eryk wiking eryk wiking
2571
BLOG

Dziękuję Fronczewskiemu, Kurdej-Szatan i innym obrońcom "wolnych" sądów.

eryk wiking eryk wiking Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Ponoć Mark Twain powiedział kiedyś, że lepiej wcale się nie odzywać i wydawać się głupim, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Szkoda, że ów rezolutny bon mot przyszedł mi do głowy po obejrzeniu wypowiedzi aktora Piotra Fronczewskiego na temat "wolnych" nomen omen  sądów.  Szkoda, bo Fronczewskiego zawze jako tako  ceniłem, miedzy innymi za rodzaj  publicznej  powściągliwości.  Wspominając zaś o "wolnych" sądach, świadomie użyłem sformułowania "nomen omen", gdyż w opinii wielu znawców tematu,  polskie orzecznictwo sądowe  rzeczywiście uznawane jest za jedno z  najwolniejszych w Europie.

Zanim się rozwinę, najpierw krótko, co sprowokowało mnie do napisania tej notki.

Otóż parę dni temu trafiłem w necie na filmik z udziałem wspomnianego aktora P. Fronczewskiego, przestrzegającego widza przed konsekwencjami zaniechania walki o tzw.  Wolne Sądy. Opowiada na tym filmiku Pan Fronczewski rodzaj anegdotki, z której dowiadujemy się, co by to było gdyby, ciebie widzu,  na drodze,  spotkała kolizja drogowa, a drugim jej  uczestnikiem i  winowajcą, była jakaś ważna figura polityczna czy ktoś z jego rodziny... "Masz pewność - pyta retorycznie aktor, - że taki umocowany partyjnie sprawca wypadku będzie na tyle heroiczny  by kierować  się literą prawa?"

Coś mniej więcej takiego ...Wniosek z tego ma płynąć taki, że zwykły  obywatel, w zderzeniu z sędzią , podlegającym  politycznemu zwierzchnictwu  jest bez szans na sprawiedliwość. Sędzia zależny od polityka będzie się go bał i będzie wykonywał jego polecenia. Coś jak ten znany sędzia z Gdańska, Milewski, co prawie aportował przez telefon w trakcie dziennikarskiej prowokacji, kiedy myślał, że rozmawia z kimś z kancelarii Tuska.

Myślałem, że Pan Fronczewski, jest jednak  od tych wszystkich obrońców Milewskiemu podobnych trochę bardziej kumaty. Być może Pana Fronczewskiego tak ujęła słitaśna szlachetność swojej własnej (czy na pewno?, o tym za chwilę)  argumentacji , że nie zwrócił uwagi,  ile w niej dziecięcego wręcz infantylizmu... Przecież ów wywód,  równie dobrze,  mógłby posłużyć za argument, przeciwników takich akcji jak ta z "wolnymi sądami". Wystarczy, że za kołkiem posadzimy pijanego sędziego, którego nikt prócz jego kolegów z sędziowskiej korporacji,  nie jest w stanie odwołać, a dopiero rodzi nam się wizja szarego obywatela zderzającego się ze ścianą niemocy wobec  władzy. Trzeciej władzy.  Na polityków to możemy mieć jeszcze jako taki wpływ, podczas cyklicznych wyborów powszechnych a na takiego cwaniaka, którego na stanowisko sadzają koledzy po fachu, co ..? Tutaj dopiero otwiera się przestrzeń dla kafkowskich scenariuszy. Nie wpadł był na to Pan Fronczewski zanim głos swój charakterystyczny zabrał i twarzy swej rozpoznawalnej użyczył...? Szkoda było mi czasu, żeby się nad tym zastanawiać.

Cały wywód Pana Fronczewskiego potraktowałem  jako kolejne potwierdzenie sentencji Marka Twaina o milczeniu i głupocie, o której wspomniałem wyżej, gdy po kilku dniach w podobnej akcji zobaczyłem  inną bohaterkę świata polskiej quasikultury. Barbarę Kurdej-Szatan. W swoim filmiku  podawała przykład bardzo zbliżony do tego z jakim mieliśmy do czynienia przy okazji Fronczewskiego, co zaprowadziło mnie do oczywistego wniosku, że sprawa jest starannie aranżowana i nie ma tu mowy o żadnych przypadkowych, spontanicznych aktach, rozpasanej niewinne  bezmyślności, ludzi uważających się za inteligentnych. Oczywistym stało się, że mamy do czynienia ze zorganizowaną profesjonalnie akcją, za którą prócz wymienionych postaci stoi cały warsztat scenariuszowo realizacyjny.

Dla Basi  Kurdej-Szatan, twórcy akcji wymyślili przykład sąsiada, który w ramach budowlanej  samowoli stawia nam pod oknami olbrzymią chawierę,  przysłaniając nam cały widok z okien. Sąsiadem potworem w tej opowieści jest oczywiście ktoś z partii rządzącej, badx jego rodziny.  Najlepiej by było oczywiście gdyby to był ktoś z ministerstwa sprawiedliwości.

Nie muszę pisać chyba, że ci, do których te filmy są kierowane w owym sąsiedzie widzą zapewne, nienawistnie uśmiechającego się  Ziobrę, względnie kogoś z jego najbliższego otoczenia. I to samo. Podobnie jak w poprzedniej historyjce, tak i tu, wystarczy wsadzić w  miejsce złego sąsiada Ziobry,  jakiegoś sędziego, z lokalnej miejscowej sitwy i znowu nam wyjdzie, że z dwojga złego lepszy polityk. Lepszy, bo znacznie prościej  odwoływalny. Choćby za pomocą kartki wyborczej.

No ale taka konstatacja to już chyba odrobinę za dużo na jedną, celebrycką główkę, zatroskanej "wolnoscią" sądów Pani Basi z telewizji.

Smutne, że komuś wydaje się, iż rozumie więcej tylko dlatego ,ze widzi siebie na ekranie telewizora częściej niż przeciętnego Kowalskiego.  Dotyczy to zwłaszcza Piotra  Fronczewskiego, bo umówmy się, że  po Pani Basi niewielu spodziewało się czegoś więcej.


Tym z kolei, którzy tę dwójkę gigantów intelektu,  w całą tę propagandową akcję wkręcili należy pogratulować. Wyszło to,  czego chcieli. Równie przenikliwa jak Pan Piotr i Pani Basia,  reszta społeczeństwa, ta walcząca o to, żeby sądy nadal pozostały wolne,... Wszyscy Oni,  za pomocą  fejsa , tweeta,  czy Bóg wie czego jeszcze, będą  multiplikować te bezmyślne treści w setkach tysięcy egzemplarzy i wieńczyć w ten sposób dzieło intelektualnego spustoszenia. 

A Piotr Fronczewski i Pani Kurdej-Szatan przyłożyli do tego swoją celebrycką rękę. Dziękujemy wam za to bardzo. Nie zapomnimy wam tego.

Podpisałbym "My widzowie" ale nie należę.




eryk wiking
O mnie eryk wiking

Ten blog bierze udział w konkursie na blog 1000-lecia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo