W kilkumilionowej Warszawie prawie nie ma prostytucji - przynajmniej według oficjalnych danych Komendy Stołecznej Policji. Niewiarygodne?
Rosjanka, zatrzymana za sutenerstwo.
Udało nam się dotrzeć do informacji, że warszawska policja praktycznie nie odnotowuje przypadków kupczenia usługami seksualnymi w formie opisanej przez Kodeks Karny. Oczywiście należy pamiętać, że nie jest zabroniony sam akt prostytucji tylko czerpanie z niego korzyści przez osoby trzecie. Tym niemniej wydaje się to być dziwne zważywszy na chociażby powszechnie dostępne ulotki zachęcające do skorzystania z usług "domów publicznych". Czy mamy rozumieć, że właściciele takich "firm" robią to z dobroci serca a nie za wypracowane przez "dziewczyny" pieniądze?
- Na na terenie miasta stołecznego Warszawy w okresie od stycznia do września 2010 roku stwierdzono 10 przestępstw z artykułu 204, paragraf 3 KK, czyli stręczycielstwo, kuplerstwo, sutenerstwo - powiedziała nam Beata Wlazłowska, aspirant z Biura Rzecznika Komendy Stołecznej Policji.
Wygląda na to iż warszawianie żyją prawie w absolutnej cnocie, a korzystanie z usług prostytutek jak też czerpanie z niej korzyści przez stręczycieli nie ma miejsca. Jaka jest prawdziwa skala działania stołecznych "agencji towarzyskich"? Nie jesteśmy w stanie tego określić. W Krajowym Rejestrze Sądowym przybytki te zarejestrowane są na osoby fizyczne.
Raz na jakiś czas fikcyjna rzeczywistość pęka. W miniony weekend wolscy policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu zatrzymali Rosjankę która w wynajętym mieszkaniu urządziła "dom schadzek". Pracujące tam prostytutki codziennie przekazywały wysokie kwoty kobiecie w ramach "opłaty". Grozi jej do trzech lat więzienia.
KOMENTARZ
Zatrzymanie Rosjanki umożliwił zebrany materiał dowodowy. Dlaczego nie można zebrać dowodów na łamanie prawa przez oficjalnie reklamujące się "agencje towarzyskie"? Być może zatrzymanie obcokrajowca związane jest z "regulacją rynku" przez rodzime "podmioty dominujące" w tej branży.
