Powracam po latach. Dlatego, że zbliżamy się do punktu przełomowego...tak czuję. Wspólna Europa bez wspólnego języka nie wypaliła. Sytuacja na świecie się zaostrza...ktoś wieszczy wojnę za 7 dni. Wierzę, że nie w naszej części świata tylko na Dalekim Wschodzie. Miałem dziś dziwny telefon, że niby ktoś, a tym razem podobno ABW czyha na moje życie. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz... Poprzednio ostrzegał mnie 2 miesiące temu kolega z Interpolu, że mafii warszawskej nie spodobały się jakieś moje niestandardowe działania związane z ich sutenersko-narkotykowym biznesem. Czy to tylko wymysł szalonej kobiety, której osobiście nie znam i która nie powinna znać mojego nowego numeru telefonu? Pytania przypadkowo składających nad ranem wizytę Rosjan o to czy wolimy ich czy Amerykanów też są znaczące. Putin na pewno zdaje sobie sprawę, że rozgrywka na Dalekim Wschodzie może być tylko początkiem większego scenariusza...jego projekt EuroAzji jest interesujący...ale co na to Chińczycy? W sumie dziś najlepiej gadało mi się z gościem z Senegalu...oni jakoś rozsądnie podchodzą do życia...w końcu Europa dla nich to ziemia obiecana... I tak sobie siedzę ciepłym wieczorem popijając lemoniadę i dumając o marności ludzkiego życia. Mówiąc po prostu: samotny jestem i mam za dużo czasu na głupie rozmyślania...więc relax...może jeszcze trochę pożyjemy :)
