Premier zaserwował nam nowe wątki całej sprawy, przedstawia się jako państwowiec broniący interesu państwa, chroniący go przed jakimiś układami i niebezpieczeństwami - już nie spisek kelnerów, ale działania mafii (czarnej).
Przy tym oczywiście nie wiemy czy premier mówi prawdę czy nie, nie jesteśmy w stanie zignorować podejrzeń, że za podsłuchami stoją jakieś niezbyt przyjemne figury. Fundamentalną jednak pozostaje treść nagrań, poziom podejścia do spraw państwa, naruszenie suwerenności kilku instytucji.
Bronienie nagrywanych odbywa się albo poprzez argument kontekstu („rozmowy są wyrwane z kontekstu”, za chwilę okaże się że ujęcie całego kontekstu wypowiedzi wymaga analizy pogody w dniu i na dzień przed oraz doświadczeń z dzieciństwa Belki, Sienkiewicza i Sikorskiego) albo poprzez wołanie "jakieś sił” (mafia lub agentura). Sienkiewicz powiedział, że państwo istnieje teoretycznie, bo nie działają instytucje i jeśli nawet nie była to jego ideowa deklaracja to oczywistym jest, że sam z braku koordynacji instytucji państwowych nieźle sobie korzysta. Sikorski przyznał się Rostowskiemu, że jest jako szef MSZ do niczego bo po siedmiu latach nasze stosunki z jednym z najważniejszych naszych partnerów to fikcja, a co najwyżej sex oralny (a sami przyjemności z tego nie mamy).
A Gazeta Wyborcza boi się o nasze państwo i orzeka, iż nie wiadomo kto pisze scenariusze - zawieśmy więc wszystko i poczekajmy aż odkryjemy każdy wątek, „taśmy” zakopmy i nie sięgajmy po nie aż nie będziemy wiedzieli czy na tym nie skorzystają „wiadome siły”. Oto dziennikarze, których największą troską jest nadmiar informacji w eterze i na piśmie.
Sposobem na wyjście z kryzysu jaki na pewno dotyka teraz państwo, winno być jak najszybsze ujawnienie wszystkich nagrań (z tych 900) i zajęcie się wszystkim przez Sejm (który swoją drogą nie może być tylko maszynką do głosowania). Ujawnienie wszystkiego wyrwało by przecież "scenarzyście" narzędzia z ręki, to oczywiste.
Porównywałem całą sprawę z niedawną aferą w Czechach, rok temu upadł rząd Neczasa, co było spowodowane ujawnieniem działalności korupcyjnej najbliższych ludzi premiera (dodatkowo nadużycie władzy i romans z szefową gabinetu w tle). Nie natknąłem się na materiały prasowe czy blogerskie, które mówiłyby czy sprawa nie posiada czasami drugiego dna. Sam kiedy pierwszy raz o sprawie czytałem miałem liczne podejrzenia. Niejasna jest osoba prezydenta Zemana, część komentatorów przedstawiająca prezydenta jako kolejną kopie Putina (pełno wydaje się takich we wschodniej Europie, dzielą się tylko co do rozmiarów i możliwości wpływu, powstają więc tak pół-Putiny oraz ćwierć-Putiny).
Po upadku rządu Neczasa za politykę wziął się sam prezydent formułując rząd pozaparlamentarny zależny od oligarchów (oczywiście licząc w czeskiej skali). Potem na arenie politycznej zjawia się Babiš, bogacz - wzbogacił się na żywności i chemii, wykupuje wydawcę dwóch największych dzienników w kraju i zakłada sobie ruch polityczny i w tej atmosferze uzyskuje niezły wynik i staje się kardynałem Richelieu nowego rządu Sobotki (który na marginesie nie miał być premierem bo jego partyjny kolega Michal Haszek wraz z prezydentem planowali jego wymienienie). Mamy więc prezydenta i jego oligarchów (lub na odwrót), mało samodzielnego premiera i populistycznego miliardera w szeregach rządu.
Gdy zastanawiać się nad sposobami wyjścia z obecnej sytuacji w Polsce, należy mieć przed oczami, że bywają jeszcze gorsze zbiegi okoliczkości. Gdy myślałem o scenariuszu jaki miał miejsce w Czechach, sądziłem że znajdę jakieś dywagację o roli Babicza w sprawie wysadzenia rządu Neczara, bo jak by nie było to on na wszystkim najwięcej zyskał, nie wydaje mi się by cała sprawa była czysta (nie neguję przy tym korupcji w czeskim rządzie), wydarzenia potoczyły się dość dziwnie.
Nic jednak nie znalazłem, co może oznaczać, że po poważnym tąpnięciu idą wstrząsy wtórne i nikt nie jest scenarzystą układającym wydarzenia na przód a wielu po prostu potrafi korzystać z nadarzających się okazji. Nie ważne więc czy to grupa cwanych kelnerów czy służby własne (z zemsty) lub obce stoją za tym; analizy na poziomie kto stoi ?czego chce? i jak będzie starał się to zrealizować mają ograniczony stopień użycia. Nie da się rządzić za pomocą spisku, choć za jego sposobem da się spowodować pojedyncze zdarzenia, nie da gdyż primo rządzenie to nie tylko taktyczne powodowanie skutków, secundo by powodować je w naprawdę dużej skali trzeba zaangażować w nie zbyt wiele jednostek.
Dywagacja czy upublicznienie całej spawy jest w interesie „tego kogoś” i czy już osiągnął co zamierzał może wyłącznie doprowadzić do politycznej schizofrenii. Najważniejsze to niedopuszczenie teraz by ktoś, może całkowicie nie związany ze sprawą, nie zyskał politycznych wpływów, przypomina się tutaj casus Leppera, który na kompromitacji SLD zyskał sporu udział we władzy a trudno nie traktować go jako kogoś czyim zadaniem (z własnej woli lub zleconym) było detonowanie rządów po 2005 roku. Jeśli rząd Tuska upadnie pojawi się całkiem sporo politycznych projektów, odsuwanie Tuska od władzy musi się odbywać maksymalnie proceduralnie i pod kontrolę byśmy sami jej nie stracili nad tym co się dzieje. Chaos służyć może dezinformacji a ta tylko pojawieniu się projektów wybitnie szkodliwych (choć może uzyskujących posłuch).
Zajmuję się głównie tematyką międzynarodową, polityką zagraniczną; z przekonań sceptyczny konserwatysta. Na salonie24 teksty o geopolityce, społeczeństwie, kulturze, felietony. https://twitter.com/azarzGrajczyski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka