wariant wariant
934
BLOG

Honor - słowo nieużywane

wariant wariant Kultura Obserwuj notkę 2

 


Słownik stosowanej poprawnej polszczyzny ulega nieustannym redukcjom. Coraz mniej słów z niego chce się lub wypada używać, a coraz więcej z nich staje się zabytkami polskiej mowy. Tak jest właśnie ze słowem honor.

 Słowo „honor” jest w naszym dzisiejszym społeczeństwie słowem wstydliwym. Nie wiem już, od kiedy takim zaczęło być - wszak pamiętam, że dewizą narodową Rzeczpospolitej były (są?) słowa Bóg, Honor, Ojczyzna - może od czasu, kiedy Adam Michnik nazwał Czesława Kiszczaka człowiekiem honoru, a może od momentu, w którym niektórzy - za Racinem - stwierdzili, że honor bez pieniędzy może być tylko chorobą i dopóki się na wszystkie sposoby nie dorobią, o honorze należy zapomnieć. Tak niedawno przecież jeszcze, nawet w czasach mojej młodości, kiedy panowała socjalistyczna rozdzielność słów i myśli, słowo honor było słowem bardzo ważnym, używanym na co dzień, którego zmaterializowane przykłady podawano w szkołach i to nie tylko na lekcjach historii. Więc co się stało, że słowo to przestało być nie tylko modne, ale zaczęło być słowem wstydliwie nieużywanym?

Wszak na siedzibie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nadal jest napis „Honor, Ojczyzna”.

 Zdarza się też – co prawda coraz rzadziej – że niektórzy nauczyciele historii mówią o naszych i obcych bohaterach, a trudno wtedy nie użyć słowa bohater czy bohaterstwo. Bo nadal wierzę, że w społeczeństwie, w dużej jego części, słowo to ma nadal żywy oddźwięk, ale jedynie zeszło do podziemia, do ludzkiej podświadomości i czeka w niej na lepsze czasy. Bo aż tak bardzo się nie zmieniliśmy. Przecież większość z nas jednak ma w sobie podstawy moralne, wyrosłe na bazie kultury chrześcijańskiej. I dla większości z nas to, co nazywa się honorem, a także jego brakiem, ma wciąż duże znaczenie

 Za Słownikiem języka polskiego honor to „godność osobista, dobre imię, cześć”, a za wikipedią „honor to postawa, dla której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne i czasami skłonnością do przesadnej reakcji na naruszenie tych zasad”.

 Tamże za honorowe uznaje się m.in. przyznanie się do błędu, dotrzymanie słowa, bronienie podwładnego, zwrot długu bezinteresowna pomoc w nagłych wypadkach, obrona ojczyzny, podtrzymywanie swoich racji a za niehonorowe kłamanie w żywe oczy, nie poznawanie kolegów w potrzebie, napuszczanie ludzi na siebie, kopanie leżącego, zmiana poglądów w zależności od sytuacji i lizusostwo.

 Nadal przecież jesteśmy dumni ze swego państwa, nawet jak na niego narzekamy. A duma narodowa to nic innego jak honor przeniesiony na skalę całego państwa. I ten narodowy honor to jest to coś, co służy budowaniu więzi grupowych i sprzyja wzmacnianiu zbiorowej tożsamości. Wciąż dla nas symbolem honoru jest Zawisza Czarny, a jego brakiem Targowica.

 Honorem jest także rezygnowanie z własnych celów w imię ugody narodowej. Pewnie ta drzemiąca w nas, a nie wysłowiona potrzeba honoru, była powodem dużego poparcia 4 lata temu idei POPiS – u, wspólnego działania dwóch największych sił politycznych dla naprawy Polski. Nie wyszło. Dlaczego?

 W pamięci starszego pokolenia są jeszcze nazwiska takie, jak kapitan Raginis, heroiczny dowódca bitwy pod Wizną, który ciężko ranny, dopełnił słów złożonej przysięgi, pozostał na stanowisku dowodzenia i popełnił samobójstwo. Na tym miejscu jest dziś tablica z napisem - Przechodniu, powiedz Ojczyźnie, żeśmy walczyli do końca, spełniając swój obowiązek.Może pamiętamy obrońcę polskiego wybrzeża, pułkownika Dąbka, pochodzącego z Niska, który w obliczu nieuchronnej klęski, odebrał sobie życie strzałem w głowę, majora Hubala, ale i żołnierzy z Westerplatte, obrońców Poczty Gdańskiej i wielu innych.

Powie ktoś: co pan tu nam z wojną i tamtymi czasami wyjeżdżasz, nie bądź pan śmieszny, to nie ten świat. Nie ten, rzeczywiście.

 O bohaterstwie na dzisiaj Maria Szyszkowska pisze tak: „Być człowiekiem honoru, to znaczy wypełniać cały szereg czynności w swojej pracy z poczucia obowiązku, wewnętrznej powinności, nie zaś ze względu na przewidywane korzyści. To znaczy nie zawodzić pokładanego przez innych zaufania i czuć się związanym podjętymi przez siebie obowiązkami”. Też śmieszne? Pewnie, dla bardzo wielu, też.

 Gdyby nie pewne ale, powiedziałbym, że w naszym społeczeństwie, tak jak w innych społeczeństwach zachodniej Europy, zachodzi coś, co antropolodzy nazywają przejściem od społeczeństwa, w którym dominuje kodeks honorowy, do społeczeństwa, w którym dominuje kodeks prawny. Bo to „ale”, to właśnie przeświadczenie, że nasze społeczeństwa nie dorosły do tego, by się oprzeć tylko na samym kodeksie prawnym, szczególnie gdy jest on oparty wyłącznie na prawach ustanowionych przez ludzi. W naszych społeczeństwach sam kodeks prawny jest często bronią w rękach spryciarzy, oszustów, kombinatorów i bez kodeksu honorowego, bez zaszczepionego w nas poczucia honoru, jest on diabła wartą pisaniną.

 Te refleksje – tak to bywa w życiu – naszły mnie, kiedy pod koniec roku analizowałem rok miniony. Podsumowania bywają smutne. Są one tym smutniejsze, kiedy człowiek zawodzi się na ludziach, którzy stanowili dla niego wyznacznik, wzorzec postępowania. Kiedy widzi, jak bardzo się mylił w ocenach. I wtedy najwięcej pretensji ma do siebie. Za zbytnią wiarę, za naiwność. Pozytywne w tym wszystkim jest jedynie to, że ze starym rokiem nie odeszła ode mnie - mimo wszystko - wiara w wartości. Także w tę nie wypowiadaną dziś słowami, chociaż nadal dla wielu bardzo ważną, w honor.

 Bo nadal jest wielka liczba ludzi, dla których honor  nie kojarzy się wyłącznie z honorarium.

  

wariant
O mnie wariant

Zasadniczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura