Ten tytuł to jedyny komentarz jaki przychodzi mi do głowy po ogłoszeniu Michnika i Rostowskiego laureatami Nagrody Kisiela. Po prostu kiedy daje się tę właśnie Nagrodę takim właśnie ludziom, to wszystko na świecie jest już możliwe.
Rostowski- dowódca fiskalnych złodziejaszków, marionetka banksterów, iluzjonista i fałszerz w stylu "księgowego z Enronu", człowiek który na wiele lat zniszczył polskie finanse oraz nie tylko utrzymał, a wręcz solidnie umocnił system nękający drobną i średnią przedsiębiorczość, a na zakończenie kariery rządowej przeprowadził akcję okradzenia Polaków z przyszłych emerytur.
Michnik - przez wielu odbierany jako zajadły wróg wolności słowa, wytaczający na prawo i lewo procesy wszystkim, o których sądzi, że go obrażają (czyli w skrócie mówiąc: każdemu kto ma inne zdanie niż sam Michnik). Spółka Agora, wydająca gazetę Michnika, pobiera jednocześnie idące w grube miliony sumy od instytucji rządowych, nie dziwne więc, że Agorowe media pilnie i wiernie zwalczają opozycję, stanowiąc de facto klub rządowych tyłkowłazów. Ale co się dziwić, w końcu nie gryzie się ręki, która karmi...
Obaj ci ludzie stanowią zaprzeczenie ideałów Kisiela, chwalącego zalety wolnej przedsiębierczości i wolności słowa, sławiacego niezależność myśli oraz poglądów, choćby były one ostre i kontrowersyjne.Kisiel w grobie się pewnie nie przewraca, ale kto wie, może kula się w niebie ze śmiechu, bo ten werdykt jest tak kabaretowy, tak groteskowy i jednocześnie tak bezczelnie łajdacki, że już nawet nie ma się co złościć, tylko ręce opadają i zostaje śmiech...
ps. ktoś na necie nazwał obecną kapitułę nagrody oraz nagrodzonych Towarzystwem Wzajemnego Lizania Się Po Dupach. Celnie! :)
