"Badacz natury ludzkiej" - tak się przedstawiał pan Samuel Pickwick, a ja to przytaczam dlatego, że być może ktoś taki przydałby się teraz do objaśnienia tego, co nas otacza - a z czym człowiek bez stosownych kompetencji nijak sobie poradzić nie może. No, bo tak: rozmaite badania opinii publicznej, a było ich trochę, pokazywały dobitnie, że - czego, jak czego - ale przedsięwzięć o wielkiej wadze, przypominających przedwojenną budowę Gdyni życzy sobie większość mieszkańców naszego kraju. Nie piszę - Polaków; robię to celowo, a dlaczego - to temat dla osobnych rozważań i wymiany opinii. Te przedsięwzięcia - to, rzecz jasna CPK, atom, port kontenerowy itp.; nie warto wymieniać, bo wiadomo. A poza tym - sprawy spoza sfery materii, choć nie całkiem: bezpieczeństwo, czyli silna armia i ochrona przed niechcianą migracją oraz możliwość decydowania o własnych sprawach bez nadmiernej potrzeby oglądania się na obcych. Jednym słowem - wszystko, czego możnaby życzyć swojemu krajowi, a tym samym - sobie.
Bywa, że - mając na widoku jakiś cel - człowiek jest gotów do wysiłku, a nawet znacznych poświęceń, aby go tylko osiągnąć. Piszę - bywa, bo znacznie częstsze okazuje się oczekiwanie, aby on - ten cel - sam wpadł do gęby niczym przysłowiowy pieczony gołąbek. Ot, zwyczajne lenistwo i zrozumiałe skądinąd oczekiwanie, aby coś się samo zrobiło. Natomiast praktycznie nie zdarza się, żeby człek - coś sobie umyśliwszy albo zaplanowawszy - następnie uczynił wszystko, byle tylko tego nie dopiąć; byłoby to wbrew logice, biorąc na zdrowy rozum. Przecież - chcąc zarobić więcej, nie odmówisz przyjęcia nadarzającej się podwyżki; kto działałby przeciw sobie?! A jednak taki casus nam się jesienią ubiegłego roku przydarzył; odesłano na bocznicę władzę, która te wszystkie prorozwojowe i pożądane przez większość obywateli przedsięwzięcia obmyśliła, więcej - nawet po trosze rozpoczęła, a wybrano inną, całkowicie tym dziełom niechętną. Taką, co w dodatku nigdy tej niechęci ani trochę nie kryła; nikt tym razem nikogo nie oszukiwał. I nie było też tak, że za programem rozwojowym optowali wyłącznie zwolennicy PiS; chyba drugie tyle znalazło się w szeregach, najogólniej rzecz biorąc, stronników Tuska. I to ich dotyczy ten paradoks: za, a nawet przeciw. Dlatego wspomniałem o tym badaczu natury ludzkiej - no, bo co to jest: chce się czegoś, a robi coś całkiem przeciwnego; nic, tylko - delikatnie rzecz ujmując - brak konsekwencji, a nieco dobitniej - jakieś rozdwojenie czy zgoła to, co w medycynie ma starogrecką nazwę oznaczającą rozszczepienie umysłu.
W pewnym starym filmie wieśniak, uświadomiony przez sąsiada, że człowiek sam sobie szkodzi przy pomocy różnych osiągnięć cywilizacyjnych, jako to: atom, nawozy sztuczne itp. - we wzburzeniu zapytuje: - "to czy on, ten człowiek ma nasrane w głowie, że sam sobie koło dupy robi?!" To chyba nieźle przystaje do tego, o czym tu mowa. I co tu jeszcze dodać... może coś z Konwickiego: "każde społeczeństwo ma to, na co zasługuje" - albo: "głupota jest mądrością narodu".