Dominika Ćosić Dominika Ćosić
1840
BLOG

Celebryci i wybory

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Polityka Obserwuj notkę 19

Rozumiem, że tzw. celebryci są takimi samymi obywatelami jak pozostali mieszkańcy Polski. I w związku z tym mają prawo wyborcze i prawo do sympatii politycznych. Ale co mnie, na Boga obchodzi, na kogo głos oddadzą gwiazdki serialowe? Nie mówiąc już o sytuacji, w której wciąż jednak dziennikarz publicznie przestrzega przed głosowaniem na jedną z partii. Gdybym ja sobie na coś takiego pozwoliła, dostałabym po uszach.

Popularność ma wiele stron, można ją także wykorzystywać do wyższych i tak zwanych wyższych celów. Takich jak namawianie do określonych działań - od badań na prostatę, robienia testów na HIV (popieram absolutnie! I tak o wiele za mało się o tym mówi), oddawania honorowo krwi (nie chwaląc się ostatnio zadebiutowałam w tej dziedzinie), przez zachęcanie do picia mleka i czytania na wyborach politycznych kończąc. Mnie osobiście średnio przykład innych potrafi zachęcić do określonych aktywności politycznych, ale rozumiem, że są ludzie, idący za przykładem ludzi znanych i lubianych.

No i właśnie. To, że znani i lubiani zachęcają do chodzenia na wybory i oddawania w nich ważnych głosów - OK.

Wątpliwości zaczynam mieć, gdy obnoszą się ci celebryci ze swymi sympatiami politycznymi, a zwłaszcza, gdy czynią to histerycznym głosem na zasadzie "nie pozwólmy wrócić reżimowi!". O ile usprawiedliwiam mojego byłego kolegę z Wprost, Roberta Leszczyńskiego (mam do niego słabość za postawę w stosunku do Kosowa i Serbii), który startuje w wyborach i jest w tym uczciwy bo stawia się w tym momencie w pozycji kandydata politycznego a nie dziennikarza, o tyle postawa innego tzw. kolegi po piórze, a raczej mikrofonie zdecydowanie mi się nie podoba. Myślę o, wciąż przecież dziennikarzu, Jakubie W. , który właśnie z maciczną zgoła histerią przestrzega przed mrocznymi czasami IV RP. Może przez pobyt w Brukseli coś umknęło mojej uwadze, ale pan Jakub W. nie został chyba za owych mrocznych czasów wtrącony do kazamatów, nie oblano go też chyba kwasem siarkowym ani też nie stracił pracy i dóbr osobistych wszelakich. Nie może zatem uznać się za ofiarę represji. Ale rzecz jasna, w jego logice brak doświadczenia osobistego nie stoi w sprzeczności z wyrażaniem tzw. doświadczenia ogólnego. Jedno mnie najbardziej irytuje - gdybym to ja, pył marny, pozwoliła sobie na podobne w duchu wystąpienie i deklarację, odsądzono by mnie jako dziennikarza od czci i wiary. No więc jak mówi młodzież w Brukseli "o co kaman chodzi"? Wszak panuje u nas nie tylko wolność i braterstwo, ale i równość.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka