Grudeq Grudeq
427
BLOG

Raport ze Schwerin. Cz. IV

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 4

 

Część III Raportu ze Schwerin próbowałem zamknąć taktyką „Na Szeherezadę”, że niby w najciekawszym momencie, to jest początku rozmowy z młodą białoruską dziennikarką. Jako, że dziennikarka zadeklarowała znajomość języka polskiego, to swoją wypowiedź o tym jak realnie wygląda sytuacja dziennikarstwa w Polsce i po co są w Polsce blogerzy prowadziłem w naszym Mickiewiczowskim języku, od czasu do czasu posiłkując się słowem z narzecza Szekspirowskiego plus oczywisty język ciała, w tym wypadku przede wszystkim ręce.
- Bo widzisz. U nas non stop jest siana propaganda, że jest super i lepiej, a tak jak się człowiek przygląda temu od środka, przygląda lepiej. To my doprawdy bardziej Białoruś, niż Niemcy przypominamy. Weźmy na przykład takie drogi…
- Wiesz. My na Białorusi co prawda nie mamy demokracji. Ale drogi u nas płaskie i dobre. W Polskę się wjedzie i od razu widać różnicę…
Dobity tym, że w kwestii drogowych to się nawet już z Białorusią ścigać musimy, rozpocząłem przesuwanie wątku rozmowy do moich ulubionych kwestii polityczno-historycznych.
- A z jakiej części Białorusi pochodzisz. Bo wiesz u mnie czasem się odzywają takie tęsknoty historyczne
- Chodzi ci o Rzeczpospolitą – powiedziała to moja białoruska koleżanka w taki sposób, że ja od razu wiedziałem, że tu chodzi o tą, jedną, jedyną w swoim rodzaju Rzeczpospolitą Dwojga Narodów.
- Tak. Widzisz to chyba dla nas położonych między niemieckim kowadłem a rosyjskim młotem najlepszy sposób na realizację naszych interesów. Tylko widzisz mnie tak denerwuje nasza Polska megalomania, która polega na tym, że my nigdy nie staramy się nawet traktować Ukraińców czy Białorusinów jak partnerów, ale raczej jak uczniaków. A przecież ideałem dla nas powinna być Wielka Brytania. Przecież w tym pojęciu pogodzono znakomicie i interesy angielskie i interesy szkockie. Nawet „Wasz” Kościuszko w ten sposób myślał.
Patrzyłem na koleżankę. Kiwała ze zrozumieniem głową. Ale myśli mojej chyba nie do końca przejrzała. Gdybyśmy weszli na angielski to pewnie wyszedłbym w ogóle na mega wielkiego polskiego nacjonalistę. Jak to doprawdy wszystko schowane jest w języku jakim mówimy i myślimy.
 
- a o czym jest Twój/Pana blog – podtrzymała rozmowę serdeczna Białorusinka.
- Zasadniczo o polityce, dużo o historii. Wiesz to się wszystko ze sobą łączy. Ostatnio najwięcej nerwów zjada sprawa Smoleńska? Co w ogóle sądzisz o tej sprawie?
- a co mam sądzić?
Na początku zrobiłem ogromne półkola swoimi ramionami.
- To nasz samolot. Tu 154M. Ogromny.
Poczym dłonie błyskawicznie prawię, że ze sobą złączyłem.
- A to malutka brzoza w Smoleńsku. Betula smolensiae. I moi dziennikarze każą mi wierzyć, że ta malutka brzoza rozbiła samolot z Panem Prezydentem Rzeczypospolitej. Wybacz, ale to nie na moje nerwy, nie na moją z trudem wypracowaną oceną dostateczną z fizyki w liceum oraz nie na moją znajomość historii.
Miła dziennikarka smutno się uśmiechnęła.
- Ale Pan redaktor Kraśko tak optymistycznie mówił o Polsce, że wam może nie wszystko się udaje, ale na pewno kiedyś się uda. U was jest tak optymistycznie. A pan to jak u nas Białorusi. Taki pesymista.
Przypomniała mi się błyskawicznie mądrość usłyszana od jednego z poznańskich taksówkarzy.
- Pesymista to dobrze poinformowany optymista. A ten redaktor Kraśko to taki miły człowiek, a taki naiwny – I spróbowałem szeroką argumentacją historyczną wywieść zgubność naszego optymizmu
Widzisz – w ruch znowu poszły ramiona, które zatoczyły krąg od godziny 5 do godziny 1 oraz po raz pierwszy w czasie pobytu w Niemczech sięgnąłem po argumentację z czasów II Wojny Światowej – To Niemcy w 1939 roku. Oblewają nas zewsząd. Mają 120 dywizji. Tu jeszcze między godziną 1 a 5 pukają sowieci. Też ponad 100 dywizji – dłonie zrobiły mały krążek – to Polska, 30 dywizji – następnie ręce zafalowały zamorsko i wskazały na przeciwległy koniec Sali – a tam nasi drodzy sojusznicy – Francuzy i Angielczyki. Raptem może 50 dywizji – drobna zabawa angielskim językiem – w naszym przypadku alients, not aliants. I co w tej sytuacji mówił nasz Rząd i inni mądrzy Polacy. Spoko. Damy radę. Wygramy. Trzeba tylko optymistycznie myśleć. A nami poza tym dowodzi Marszałek Śmigły Rydz, a nimi kapral Hitler – tu już wyraźnie się rozgrzewałem historycznie i zaraz chciałem wyjaśnić przyczyny wszelkich klęsk polskich od czasów Powstania Chmielnickiego. Dziewczyna patrzyła jak zaczarowana. Ale nie było to takie zaczarowanie, którego oczekiwałby każdy mężczyzna. Zrozumiałem, że wywód poszedł za daleko. Wycofałem się, pożyczyliśmy sobie wzajemnie powodzenia i obiecaliśmy kiedyś dokładniejszą rozmowę wyjaśniającą, jak już w zasadniczym stopniu opanuję angielszczyznę.
 
W ręku znów miałem kieliszek z winem. Cały czas nic nie upolowałem do jedzenia. Trzeba było poszukać jakiegoś bardziej spokojnego stolika. Ruszyłem. Idę sobie przez salę spokojnym swym krokiem, a tu uśmiecha się do mnie redaktor Gugała. Patrzę przez lewe ramię, przez prawe. Ewidentnie redaktor Gugała uśmiecha się do mnie. Wszak siedział rząd przede mną na debacie blogerskiej, to mnie zeskanował. Ewidentny znak, że trzeba zagadać.
- Dzień dobry panie redaktorze. Kłaniam się najuprzejmiej. Przepraszam, że tak najechałem na brać dziennikarską, że są państwo propagandzistami, ale ja doprawdy tak uważam. Mam na to argumenty i dowody – redaktor Gugała uśmiechał się cały czas. Ewidentny znak, trzeba kontynuować.
- Panie redaktorze, niech mi Pan powie, jak to jest, że ta Polska którą mi Pan pokazuje w telewizji nijak ma się do Polski, którą ja codziennie widzę i obserwuje.
Redaktor był na to chyba przygotowany, bo błyskawicznie, nie tracąc uśmiechu, odrzekł:
- Widocznie po innych województwach pan bywa.
- Ale jak to? Wydaje mi się, że znam wszystkie województwa, byłem we wszystkich 16 – po głowie zaś szukałem.. a może cholera zrobili jakieś dodatkowe województwa – województwa za żółtą firanką? Takie specjalne, tylko dla dziennikarzy?
- wie Pan co, ja jestem obiektywnym dziennikarzem, obiektywnie pokazuje rzeczywistość.
Tu na ten wywód, moja głowa pokiwała się ironicznie nie zgadzając, ale na otwarty konflikt nie chciałem sobie pozwolić
- Pani redaktorze zawsze pana szanowałem i ceniłem – mój nos lekko się wydłużył – ale Pan kilka razy zaatakowałeś mojego personalnie osobistego idola politycznego, największego obecnie polskiego polityka – Jarosława Kaczyńskiego. Pan wybaczy, ale wie pan co ja przed telewizorem w pana kierunku wtedy robiłem, a doprawdy taki miły z pana człowiek i ma pan taki medialny głos – nos przestał się wydłużać. Redaktor Gugała lekko spochmurniał, ale znów z uśmiechem zwrócił się do mnie:
- Kolego, ja naprawdę jestem obiektywny. Z resztą powiem Panu, że mam ochotę wycofać się w dziennikarstwa politycznego.
- Niech mi Pan tego nie robi. Wie pan ja tak sobie powoli pukam do polityki, i miło byłoby dla mnie się kiedyś starć z panem w debacie – spróbowałem jakoś koncyliacyjnie zakończyć rozmowę. Pan redaktor uśmiechnął się znowu szerzej. Mały toaścik zaproponowałem. Rozmowa zeszła jeszcze na temat Urugwaju, w którym nigdy mnie nie było. Po czym czując, że tu nie znajdę zrozumienia dla swoich tez politycznych, mile pożegnałem się. Ruszyłem znów dalej.
 
No wreszcie. Godzinka bankietu i natrafiam na stolik blogerski z Marcinem Kacprzakiem i Czarkiem Krysztopą. Moja radość porównywalna z radością Noego, gdy osiadł na Araracie. Chwila na złożenie meldunku, gdzie byłem gdy mnie nie było i z kim rozmawiałem, kiedy nie rozmawiałem z kolegami blogerami. Po czym prośba o możliwość udania się po talerz i w kierunku stolika kulinarnego oraz o roztoczenie kurateli nad pozostawionym przy stoliku kieliszkiem z obowiązkiem jego napełnienia w przypadku zjawienia się sił kelnerskich.
 
Napełniam sobie spokojnie talerzyk.
- Aaaaa, to Pan!
Szybki obrót, tak że nie odłożyłem widelca.
- A to Pani! – czyli znów kolejna miła pani z debaty blogerskiej, która siedziała rząd za mną i w czasie tej debaty, gdy padło hasło „blogerzy = frustraci” skomentowała to z emfazą "racja!", co też było powodem mojej interwencji u pani, gdy po konferencji na schodach oraz odprowadzając ją do oranżerii tłumaczyłem jej, że blogerzy to nie frustraci, a bardziej furiaci na temat swojej ojczyzny. Widelec został odłożony. Znów rozpocząłem dyskusję.
- Pan jest młody, musi Pan inaczej patrzeć na świat, na Polskę, mniej pesymistycznie.
Moje oczy powędrowały do góry.
- Naprawdę w Polsce są wielkie zmiany. Wszystko idzie ku lepszemu.
- Ech. Droga Pani. A jednak wie Pani, to mi się nie podoba w jakim my kierunku idziemy. Bo raczej chcemy powtórzyć wariant I Rzeczypospolitej – 10% rządzącej oligarchii i szlachty, a reszta chłopstwa. To jest wariant dla 10% bardzo dobry. Tylko co w tej sytuacji kiedy ktoś się znajdzie w tych 90%? Pani z zaciekawieniem słuchała. Znów rosłem, więc sięgam po według mnie najlepszy argument przeciw takiej polityce, to jest to co przeczytałem w pamiętnikach Generała Sosabowskiego o żołdzie dla naszej dywizji – 1 szyling żołnierze, 2 szylingi oficerowie.
- o Proszę Pana, ja uwielbiam generała Sosabowskiego!
- a czytała Pani jego pamiętniki? – Nie usłyszałem odpowiedzi. Wątek kontynuowałem – widzi Pani, te Brytyjczyki to jednak mądry naród. Nie pozwala na rozwarstwienie zbyt duże w narodzie, bo to jest największy wróg demokracji. Ludzie jednak ekonomicznie powinni być w miarę zbliżeni do siebie.
- Pan jest socjalistą! – z dość jednak dużą sympatią powiedziała do mnie serdeczna Pani.
- Czy Pani mnie nie za szybko szufladkuje? To dosyć wygodna rzecz ale szalenie dezorganizująca jakąkolwiek rozmowę, bo teraz ja będę przede wszystkim starał się zbić argument, że jestem socjalistą, bo doprawdy nim nie jestem, a pani każdy z tych argumentów, będzie traktować jako moje przyznanie się do socjalizmu. Przede wszystkim zaś proszę Pani i mi i Pani powinno chodzić o to, żebyśmy żyli w normalnym państwie i dobrze zorganizowanym. Niech pani popatrzy na Niemcy. Przecież my jesteśmy 100 lat za nimi. My z naszą organizacją, z naszą pracowitością nigdy ich nie prześcigniemy, bo zawsze nas wyprzedzą. A najgorsze jak zaczynamy małpować ich metody, które u nas totalnie nie sprawdzają się.
 
Pani zdawała się zgadzać z moją argumentacją. Ale już powoli na moją argumentację wpływało to, że od dłuższego czasu zaprzyjaźniałem się z Bachusem, nie dbając o żołądek i część kulinarną. Do serdecznej Pani za chwilę przybył jej mąż. Grzeczna wymiana uprzejmości. Pani obiecała, że sprawdzi kiedyś to co wypisuję na blogu. Uczciwie ostrzegłem, że mój blog to jaskinia pisowskiej propagandy i uczciwie przed tym przestrzegam. Pani się też uśmiechnęła. Ach ten zbawienny wpływ Bachusa na rozmówców z dwóch stron politycznych barykad. Mile się pożegnaliśmy. Popatrzyłem na pusty talerzyk. Druga godzina rautowania się, a ja nic nie złowiłem. Szybkie łowy resztek, które zostały po najeździe dziennikarzy dwóch państw i powrót do blogerskiego stolika.
 
Nawet niepokojono się o mnie. Ech, Grudeq – fara da se! Odpowiadałem. A w myślach mówiłem z zazdrością o sobie. Kurcze, patrz Pan Grudeq, prawie taki jesteś człowiek sukcesu jak nasz Premier Tusk. Z tyloma ciekawymi osobami rozmawiałeś. Przecież gdyby tu na Twoim miejscu był Tusk, to by to przedstawił jako największy sukces! Szczerze powiedziawszy większym jednak dla mnie sukcesem było to, że kielich wina był pełny, a i udało mi się całkiem sensowne potrawy zdobyć. I tak już reszta wieczoru toczyła się przy blogerskim stoliku, gdzie co pewien czas równie mili ludzie się przewijali. Potem jeszcze w szatni porozmawiałem z Dyrektorem Godlewskim oraz dziennikarzem z Radia Szczecin na temat upadku tego miasta, chociaż oczywiście na debacie strona Niemiecka zapewniała nas o niesamowitym rozwoju tego miasta. Bo się opera i pływalnia buduje. Widać, że pojęcie sukces w języku niemieckim i polskim to jednak znów inne znaczenia. Polski sukces w Szczecinie to według mnie pracującą pełną parą Stocznia Szczecińska, niechby nawet imienia Warskiego, chociaż może zasługuje na imię Bolesława Krzywoustego. Dla Niemców z kolei sukces w Szczecinie to budowa nowego gmachu opery i hali sportowej. I gdzie tu prawda? Gdzie obiektywizm?
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka