W ubiegłym tygodniu Niemcy ustami minister obrony Niemiec Christine Lambrecht zaoferowały Warszawie system obrony przeciwrakietowej Patriot, aby pomóc w zabezpieczeniu przestrzeni powietrznej Polski.
Szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że Warszawa przyjmie pomoc od Berlina za co podziękował.
Prezydent RP – zwierzchnik sił zbrojnych – też z wdzięcznością przyjął propozycję Niemiec.
Aż tu nagle prezes PiS oświadczył, że patrioty powinny trafić nie do Polski tylko na Ukrainę i bronić polskiej granicy!
Natychmiast Szef MON Mariusz Błaszczak bez uzasadnienia zmienił zdanie i powtórzył za prezesem Kaczyńskim, że patrioty powinny trafić na Ukrainę
Prezydent RP – zwierzchnik sił zbrojnych – bardzo się zdziwił zmianą stanowiska ministra i zamilkł. Żadnego stanowiska nie zajął.
Na to nie zgodził się rząd w Berlinie argumentując, że "system Patriot jest częścią zintegrowanej obrony powietrznej NATO, co oznacza, że jest przeznaczony do rozmieszczenia na terytorium NATO. Ukraina takim terytorium nie jest.
To znaczy, że rząd Polski nie zna reguł obronnych NATO!
Świat zamilkł zdumiony. Ci co głosu nie stracili przypominają, że w krajach „normalnej” demokracji parlamentarnej partia rządząca natychmiast zwołała by konwent i w trybie pilnym odwołała szefa partii za polityczne stanowisko wrogie państwu sojuszniczemu w czasie wojny ze wspólnym wrogiem całej wspólnoty, której te państwa są członkami.
No cóż. Głosiciele tego poglądu nie znają Polski w takim samym stopniu jak Kaczyński nie zna Europy i regulacji prawnych działania NATO.
Czy takie państwa mogą być zrzeszone w jednej wspólnocie krajów broniących się przed zewnętrznym agresorem? Jak widać mogą, choć bez trwałych sukcesów.
Ten i inne kryzysy w wzajemnych stosunkach Polsko Niemieckich dowodzą rychłego zerwania więzów przyjaźni takich państw.
Powie ktoś. A co z bezpieczeństwem Polski?
Odpowiedź jest prosta: O to niech się martwi Naród!!!
