Nastał dzień, kiedy nareszcie doznałem objawienia. Do tej pory, zrywałem się każdego poranka z nową energią, by ratować Polskę i świat, bo wiadomo, że Polska bez świata, a on bez niej, istnieć nie mogą. Niemal codziennie pisałem płomienne notki, analizowałem sytuację polityczną, inspirowałem wierszami zionąc optymizmem i nie tylko - na próżno. Ta rutyna, coraz bardziej przypominała poranną toaletę oczyszczającą moje ciało ze złogów poprzedniego dnia, niż drogowskaz ku dobrobytowi i promiennej przyszłości. Do tego dochodził jeszcze narastający ból w okolicy podbrzusza, szczegónie podczas audycji radia Zet i TOK FM, czy oglądania kolejnego odcinka serialu – Rodzina z Wiejskiej. Wyraźne objawy politycznego zatwardzenia...
I trwałbym tak w tej kwadraturze koła, gdyby nie redaktor Gadowski i jego opróżniona szklanka po herbacie. Nie, nie, to nie o jego zwariowanym pomyśle tłuczenia szkła symbolizującego zdegenerowany system, ale o jego efektach. Tekst zrezygnowanego, sflaczałego, jak przebity balon redaktora, uderzył w moje podbrzusze, niczym młot pneumatyczny i w mgnieniu oka rozbił zabetonowany zator w kiszce stolcowej. Poczułem się wyzwolony z kleszczy chciejstwa i ujrzałem otaczający mnie świat w innych kolorach.
Zrozumiałem, że to jedynie kabaret w stylu ‘Szalonego Rejsu Bareji’, czyli kompletnie zwariowany, surrealistyczny obraz Polski, jaką znamy, a do uczestnictwa w którym nikt nie chce się przyznać. Świat, gdzie nic nie ma końca, gdzie żadna deklaracja nie wymaga sensu, gdzie ironia, sarkazm i nabijanie się z urzędującej władzy, uznawane są za obrazę majestatu. Jednym słowem, szpilka glupoty nawleczona nicią radosnego idiotyzmu. Do kompletu brakuje jedynie barona Munchausena i wojaka Szwejka...
Kim jest autor tego komediowego przedstawienia? Bo powszechnie wiadomo, że nie tak łatwo jest napisać dobrą komedię. Z drugiej strony, istnieją całe hordy autorów -nie szukając daleko, jak para ponurych pisarzy, czy sam Gadowski – którzy potrafią pisać „złe komedie”, aż strach czytać - i produkują je w ogromnych ilościach. Starają się, jak mogą, by być oryginalnymi – bez większego skutku, co wyraźnie dowodzi, że byli na wagarach, kiedy przerabiano lekcję pt. „Rada dla tych, co chcą zostać komikami”. Wtedy wiedzieliby, że podstawowa zasadą napisania dobrej komedii jest: Kradnij cudze, ale jedynie dobre pomysły, do oporu, i odtwarzaj je w środowisku, które znasz i rozumiesz...
Wbrew pozorom, to nie nasi sąsiedzi są autorami, choć zbierają sute plony nieswojej twórczości, ale ci wagarowicze, którzy wciskają gawiedzi głupoty będące lustrzanym odbiciem ich własnych fobii i zaściankowego kołtuństwa.
Komedia dell’arte
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka