Żona ambasadora Żona ambasadora
49
BLOG

Miłosz litewskim poetą był

Żona ambasadora Żona ambasadora Kultura Obserwuj notkę 0
 

Cukier krzepi, a podróże kształcą. Nie tylko te dalekie. I rzut beretem od Polski można przecierać oczy z niedowierzaniem. Wcześniej myślałam, że śladów wielkich Polaków łatwiej szukać tuż za polską granicą niż, powiedzmy, w słońcu Peru. Zanim nie pojechałam na Litwę.

Litwini chętnie i z dumą pokazują to, co wspaniałe w ich kraju. A jest tego niemało. Mnie najbardziej uderzył prymat dzikiej przyrody: kilometrami brak jest jakichkolwiek śladów cywilizacji poza drewnianymi domkami z rzadka majaczącymi w oddali. Można zwariować albo zostać poetą.

Trochę czuć tu już klimaty Północy (spokój, architektura), a z elementów bardziej „wschodnich” rzuca się w oczy mała życzliwość i wzajemna nieufność ludzi.

Polaków oczywiście najbardziej interesują pamiątki po rodakach urodzonych na Litwie. Żelazne punkty standardowej wycieczki to miejsca, w których mieszkali Adam Mickiewicz (Adomas Mickevicius) oraz Czesław Miłosza (Ceslovas Milosas).

Odwiedzam i ja rodzinny majątek Miłosza, a raczej to, co po nim zostało (dziś muzeum i tzw. miejsce spotkań). Okoliczna przyroda urzeka i równocześnie niepokoi; niemal czuć te leśne byty, o których wszyscy co nieco czytaliśmy w szkole w utworach naszych narodowych wieszczów. Naprawdę mocne wrażenie.

Poza przyrodą, w osłupienie wprawił mnie jeszcze jeden element krajobrazu.

Zdjęcie zrobione w tamtym miejscu przedstawia napis na tablicy informacyjnej, jednej z dwóch, jakie tam stoją (po angielsku i po litewsku). Po polsku nie ma, ale wkrótce „ma być” (tak przewodniczka mówiła w maju).


Zwracam uwagę na zdanie Czesław Miłosz spent nearly 50 years abroad (in Poland, the USA, France), and he returned to his native Lithuania in 1992.”
Zdanie to jest jedynym, w którym słowo „Polska” pada w bezpośrednim w odniesieniu do Miłosza. A gdzie „polski pisarz” czy choćby „polskie pochodzenie”? Nie ma, Polska występuje tu jako „zagranica” (obok Stanów i Francji), z której Miłosz powraca na Litwę w 1992. Szok. Nie wspomniano, że wrócił na chwilę, a na stałe osiadł w Krakowie (1993), gdzie mieszkał do śmierci (2004). Pominięto fakt, że nagrodę Nobla przyznano mu za „twórczość w języku polskim”. Poza tym zastanawia słówko „native” w odniesieniu do Litwy. 
 

Rozumiem złożone kwestie tożsamości oraz skomplikowaną historię Europy Środkowej, ale to już gruba przesada. Że Niemcy i Rosja próbują pisać historię na nowo to już wiemy, ale żeby Litwini?

W pierwszej chwili byłam naprawdę wstrząśnięta. Niepotrzebnie: przecież to norma, że każdy ciągnie historię w swoją stronę. Bitwy pod Grunwaldem nie wygraliśmy my – wg Białorusinów czy Litwinów zwyciężyli oni. U nas nie wspomina się o tym słowem, podobnie jak np. o wątpliwościach co do narodowości Kopernika. Niedawno niektórzy polscy dziennikarze wyrażali zdziwienie, że to Litwini kręcą film o zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem. Oraz, że w roli ojca sukcesu wystąpi tam Wielki Książę Witold, a nie polski król Jagiełło. Ale jak to? I pytanie podstawowe: dlaczego to nie MY kręcimy taki film na 600. rocznicę Bitwy (oczywiście z PRAWDZIWĄ wersją wydarzeń).

Litwini chwalą się też, że ich kraj był kiedyś „od morza do morza” (doświadczyłam tego w międzynarodowym akademickim towarzystwie), pomijając drobny fakt, że to było w parze z Polską.

Z kolei my nie możemy uwierzyć, że Rosjanie świętują rocznicę wypędzenia z Kremla Polaków w XVII w. (czyżbyśmy przebywali tam z przyjacielską wizytą...?). Przeciętni Rosjanie są natomiast święcie przekonani, że pomogli nam odbudować kraj po wojnie, a my odpłacamy im teraz niewdzięcznocią (sic!). To nie tylko kwestia mocarstwowej propagandy, ale i prosta psychologiczna prawdidłowość: nie lubimy o sobie myśleć źle.

Spotkałam się kiedyś z dziwnym poglądem, że historii powszechnej nie powinno się nauczać w szkołach. Najśmieszniejsze, że te słowa padły z ust osoby, która ma w kieszeni doktorat z historii. Niedopowiedzenia i niepewności, których w historii wiele, każde państwo interpretuje bowiem na swoją korzyść. W ten sposób szkoła jako instytucja państwowa buduje patriotyzm i narodową spójność.

Wartość poznawcza tych nauk jest niewielka, za to prawie każdy obywatel staje się dumny ze swojego kraju (niezależnie czy obiektywnie jest z czego). Może nawet odda życie za swój wyjątkowy naród, który dzięki bohaterom bez skazy jakoś przetrwał przykrości ze strony mniej fajnych sąsiadów. I o to chodzi.


M.

PS A. Michnik określił kiedyś Miłosza mianem „Kosmopolak”. Ciekawe jak będzie „Kosmolitwin” po litewsku...

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura