Kiczowate gesty przedstawicieli władzy PO

- apel o zabranie krzyża spod pałacu prezydenckiego,

- rzekome, albo raczej relatywistyczne przeprosiny prezydenta,

- znicze i kwiaty złożone na bruku przed biurem poselskim w Łodzi.

Zadziwiające, że uczynili to przedstawiciele wierchuszki PO. Błąd wizerunkowy, czy ignorancja inteligencji Polaków? Czyniąc tak ukazali wszystkim, jaka partia przyznaje się do odpowiedzialności za konsekwencje podziału Polaków na tych, którym wszystko wolno i całą resztę. Ukuto nawet dla tej reszty nazwę: „moherowe berety”,lub krócej, lecz równie pogardliwie: „mohery”.

Ale nie chodzi tu o publicznie udawany żal za grzechy. Wiadomo przecież, że wszystko co czynią, czynią po to, by na tym zyskać punkty w sondażach i głosy w wyborach. Zależy im na utrzymaniu się przy władzy jak najdłużej, bo z tego ciągną olbrzymie zyski i oni i „kolesie króliczka”. Czyli, w polityce uprawianej przez władzę PO chodzi o tani spektakl dla naiwnych. Przypomina to uprawianie kuglarstwa politycznego i relatywizmu moralnego. Jest to praktyczne zastosowanie tak zwanej „moralność Kalego”.

Większość powodzian jest do tej pory pozostawiona na łasce losu, ponieważ w wyborach samorządowych nie są władzy PO już potrzebni. Tusk jest świadom tego, że ci okrutnie poszkodowani ludzie, na PO nie zagłosują, gdyż obietnice składane na wałach przez Tuska i Komorowskiego nie zostały i nie zostaną spełnione. Zresztą po co dotrzymywać słowa, skoro Komorowski już jest prezydentem?

Żeby nie zanudzać Państwa, nie będę mnożyć podobnych przykładów. Lecz mają Państwo świadomość, że łamanie słowa rozpoczęło się od wygłoszenia obietnic w expose premiera i trwa do dziś. Czyli będzie to nieodłączny element polityki PO i w przyszłości.

Zastanawia natomiast bezczelność, z jaką PO nadal „uwodzi” swych wyborców i mami wszystkich Polaków. Czyni to poprzez manipulowanie informacjami i uchylanie się od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Lecz źle to świadczy o narodzie, który pozwala się tak łatwo wodzić za nos przez zawodowych demagogów. Sprzeciwmy się takiemu traktowaniu nas w kolejnych wyborach.