Na co dzień wszyscy stykamy sie z problem zamieszczania w prasie codziennej, internecie, radiu i telewizji, materiałów o wyraźnie antypolskiej i obraźliwej dla nas wymowie.
Każdy porządny Polak myśli sobie wtedy:
Jak temu zapobiec?
Jak spowodować aby mnie nie obrażano w moim własnym kraju?
Aby nie znieważano pamięci bohaterów narodowych?
By już więcej żaden cham i łobuz nie znieważał pamięci Naszego Papieża?
W okresie międzywojennym istniał w naszym Kraju sposób na dyscyplinowanie wywrotowych i antypolskich redakcji gazet.
Sposób który był niezwykle skuteczny i dość szybki w działaniu.
Nie była to, jak zapewne przypuszczacie, cenzura, lecz tak zwane sanowanie.
Sanowanie czyli uzdrawianie.
Metoda ta polegała na tym iż panowie oficyjerowie po wypiciu kilku głębszych dla kurażu, udawali się do "zaprzyjaźnionej" redakcji i tam spuszczali redaktorowi naczelnemu taki wpier..., że aż mu dupa od płazowania szablami pękała.
Czasem gdy panów oficyjerów była większa ilość, wpier... dostawali też i inni redaktorzy co jest o tyle sprawiedliwe i uczciwe iż w tworzeniu gazety bądź też audycji radiowej czy też telewizyjnej, bierze udział większa grupa osób i rozsądnym oraz słusznym wydaje się aby "wynagrodzić " za to wszystkich.
Toteż gdy stawało czasu, sanowano wszystkich bez wyjątku zaś wyposażenie inkryminowanej redakcji w postaci krzeseł i stołków łamano na grzbietach sanowanych co znowu jest o tyle rozsądne iż rozbijanie ich o ściany jest marnotrawstwem i bezsensownych niszczeniem trwałego mienia jakim są ściany budynku stanowiące własność właściciela budynku w którym owa wywrotowa redakcja wynajmowała pomieszczenia.
Maszyny do pisania wyrzucano przez okno uważając roztropnie aby nie trafić kogoś na ulicy, bo zawszeć mógł to być ktoś o nastawieniu patriotycznym co z kolei byłoby silnie niesprawiedliwe i ze wszech miar karygodne.
Po sanowaniu panowie oficyjerowie udawali się do ulubionej knajpy i tam popijając ulubione trunki omawiali co bardziej pikantne szczegóły akcji oraz wzajemnie gratulowali sobie co bardziej efektownych działań ozdrowieńczych.
Tego rodzaju metody z reguły skutkowały i gazety z natury działające na szkodę Polski przybierały nieco inną linię polityczną w obawie przed ponowną wizytą ekipy uzdrowicielskiej.
Oprócz całych redakcji sanowano również pojedyncze osoby, jak to na przykład Juliana Tuwima czy też Dołęgę-Mostowicza.
Miły ten zwyczaj zanikł był w okresie powojennym, albowiem wtedy to do władzy doszły bezrolne chamy i obcokrajowcy na stałe zamieszkali na naszym terytorium, wyniesieni na stołki ruskimi bagnetami, zaś redakcje wszystkich gazet zostały opanowane przez antypolski i zdradziecki element.
Co prawda ci którzy zakładali owe gazety dawno zdechli zaś ich ścierwo pożarły larwy i robaki ale duch tych męt niczym dybuk tkwi w umysłach ich nędznych potomków do dziś i przy wsparciu oczadziałych ich miazmatami co głupszych obywateli zatruwają oni umysły nieświadomych tego faktu Polaków.
Myślę że sytuacja dojrzała do tego aby na nowo reaktywować zwyczaj sanowania tak go modyfikując aby nie naruszyć przy tym prawa i nietykalności osobistej sanowanych lecz aby poprzez wywarcie na nich presji moralnej skłonić ich do publicznego wyrażania opinii zgodnych z polska racja stanu.
I tylko jedna myśl mnie nurtuje.
Jak to zrobić bez bicia?
Inne tematy w dziale Polityka