Telewizor się popisał. Najpierw zadekretował, że Marszałek Sejmu się u redaktora Lisa już pojawić na wizji w miniony poniedziałek nie może. Telewizor przecież już tydzień temu sam z sobą "demokratycznie" tak zwane zasady tak zwanej kampanii przedwyborczej w TVP ustalił. Później jednak w ciągu tego samego dnia ten sam TVP- telewizor zdanie swe zmienił i Lis mógł na wizji zaistnieć. Jak nazywa się ów pierwszy sekretarz od telewizora, który raz to, a raz tamto wczoraj zdecydował...
Oczom zdumionej publiczności, która śledzić owo zjawisko chociażby w internecie mogła (co godzinę nowa decyzja), w drugiej połowie drugiej połowy nudnego meczu mistrzów świata, na drugim programie TVP ukazał się jednak redaktor Lis.
Hurra. Demokracja w TVP zwyciężyła. Na chwilę.
Radiokomitet za towarzysza Gierka też przeżywał podobne rozterki. Tyle, że za czasów towarzyszy internetu nikt jeszcze nie wymyślił. A Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (cenzurą pospolicie nazywany) umiejętnie dbał o to, by szczegóły zagrań wewnętrznych tak od razu na światło dzienne nie wychodziły. Czas wówczas zdecydowanie wolniej płynął.
Teraz się porobiło. Zanim coś "towarzysze" zdecydują, już wszyscy wiedzą, że zdecydować chcieli.
* * *
TVP sterowana (do wczoraj) przez koalicję PiS i SLD dała pokaz swoich umiejętności. Ktoś w ostatniej chwili (może sam prezes PiS...) doszedł jednak do wniosku, że gdy Marszałka Komorowskiego do redaktora Lisa w TVP nie dopuszczą, to jednak sami sobie przy okazji i przede wszystkim zaszkodzą. Więc łaskawie dopuścili. Na chwilę. A smród pozostał.
Brzmi to wszystko jak nierealna bajka, a tymczasem miniony poniedziałek takie właśnie medialne wydarzenia nam przyniósł. "Zabawne" wybory prezydenta mamy. Tak to tu nazwijmy. A przecież po tragicznych wydarzeniach 10. kwietnia wszystko powagi takiej poważnej nabrać miało. I nadejście "nowego" zapowiadano. Ach i zmiany zapowiadano ogromne.
* * *
Polska to taki kraj prowincjonalny. Ten chętnie tamtemu czegoś zabroni, może mu się uda.
A inny się też na przykład za profesorem Belką jako szefem NBP opowie, ale zaraz szybko doda, że Marszałek swe kompetencje, jako p.o. Prezydenta państwa przekroczył. I jednocześnie wyjaśni, że wszystko w zgodzie z prawem się odbyło. A jednak... i tak dalej.
Namieszać to my lubimy. Codziennie. Jak to w słynnym filmie przed laty powiedziane było?
"Tak, ale nie, ale owszem, ale... nie wiem". Więc zasadniczo, mimo zmian wszelakich, zasady generalne, u nas niezmienne pozostały. A wydawać by się mogło, że aż tyle się już zmieniło.
Cień czwartej RP nad programem TVP2 u redaktora Lisa wczoraj zaistniał. I na najbliższe pięć lat chętnie znowu i na stałe zagości. Niektórzy kandydaci na fotel prezydenta państwa bardzo na to liczą.
Przeliczą się...?
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka