w tym szacownym gmachu 13 czerwca w czwartek o 17.30. Nie mam pojęcia jaki czas przeznaczono na to spotkanie, ale z doświadczenia wiem, że nasze wieczorki trwają około 3 godzin i nikt się raczej nie nudzi. Zapraszam serdecznie. Spotkanie organizuje Instytut im. Piotra Skargi.
Kolejna odsłona naszej dyskusji będzie miała miejsce w Krakowie, we wtorek 18 czerwca. Nie znam jeszcze dokładnego miejsca spotkania, ale jutro wszystko będzie wiadome. Ponieważ będzie to moja pierwsza od bardzo dawna wyprawa do Krakowa, mam do Krakowian pytanie: czy zabierać ze sobą książki? To ważne pytanie, bo od odpowiedzi zależy czy pojadę samochodem czy pociągiem. No, chyba, że wyślę wcześniej paczkę z książkami, jeszcze zobaczymy. No więc jak zabierać te książki czy nie, a jeśli tak to ile?
Wszystkich mogę zapewnić, że o ile nasza dyskusja nie dorówna zapewne poziomem temu co prezentują panowie Sakiewicz, Semka i Śmiłowicz w swoich przeglądach tygodnia, to jeśli idzie o dynamikę na pewno będzie lepsza. Nie mam żadnych wątpliwości. Ze względu na potencjalnie słaby i niemerytoryczny poziom naszych dywagacji, nie zostają one pokazane przez żadne liczące się internetowe medium, nie będzie nagrania dyskusji pomiędzy mną a Braunem, ani w salonie24 ani w niezależnej. Będzie jedynie na portalu www.pch24.pl . Jeśli więc ktoś chce zobaczyć całość na żywo i nie chce czekać, aż to się pokaże w sieci, najlepiej by stawił się osobiście. Przypominam: 13 czerwca, godzina 17.30 Dom Literatury naprzeciwko kolumny Zygmunta, 18 czerwca Kraków, miejsce póki co nieznane. Zapraszam.
Książki zaś i płyty można kupić na reaktywowanej stronie www.coryllus.pl. W sklepie www.multibook.pl, w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl oraz w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, oraz w księgarni Wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34. Zapraszam. 14 czerwca o 17.00 odbędzie się mój wieczór autorski w Kielcach, w bibliotece publicznej przy ul. Ściegiennego 13 o godz. 18.00. To jest środek miasta i podobno łatwo tam trafić.
Inne tematy w dziale Polityka