Na rynku partii politycznych istnieją trzy rodzaje partii. Są to partie konserwatywno-socjalistyczne –PiS, Samoobrona, LPR. Partia libertyńsko-socjalistyczna – SLD. I partia konserwatywno-liberalna –PO (jaki ten liberalizm by nie był, ale na bezrybiu i rak ryba). Nie ma natomiast partii libertyńsko-liberalnej. Istnieje niezagospodarowana nisza ekologiczna dla nowej partii!
Wielu wyborców głosuje na SLD - nawet za cenę wolności gospodarczej -, bo obawia się wszechwładzy „czarnych”. Partia PLL uwolni ich od tych dylematów. Jednak nie będzie to partia antykatolicka czy tylko antyklerykalna. Będzie to partia jak najbardziej tolerancyjna. Tolerancja jak sama nazwa wskazuje polega na tolerowaniu dewiacji a nie uwielbieniu dla nich. Będziemy tolerować zarówno katolików, ateistów, jak i wyznających inne wartości. Dla partii jest, więc wszystko jedno kto z kim śpi, gdzie i dlaczego (Partia nie lubi pana Michnika, bo „mu nie jest wszystko jedno”). Partia sprzeciwia się jedynie wyłudzaniu pieniędzy za rzekomą ochronę swoich obywateli przed rzekomą degrengoladą wolnego rynku. Aczkolwiek każdy będzie mógł sobie prywatnie trzymać w domu raport dotyczący WSI, czy „kapitał” Marksa. „Marks to opium dla ludu”. Partia będzie, więc jak whiscola z filmu „Lemoniadowy Joe” dla alkoholików i abstynentów. „Libertynizm” w nazwie partii jest hasłem stricte populistycznym, ponieważ obniżanie podatków jest jak najbardziej konserwatywne – mężczyznę będzie stać, by utrzymać kobietę, choć poniekąd i rewolucyjne – kobietę będzie stać, by utrzymać mężczyznę!
Partia opowiada się za wszelką wolnością – ekonomiczno-gospodarczą (liberalizm) oraz społeczną (libertynizm). Jest jednak przeciwko wszelkim pseudowolnościom jak np., „polityczna poprawność”. W końcu każdy ma prawo lżyć, kogo chce i jak chce, a świadczy to tylko o jego kulturze osobistej. Partia sprzeciwia się też małżeństwom homoseksualnym, bo sprzeciwia się wszelkim małżeństwom, gdyż uważa, że jest to wchodzenie urzędniczymi butami do alkowy. Aczkolwiek jeśli ktoś chce, żeby mu klecha skakał po prześcieradle – jego wolna wola. (Niektórzy wolnomyśliciele uważają, że zamiast budować kościoły lepiej inwestować w naukę – zgoda, ale są dużo bardziej szkodliwe niż religia produkty, jak papierosy, chipsy, Gazeta, Cola, fastfoody etc – czy mamy ich zakazywać?).
W parlamencie PLL zamierza współpracować z PO w ramach upraszczania i obniżania podatków oraz deregulacji gospodarki. (Mamy nadzieję, że PO zrozumie w końcu, że prorodzinne są nie tyle ulgi, co proste niskie i podatki.) Partia będzie też markować współpracę z SLD w ramach wyzwalania różnych mniejszości, bo one już są wyzwolone, a dalsze ich wyzwalanie spowodowałoby zniewolenie większości. (Ponadto to mężczyźni – wbrew temu co się powszechnie uważa-są mniejszością, bo jest ich mniej, a do tego [za panem Wiśniewskim] chromosom Y zanika.) To markowanie ma służyć jedynie mamieniu wyborców stawiających libertynizm nad liberalizm, że partia coś dla nich robi.
Partia postuluje też wprowadzenie ekonomi do szkół, aby politycy nie mogli mamić swoich wyborców takimi absurdami ekonomicznymi, jak np. płaca minimalna. Jest to jedyny postulat regulacyjny PLLu!!! Ponadto partia uważa, że ekonomia w szkołach jest ważniejsza niż wychowanie patriotyczne, bo wydajna i nieutrudniana przez głupie przepisy praca powiększa dobro narodu i jego siłę na rynku innych narodów, czy państw. Wolny rynek jest jak najbardziej patriotyczny. Poza tym bogaci ludzie nie są skłonni napadać na innych, ale bardzo im zależy by efektywnie bronić swoich dóbr przed potencjalnym najeźdźcą. (Póki co tym najeźdźcą są polskie władze okradające obywateli i nazywające eufemistycznie tę kradzież opodatkowaniem.). Chodzi o to by zmieniać mentalność ludzi z homine sovietici na homine economici (mam nadzieję, że dobrze odmieniam ; )).
Lustracja to przede wszystkim wolny rynek. Co prawda reformy pana Wilczka uwłaszczyły nomenklaturę, ale odwrót w stronę socjalizmu w dobie transformacji dobrze tę nomenklaturę zakonserwował. Na wolnym rynku nie utrzymaliby się ludzie, którzy zarobili pieniądze dzięki serwilizmowi i łaskawemu tylko im prawu. Partia zgadza się w tym względzie jak najbardziej z konserwatystami-monarchistami. Adam Wielomski: „Dekomunizacja nie polega tedy na ujawnieniu agentów i ludzi skompromitowanych, aby zastąpić ich ludźmi uczciwymi, którzy szybko wejdą w koleiny starej korupcji i nadużyć. Prawdziwą dekomunizacją jest unicestwienie postkomunistycznych struktur i mechanizmów prawno-instytucjonalnych. Wiara w cudowne ozdrowienie kraju po wymianie kadrowej – bez reform instytucjonalnych – jest naiwnością, której hołdować mogę tylko idioci i chadecy.”
Partia jest za legalizacją wszelkich używek. Monopol na narkotyki jaki posiada mafia służy tylko umacnianiu jej struktur. Poza tym każdy ma wolną wolę i może się truć jak chce. Typowy zarzut przeciwko legalizacji narkotyków miękkich brzmi – „90% ludzi, którzy ćpają herę zaczynali od marychy. To tak jakby powiedzieć 90% ludzi pijących autowidol zaczynała od piwa. Skoro ludzie niezażywający narkotyków mają tak rozpieprzony mózg, że nie wiedzą, w którą stronę zachodzi implikacja, to sorry-Batory – w ogóle nie powinni się wypowiadać. A tym bardziej pieniądze na ich edukacje wydają się stracone. Podobnie się ma sprawa z wszelkiej maści marksistami, którzy uważają, że jak jest źle to musi być socjalizm, a nie że bieda jest wynikiem socjalizmu. Analogicznie niektórzy politycy zauważają korelację pomiędzy istnieniem układu a degrengoladą, ale o tym dwa akapity wcześniej.
Dalekosiężnym celem partii jest doprowadzenie do systemu dwupartyjnego. Wyborcy wybieraliby między partią libertyńsko-liberalną PLL a konserwatywno-liberalną np. PO. (Żadnych postkomunistów [SLD], czy neokomunistów [PiS].) Obie partie pilnowałyby, aby żadna z nich nie miała pokusy regulacji rynku. Na codzień spierałyby się jedynie o to, czy pozwolić homoseksualistom nosić sukienki bez ramiączek, czy nie (pono w Australii nie mogą). Debata publiczna osiągnęłaby dno programów reality show. A ludzie płaciliby minimalne podatki na ten cyrk. (Dziś debata publiczna ugrzęzła gdzieś w mule bagiennym – vide rozmowa pani Jarugi-Nowackiej z panem Piłką w programie „Co z tą Polską?”.) Wzrosłaby też frekwencja w wyborach do 99%, bo ludzie w końcu zaczęliby się interesować polityką. A interesowaliby się, bo polityka wzbudzałaby w końcu pozytywne emocje. Zamiast problemów –„kto kogo odwoła”, języczkiem uwagi byłoby, czy laska z PLLu zabierze głos w dyskusji nad ustawą w stroju topless, czy nie ; ) Po jakimś czasie okazałoby się, że rolę policji dobrze spełniają prywatne firmy ochroniarskie, a sądów prywatne firmy arbitrażowe. Wtedy ktoś zapytałby się, czy potrzebny jest nam cyrk, który nazywa się państwem.
Ponieważ PLL jest w aksjologii pana Bartoszewskiego partią sympatyczną, na koniec żart:
„Jarosław Kaczyński czyta książkę i mamrocze pod nosem: >>To niesamowite, to nieprawdopodobne… nigdy bym się nie spodziewał, że to może być tak…<< Podchodzi do niego Edgar Gosiewski i pyta: >>Panie prezesie, co pan czyta?<< – >>Jak to co? - Podręcznik do ekonomii<< - odpowiada prezes.”
"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises]
"The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka