W piątek przed południem 27 listopada 2020 roku Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski na swoim twitterowym koncie zamieścił taki oto wpis:
„Policja musi przestrzegać prawa i nie może nadużywać przemocy. To kwestia bezpieczeństwa obywateli i zaufania do państwa. Jako samorządy współfinansujemy policję. Jednak dalsze łamanie standardów wobec pokojowych demonstracji może nas zmusić do zawieszenia tego wsparcia.”
Apel ze swojego rodzaju ultimatum wobec policji padł podczas konferencji prasowej na Placu Bankowym, na który zapraszała Rzecznik Prezydenta Karolina Gałecka. Potwierdziła to na swoim koncie na Twitterze:
„@trzaskowski_zapowiedział, że w przypadku dalszej eskalacji działań @Policja_KSP na ulicach miasta, @warszawa wstrzyma współfinansowanie policji. Rocznie jest to kwota ok. 6 mln zł.”
Tego typu nawoływanie jest kolejnym z serii odezw do służb mundurowych ze strony oponentów obecnie rządzących. Zaczynało się jeszcze kilka lat temu od wezwań redaktora Czuchnowskiego, aby służby mundurowe odmawiały wykonywania rozkazów pisowskich ministrów i trwa z przerwami do dziś. Zaledwie kilka dni temu Szymon Hołownia również apelował do policji:
"Apeluję dziś do policjantów, którzy są ludźmi honoru: nie dajcie z siebie zrobić ZOMO Kaczyńskiego".
W akcję „niebywała brutalność policji” oprócz prezydentów-samorządowców włączają się też inne persony.
We wczorajszym wywiadzie w Polsacie z RPO Adamem Bodnarem Bogdan Rymanowski zadawał proste pytania typu: „Czy lżenie policjantów wulgaryzmami przez protestujących jest znieważeniem funkcjonariusza?” Albo: „Czy blokowanie jezdni jest łamaniem prawa?”. Proste pytania. Niestety na żadne z pytań nie otrzymał jasnej odpowiedzi. Rzecznik kluczył i odpowiadał w wymijający sposób, tak aby za chwilę wracać do swojej tezy, jak ta policja jest brutalna i jak przekracza swoje uprawnienia. No i przede wszystkim, że protestujący są tak sfrustrowani , że na ich występki trzeba patrzeć nieco inaczej. A każde ze swoich wywodów zaczynał od stwierdzenia: mam wrażenie, mam wrażenie.
Wygląda na to, że opozycja totalna nie zadowoliła się opluwaniem i szydzeniem z WOT-u;, bo chyba nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Nie zadziałało hasło: „prywatna armia Macierewicza”, więc przyszedł czas na policjantów. Trzaskowski dodał, że oprócz niego również w innych samorządach możliwe jest wstrzymanie finansowego wsparcia dla policji. Czy tym razem zadziała hasło: „ZOMO Kaczyńskiego”?
Wracając do zapowiedzi Prezydenta Warszawy o możliwym wstrzymaniu wsparcia finansowego dla warszawskiej policji, pojawia się ważne pytanie: Co z losem zwierząt, służących w policji?
W Warszawie służy około 20 koni oraz drugie tyle psów policyjnych. Podobnie jak funkcjonariusze-ludzie, także funkcjonariusze-konie (nie mylić z Giertychem) oraz funkcjonariusze-psy (nie mylić z glinami) pełnią służbę w policji. A zatem i one muszą czuć się zagrożone finansowym zagłodzeniem przez Trzaskowskiego. Jeśli dodać do tego liczbę wszystkich zwierząt z dużych ośrodków miejskich w Polsce, służących w policji, to zrobią się z tego setki koni i psów narażonych na głód. I jeśli minister Kamiński nie pomoże, to konieczna stanie się pospolita zbiórka na owiec lub suchy chleb dla Łyska czy na pełną miskę dla Azora. Takie pospolite ruszenie, jak w przypadku zrzutki na nowe Seicento dla Sebastiana.
Jeśli zdjęcia z wychudzonymi szkapami i owczarkami nazistowskimi trafią do mediów, to Trzaskowskiego odwiedzą w magistracie wzburzone Julki z błyskawicą i nie podarują mu takiego traktowania zwierząt. W Brukseli nagłośni to Sylwia Spurek i skończy się kolejną rezolucją przeciwko Polsce. Widok wystających żeber u zwierząt, to kolejny dowód na to, że łamana jest praworządność i standardy europejskie. A że zagłodzeniem finansowym grozi Trzaskowski. No cóż, i tak za wszystko odpowiada szeregowy poseł z Żoliborza. Taka logika.
