- Ciemne siły PRL w służbach specjalnych nadal mają się dobrze - mówił mi
pod koniec lat 90 stary esbek. - Nie ma znaczenia kto stoi na ich czele
służb. Bo tak naprawdę wszystko rozstrzyga się na średnim szczeblu.
Rzeczywiste decyzje w wielu szczegółowych sprawach podejmują naczelnicy
wydziałów, kierownicy sekcji.
Tam ludzie wyrabiają różne dziwne rzeczy które im przychodzą do głowy albo co uważają za słuszne. Na tym szczeblu rodzą się działania, o których najwyższe kierownictwo nie ma pojęcia, a szefowie Departamentów i Zarządów nie mają czasu wnikać. Bo całą energię mózgów będących na szczytach pochłania wymyślanie, a później uzgadnianie strategii.
No i współpraca międzynarodowa. A najważniejsze: wychodzenie naprzeciw
potrzebom - często politycznym - najwyższej władzy w państwie.
Zjawisko, o którym mówię można nazwać "Regułą średniego szczebla". Wiele wskazuje na to, że jest ona obecna nie tylko w służbach specjalnych, ale w większości innych agend państwowych.
To dzięki cichym zabiegom średniego szczebla w Pałacu Prezydenckim już za czasów Lecha Kaczyńskiego gen. Wojciech Jaruzelski dostał Krzyż Zesłańców Sybiru (Po ujawnieniu tego skandalu przez media Jaruzelski uniósł się honorem i sam zrzekł się orderu).
To na tym szczeblu załatwia się pozwolenie na posiadanie broni, zezwolenia
na rozpoczęcie budowy, koncesje na sprzedaż alkoholu, na uruchomienie firmy ochroniarskiej itd.
Jak się okazuje dzięki "Regule średniego szczebla" otoczona została
troskliwą opieką przez Ministerstwo Obrony Narodowej zasłużona dla stanu
wojennego generalicja wojskowa, skupiona w Klubie Generałów WP. Jej
członkowie pamiętają nie tylko z opowieści szlak bojowy Lenino-Berlin pod
dowództwem radzieckich oficerów.
Generałowie spotykają się i wojażują po dobrze sobie znanych terenach, czerpiąc radość ze wspomnień młodości. Do takich wypraw w krzepiącą przeszłość była np. z organizowana w maju tego roku podróż historyczno-wojskowa "Ściana wschodnia". Na czele wycieczki stali zapewne stali członkowie Klubu: generałowie Tadeusz Tuczapski i Florian Siwicki, współautorzy stanu wojennego.
Do sympatyków klubu należą - jak się ich słusznie ocenia - architekci stanu, o którym mowa: generał Wojciech Jaruzelski i jego nieodłączny druch Czesław Kiszczak. Biorąc pod uwagę skład osobowy wycieczek i dorobek wojskowy członków i sympatyków Klubu polecałbym podróż do Pragi, a w drodze powrotnej krótki postój w Katowicach. Pod kopalnią "Wujek".
Inne tematy w dziale Polityka