hrPonimirski hrPonimirski
124
BLOG

leser-feryzm

hrPonimirski hrPonimirski Polityka Obserwuj notkę 2

W mediach znów pojawiła się kampania "Daj przykład nie bierz - Bierz przykład nie dawaj". Problem w tym, że ludzie ze słynnego postulatu fizjokratów "laissez faire, laissez passer" ("dajcie swobodę czynu i ruchu") znają tylko "faire" i związane z nim "passer". I dobrze - czekanie na "laissez" przypomina powiedzenie o myślącym o niedzieli indyku. Tak więc "indyk to jest ptak ponury", za to "ibis z nudów dziobie kury". Rozwinięcie tych problemów egzystencjalnych znajduje się w pewnym dramacie Mrożka.

Nie pisałbym o tym, gdyby problemem "dawać nie dawać" nie urastał do rangi innego - tym razem Hamletowskiego - problemu "być albo nie być". Nie każdy bowiem może sobie pozwolić na luksus dekadencji jak wspomniany indyk. Objawia się to więc heroicznymi czynami popełnianymi wbrew obowiązującym przepisom a utrwalanym w istnych "chansons de geste", jak znajomy wykiwał ZUS, skarbówkę, wyłgał się od mandatu etc.

Okazuje się bowiem, że "niewidzialna ręka rynku jest silniejsza od widzialnej łapy biurokracji". Każdy kto ma do wyboru dekadencję lub działanie ("faire") wybierze działanie nawet wbrew prawu (bez "laissez"). W szczególności, że to prawo jest w dużej mierze a) głupie, b) rzadko egzekwowane. Rząd może sobie wzorem Monty Pythona założyć Ministerstwo Głupich Kroków, i zażądać od obywateli jakiejś ekstrawaganckiej formy chodzenia, a i tak każdy prywatnie, nieobserwowany przez władze będzie sobie chodził normalnie (sam sobie da prawo do prywatnego "passer"). Ba nawet tego nie wyegzekwuje, gdyż nie ma takich możliwości. Chyba, że w państwie totalitarnym, ale też niekoniecznie. Państwo zwiększyło inwigilację stawiając wideoradary, ale policja od razu zapowiedziała, że i tak nie będzie karać osób, które przekroczą prędkość mniej niż 30 km/h, bo nie ma takich "mocy przerobowych" (wykpił to swojego czasu pan Ziemkiewicz na stronach Interii).

Jak widać zachodzi nawet pewna implikacja: skoro "Im prawo jest głupsze tym rzadziej respektowane" oraz skoro "Im rzadziej respektowane prawo, tym trudniej je egzekwować" to "Im prawo jest głupsze, tym gorzej egzekwowalne". Robi się więc istne perpetvm mobile bezprawia. Parafrazując panią Kukulską: "Im więcej prawa tym mniej".

Niestety "niewidzialna ręka rynku" traci dużo energii na przełamywanie intratnego oporu "widzialnej łapy biurokracji" tak, że statvs qvo jest wypadkową idealnej sytuacji wolnorynkowej a takiej jakiej życzyłaby sobie biurokracja. Główny zarzut powinien być więc skierowany przeciw tym, co "nie pozwalają czynić" a nie "czyniącym". Spiritvs movens jest oczywiście prawodawca.

Ostatnio przeczytałem, że wyruszający ku chwale Korony Brytyjskiej kapitanowie kompanii indyjskich podczas rejsów tam i z powrotem załatwiali swoje prywatne interesy handlując w portach wzdłuż brzegów Afryki. Kapitanowie ci – nie dość że nabili sobie kabzę - doprowadzili do ożywienia gospodarczego na Wyspach. Naukowcy z Columbia University - którzy ogłosili te rewelacje - twierdzą nawet, że te "oszustwa" dały podwaliny rewolucji przemysłowej. I to zanim klasycy udowodnili, że przemyt jest słuszny, a cały merkantylizm jest o kant...

A państwo to sobie lubi albo nałożyć cła, albo podatki, albo sterować stopami procentowymi. Mało tego... ma Wielkiego Ekonomistę od uzasadniania słuszności tych komunistycznych praktyk w osobie lorda Keynesa. Co prawda "lord protektor" z plemienia Niskich Stóp Procentowych dawno odszedł do Krainy Wiecznych Zakupów Na Kredyt, ale jego Wielki Duch unosi się nad Polazoną (i nie tylko). Cytując Kabaret Moralnego Niepokoju - Polska to "raj dla czerwowych" [wg anonimowego dowcipnisia RAJ pochodzi od Romek, Andrew, Jarek]. Również dobrze państwo mogłoby hołubić Wielkiego Ortopedę, który powiedziałby, że wysokie podnoszenie nóg [oczywiście przy jednoczesnym obniżaniu stóp!], podczas śmiesznego chodzenia jest zdrowe. I tak państwo zamienia się w Wielką Oddziałową z powieści - tym razem - Keseya. Tak jak ona przyspieszała lub zwalniała działania pacjentów psychiatryka poprzez zwalnianie lub przyspieszanie obracania się wskazówek zegara, tak Rada może przyspieszać lub zwalniać bieg ludzi do sklepów.

Trochę odbiegłem od tematu. Chciałem tylko napisać, że skoro organy państwowe wypuszczają buble prawne i tworzą absurdy ekonomiczne to obywatele musza sobie z tym jakoś radzić. [Być może bałagan spowodowany przez panią Gronkiewicz-Waltz spowoduje głębszą dyskusję na temat prawa.] Opcje są trzy:

Wspomniana dekadencja - "Jaka jest przeciw włóczni złego tarcza człowiecze z epoki Keynesizmu? - Głowę zwiesił niemy"

Wspomniany leser-feryzm - czyli tzw. leserowanie, w ogólnym znaczeniu uchylania się od obowiązków [a nie pracy - bo takich "leserów" też tworzy system],

Coś, co wykluło się pod koniec - szyderstwo, drwina, śmiech - "Ach chyba Zbawienie! A bo, gdy tak z Bachem swoim, leci, nadlatuje, aż wszyscy zamarli, on śmiechem wybucha."

Ale czy śmiech jest dobrym erzatsem dóbr, które z narażeniem życia próbują produkować leser-feryści?

 

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka