Andrzej Gelberg Andrzej Gelberg
779
BLOG

Wrocławski syndyk

Andrzej Gelberg Andrzej Gelberg Kultura Obserwuj notkę 3

  

                                     Odpowiednie dać rzeczy słowo.

C.K.Norwid

 

Mylił się Francis Fukuyama, historia miast się skończyć, właśnie przyspiesza - i pędzi w nieznane. W tej chwili jesteśmy na zakręcie i nie wiemy, co ujrzymy, gdy będziemy z tego zakrętu wychodzić. Ale widzimy już dzisiaj wyraźnie, że centrum finansowe i gospodarcze świata zaczyna przesuwać się na południowy wschód, rosną nowe potęgi gospodarcze, a Chiny za kilkanaście lat minął Stany Zjednoczone jeśli chodzi o PKB. Kolejne etapy rewolucji informatycznej znakomicie wpisują się w paradygmat globalnej wioski, a skutki uboczne pojawienia się nowych technologii, to danie do ręki coraz bardziej anonimowemu Centrum instrumentarium umożliwiajace manipulację nad zbiorową świadomością na niewyobrażalną wcześniej skalę. Inżynieria społeczna, to nie zrealizowane marzenie komunistów, okazała się na wyciągnięcie ręki. Odnotować trzeba, że sukcesy w ataku na świat wartości tworzących kulturę wielu narodów, ataku, który doprowadził do oderwania słów od ich tradycyjnych znaczeń, czyli krótko mówiąc, do zapaści semantycznej, stały się wodą na młyn dla macherów od wspomnianej inżynierii. I atakują coraz bardziej zuchwale, strach pomyśleć co zobaczymy za zakrętem.

Opisane  - z konieczności w sposób nadmiernie skrótowy - procesy mają charakter globalny, ale szczególnie  widoczne są w Europie. Nałożyły się one w Polsce na całą splątaną sieć naszych własnych, czasami specyficznych problemów i zjawisk – tworząc trudny do rozplątania kołtun polski. Podejmowali w tej sprawie rękawicę naukowcy z różnych dyscyplin –najczęściej z umiarkowanym, przyczynkarskim rezultatem. Do tego potrzebna była literatura, pisarz całą gębą, którego  - powtórzę za Norwidem - dusza rozpięta raz na krzyżu myśli wyrazi całość .

Spróbowali Rafał Ziemkiewicz i Bronisław Wildstein(skąd inąd wybitni publicyści), lecz nie udźwignęli powieściowego wyzwania. Udało się to znakomicie Stanisławowi Srokowskiemu, którego książka „Barbarzyńcy u bram”(Wydawnictwo Arcana, 2012) jest pozycją wybitną. Nie jest to klasyczna powieść, której fabuła, a także występujące na kartach książki postaci, narodziły się w głowie pisarza. Przeciwnie – powieść Srokowskiego osadzona jest bardzo mocno w polskich realiach pierwszych lat XXI wieku(konkretnie we Wrocławiu), a występujące w niej postaci, to zapewne niemal bez wyjątku konkretni, żyjący w Polsce, ludzie. Pojawiają się w książce pod zmyślonymi nazwiskami, łatwymi – w przypadku osób publicznych –  do rozszyfrowania i pod barwnymi pseudonimami(dotyczy to przyjaciół głównego bohatera Kolby): Młot, Lenin, Marchewka, Szajba, Profesor, Hrabia. Zastosowany zabieg twardego stąpania po gruncie realiów,  nie jest bynajmniej dowodem niedostatków warsztatowych pisarza, ale świadomym wyborem, kreacją właśnie. Są nią również swoiste „asocjacyjne zapożyczenia”  z wybitnych pozycji literatury światowej: „Ulisessa” J.Joyca, „Moskwy-Pietuszki” W. Jerofijewa, „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa czy „Braci Karamazow” Dostojewskiego.

Być może są to tylko moje skojarzenia i impresje, zapewne inni czytelnicy odnajdą inne „literackie ślady”, ale podążając za Kolbą(alter ego autora) wałęsającym się po Wrocławiu nieodparcie przypominały mi się marszruty Stefana Dedalusa po Dublinie.             Najczęstszym celem wypraw Kolby jest wrocławski rynek – tam spotyka swoich kumpli, podobnie jak on (utalentowany pisarz)  wyrzuconych poza nawias kolorowego, tętniącego życiem kraju, który dwie dekady wcześniej wyrwał się z obcęgów komunizmu. Teraz są kloszardami, właściwie menelami - nocują na waleta w hotelu robotniczym, w jakichś szopach, czasami pod mostem, są najczęściej głodni, chorują i nie mają się za co leczyć, a jeżeli wpadnie im jakiś grosz, przeznaczają na wódkę. Krótko mówiąc są degeneratami III RP. A przecież to oni marzyli o wolnej Polsce, więcej – w stanie wojennym walczyli o nią działając w Solidarności Walczącej: drukowali, kolportowali, trafiali do więzienia, gdzie śnili o Niepodległej. I sen się spełnił, ale los z nich zakpił, bo nie o taką Polskę im chodziło Teraz ze zdumieniem i narastającą odrazą przyglądają się jak dawni bonzowie partyjni i ubecy wespół z prominentnymi przedstawicielami antykomunistycznej opozycji robią interesy. Trzeba koniecznie dodać, że Kolba i jego kumple są ludźmi doskonale wykształconymi i wprawdzie w wolnej Polsce nie mają niczego, to mimo zbyt częstego nadużywania alkoholu, nie utracili rozumu i busoli moralnej. Rozum jednak, jak się okazało, stał się w nowej rzeczywistości całkowicie bezużyteczny, a co do busoli moralnej, to u większości rodaków w ich busoli na początku strzałka kręciła się jak oszalała, by w końcu zatrzymać się w zupełnie nowym  miejscu – trudno więc było naszym melejom znaleźć ze zdrową częścią społeczeństwa wspólny język.

 A zadbali o to wybitni uczeni-lingwiści, którzy z pozycji swojego naukowego autorytetu kategorycznie zakomunikowali, że słowa Polska i Polak należą do przeszłości i winny być zastąpione Europa i Europejczyk, a ponieważ – skonstatował uczony – żyjemy w epoce postreligijnej, to wszystkie terminy związane z religią muszą trafić do kosza.

Żeby doprowadzić do trwałej dezintegracji osobowości Polaków nie wystarczą najbardziej nadęte uczone dyrdymały – niezbędna jest codzienna harówka wprzęgniętych do rydwanu mediów. I znajdujemy w książce wspaniały opis spotkania redaktorów naczelnych najważniejszych w Polsce gazet i stacji telewizyjnych, którzy uzgadniają strategię przeflancowania Polaków na homo bez właściwości, a już na pewno nie sapiens.

W obu przypadkach interwencja sił nadprzyrodzonych – kota Garmonda, koguta Furtiana i świeczki Amelii – powstrzymuje na chwilę zapędy renegatów. Ale przecież nie można stale liczyć na siły nadprzyrodzone i to, że autor twardo stąpający po ziemi wyczarował w swojej książce również świat magiczny, świadczy o jego głębokim pesymizmie.

Ale cóż – literatura z górnej półki(a „Barbarzyńców  u bram” do takiej zaliczam), rzadko kiedy bywa optymistyczna. Gorąco tę książkę polecam.

 

 

Tekst ten ukaże się w najbliższym numerze "Gazety Obywatelskiej ".

Wszystko o mnie na stronie www.gelberg.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura