To nie jest polska specjalność. Nienawiść ma to do siebie, że występuje wszędzie. Obserwując jej zaistnienie powstaje jednak zawsze pytanie o jej intensywność. Są przecież na świecie kraje, gdzie występuje ona ze wzmożoną siłą. Jest wówczas często podbudowana treściami narodowościowymi i prowadzi wtedy do masowych mordów. Przykłady można mnożyć. Niestety. Ruanda w Afryce lub Kirgistan w Azji. Lub Bośnia - Hercegowina w Europie. I tak dalej.
Nienawiść, po niemiecku "Hass" nieobca jest i naszym, zachodnim sąsiadom. Ale w poukładanej, dobrze funkcjonującej demokracji, jaką są współczesne Niemcy, nienawiść artykułowaną czynnie i - modne słowo - przekładająca się na czyny, spotyka się w RFN ze zdecydowaną odpowiedzią stosownych organów państwa. Czasami, fakt, reakcja ta jest niestety spóźniona. I płoną domy, w których mieszkają w Niemczech na przykład Turcy. I są też ofiary śmiertelne.
Szerzących aktywnie nienawiść i tatuujących sobie na palcach słowo "Hass", by później te palce podetknąć pod nos temu lub tej osobie, której się nienawidzi (to może być Polak, ale także każdy inny, dobrowolnie wybrany obcokrajowiec, najlepiej o innym kolorze skóry) jest u naszych zachodnich sąsiadów bardzo niewielu. Ale są. Nie stronią z pewnością także od wysyłania listów z pogróżkami, pod adresem osób, których nienawidzą.
Są różne rodzaje nienawiści. Ta biologiczna, nie wiadomo, czy w danym wypadku wyssana z przysłowiowym mlekiem matki, czy "tylko" przyswojona w którymś momencie życia i uznana za własną, w wyniku tego lub innego ciągu wydarzeń lub wypadków losowych, artykułowała się na przykład w stalinowskim komunizmie pod postacią syndromu, który nazwano pod hasłem "Pawka Morozow". Pawka był w czasach Stalina tak "dobry", że donosił na własnego ojca do władz. Nie jeden Morozow się tak zachowywał. A państwo sowieckie propagowało tego typu zachowania. I nie jest to bynajmniej zjawisko zarezerwowane dla dzieci. W odwrotnym kierunku funkcjonuje także. Również rodzice donosić mogą, kierowani nienawiścią, na własne dzieci. Z komunizmem, jako takim, nie musi to mieć już nic wspólnego. Rodzice nazywają to wówczas troską o swe dzieci. Oni przecież kochają swoje dzieci. Miłość i nienawiść w jednym lubią czasami mieszkać domu.
Nienawiść przemawia w ustach znanego mi polskiego przedsiębiorcy, który żyje z tego, że eksportuje swe produkty do... Niemiec. A Niemcy, tłumaczy mi podczas naszego pierwszego i przypadkowego spotkania, stać na kupno jego produktów. Czemu stać... Bo Żydów i Polaków w przeszłości mordowali, mają więc teraz masę przysłowiowej kasy, pochodzącej w prostej linii od... zębów, złotych rzecz jasna, które... i tak dalej. Ów przedsiębiorca ma pod sześćdziesiątkę. Historię, o której wspomina, zna z opowieści lub z książek. Jest szanowanym polskim przedstawicielem, powstającej właśnie u nas, tak zwanej klasy średniej. I nie wie wcale, że... bredzi. Nienawiść oślepia i ogłusza. I uniemożliwia myślenia. To również wiadomo i nie od dzisiaj. On tego jednak nie wie. Jak większość opętanych nienawiścią.
Nienawiścią kieruje się także mój sąsiad. Gdy mam czelność i to niesłychaną, by zwrócić jego matce uwagę, iż jej pies (a sam mam także psa) powinien być jednak wyprowadzany na smyczy, sąsiad obiecuje mi, że przy następnej okazji pobije mnie po prostu. Miły to człowiek i z pewnością praktykujący, co niedzielę, katolik. On broni dobrego imienia swej matki i jest z nią... solidarny. A mnie nienawidzi.
Nienawiść zieje także od autorów wszystkich możliwych wpisów w internecie. I znowu nie tylko polskich. Dla przykładu niemieckie serwisy internetowe blokować muszą czasami możliwość wypowiedzi internautów na forum, gdy temat artykułu dotyczy na przykład... Polski. Bowiem niemieccy zwolennicy popularyzacji nienawiści uaktywniają się wówczas natychmiast i licznie. Także polskie serwisy internetowe pełne są ziejących nienawiścią wypowiedzi forumowiczów. I nikt ich nie blokuje. Administrator serwisu czasem jedynie to i owo usunie, gdy ktoś mu zwróci uwagę. A gdy nie zwróci... Ale na co dzień żyjemy z Niemcami w pokoju, współpracując ze sobą całkiem nieźle. Więc tu nie Ruanda i nie Bośnia. Ale może to tylko dlatego, że... i tu powrócić można do tematu "zęby".
Profesor Władysław Bartoszewski, będąc osobą publiczną wywołuje oczywiście także nienawiść. Jak każda inna postać, która publicznie ma "czelność" głosić to, co uważa i sądzi. Zwolennicy PiS, a może po prostu ogarnięci nienawiścią przeciwnicy PO, wysyłać będą pod jego adresem listy z pogróżkami. Listy będą przede wszystkim anonimowe. Odwagi opętani nienawiścią już nie mają.
Znam to zjawisko doskonale. Gdy podróżowałem po Polsce samochodem na niemieckiej rejestracji próbowano rzucać we mnie kamieniami lub grożono mi kijem bejsbolowym. Byłem wtedy przecież Niemcem. Gdy podróżuję po Niemczech samochodem na polskiej rejestracji niemieccy kierowcy trąbią na mnie o wiele częściej, niż wtedy, gdy miałem berlińskie "blachy". Nienawiść jest wszędzie.
Gdy na moim blogu opublikuję krytyczny artykuł pod adresem PiS, wówczas dowiem się natychmiast, że propaguję na przykład... hitlerowską propagandę. Nie inaczej będzie wtedy, gdy napiszę, iż to lub tamto nie podoba mi się u premiera Tuska. Wówczas dowiem się natychmiast, że jestem obrzydliwym i bezkrytycznym zwolennikiem PiS.
Istnieją tematy - hasła, o których z góry wiadomo, że gdy się je poruszy, wówczas odezwą się natychmiast "wypróbowani" zwolennicy szerzenia nienawiści. U nas jednym z tych haseł są Niemcy, innym Rosjanie, sprawdzonym i zawsze pewnym hasłem jest temat Żydzi i Izrael. To aż tylu u nas... antysemitów?
Nienawiść jest chorobą. Możną ja leczyć. Rzecz ma się, bodajże, podobnie, jak z przypadkami recydywy przestępczości. Niemcy wysyłają chorych na nienawiść zwolenników neofaszyzmu w ramach programu odwyku, między innymi, na lekcje poznawcze do Muzeum Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu. W niektórych przypadkach podobno pomaga. Ogrom prawdy ma ozdrowieńcze oddziaływanie. Na niektórych.
Czy powinniśmy wysłać więc chorego polskiego przedsiębiorcę do Niemiec... By na własne oczy zobaczył, skąd bierze się niemieckie bogactwo. Ale ilu ich u nas i kto miałby za to zapłacić... A jak wyleczyć tych, którzy nienawidzą własnej córki lub sąsiada. Terapia, przymusowa...?
Na świecie jest tyle chorób. Wiele z nich jest nieuleczalnych.
Nie znikną jutro.
Niestety.
* * *
O nienawiści, jako o sposobie zdobywania popularności przez partie polityczne pisałem również tutaj.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka