Ośmieszyć się do granicy skretynienia , to raczej bardzo trudno , ale jeżeli czyni się to na własne życzenie to niesłychanie łatwo i bardzo skutecznie                                                                                           Otóż wyszła książka kpt. Tadeusza Wrony. Właśnie tego kapitana, który dwa lata temu nie mogąc wysunąć podwozia w Boeingu PLL Lot lądował samolotem na lotnisku na Okęciu, że tak powiem na brzuchu. Dzięki jego doświadczeniu oraz zdolnościom nabytym w pilotażu szybowców wszystko zakończyło się szczęśliwie, że używając kolokwializmu, przysłowiowy włos nikomu z głowy nie spadł i w żadnej mierze nie ucierpiał. Przyczyną tej awarii  był zwykły, wielkości paznokcia bezpiecznik, który, prawdopodobnie przez naziemną obsługę techniczną został wypięty. Obecnie ku końcowi mają się działania wyjaśniające Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Z napływających przecieków wiadomo, że kpt Wronie nie zostaną przedstawione jakiekolwiek zarzuty, bowiem działał zgodnie z wymaganymi procedurami, oraz zaleceniami producenta samolotu (Boeing) zawartych w trakcie licznych szkoleń polskich pilotów zatrudnionych w PLL LOT. Tak więc kpt. Tadeusz Wrona w tamtych dramatycznych chwilach  działał na najwyższym poziomie wyszkolenia, zgodnie z procedurami i zawartymi w „Checklist” instrukcjami postępowania. Wykonał wszystko zgodnie ze sztuką pilotażu, zgodnie ze wszystkimi wymogami do których przez szereg lat był przygotowywany 

  I tu przed szereg ze swym komentarzem pojawia się nie kto inny jak szczególny znawca wszelkich elementów latających Tomasz Hypki       - No przecież,  nawet gospodyni domowa – każda -  doskonale wie, że używając np. żelazko, gdy przestanie działać natychmiast sprawdza bezpiecznik.                                                    

 ------------------------------------------------------------------------------------------------  No panie Hypki, nie bądź aż taki szybki, bo tow. Pawkę z tow. Flanelką prześcigniesz. - no bój się pan Pana Boga.                              Ale żeby gosposię do takiego pilota, z takim wyszkoleniem, a zwykłe żelazko do Boeinga 767 porównać?