
W roku 2003 Silvio Berlusconi zaproponował pewnemu mało znanemu, niemieckiemu socjaliście skromną rólkę nazistowskiego kapo w jednym ze swoich filmów. Martin Schulz, bo o nim mowa, propozycji nie przyjął. Podobno zaważył brak autentyzmu w realizacji włoskich filmowców. Schulz nie mógł się pogodzić z tym, że występując musiałby mówić po włosku. Mimo tego, sam fakt chęci zatrudnienia go we włoskim show biznesie, stał się trampoliną dla dalszego sukcesu.
Ostatnio, pomimo sprawowania wysokich funkcji w PE, gwiazda niemieckiego polityka zaczęła przygasać. Remedium na taki stan może okazać się kolejna propozycja kariery filmowej, tym razem ze strony filmowców z Polski, gdzie jak wiadomo, każda wypowiedź germańskich przyjaciół (vide Schroeder, Steinbach) przyjmowana jest z entuzjazmem. Podobno Martin od dawna marzy o jakiejś monumentalnej roli w jednym z niskobudżetowych sitcomów produkowanych w naszym kraju i już rozpoczął odpowiednią kampanie promocyjną, wykorzystując znaną agencje PR - SLD/LiD - kierowaną przez wybitnych specjalistów od kształtowania wizerunku jak Aleksander Kwaśniewski czy Marek Siwiec.
Nie wiemy jakie są rzeczywiste szanse uroczego Martina na spełnienie swoich marzeń. Apelujemy jednak do naszych rodzimych producentów filmowych o stworzenie jakiejś kameralnej komedyjki osadzonej w realich II Wojny Światowej, w której Schulz mógłby pokazać cały swój potencjał. Może to być coś na miarę słynnego “Allo, allo” lub w ostateczności remake “Stawki większej niż życie” gdzie z powodzeniem (i autentyzmem!) mógłby on zastąpić Emila Karewicza.
A więc do dzieła panowie producenci! Zróbcie coś!! Talent tej miary co Martin Schulz nie może marnować się w polityce. Jego miejsce jest na scenie… lub w kabarecie.
Niech żyje przyjaźń polsko-niemiecka!!!
Pozdrawiam
PS: Przypisy do zdjęć: 1. Martin Schulz z pasją przemawia; 2. Martin Schulz z pasją poucza swoich przydup… kolegów z SLD.
Inne tematy w dziale Polityka