Larum grają ! Zdrada ! Nieprzyjaciel w granicach ! Do broni !
Atmosfera dyskursu coraz gorętsza, jakby panowie Mołotow i Ribbentrop właśnie wymieniali się ad perpetuam rei memoriam wiecznymi piórami, którymi tylko co podpisali pamiętny układ 23 sierpnie 1939 roku. A dyskutujemy akurat o sposobie liczenia głosów w Radzie Unii Europejskiej.
Orzechy przeciw dolarom, że większość gotowych umierać za pierwiastek nie wie dokładnie za co chce oddać życie. Nie wie tak samo na czym polega ”Nicea” i na czym ma polegać podwójna większość.
Wiemy już, że pierwiastek gorszy jest od Nicei, lecz lepszy od podwójnej większości. I jest to wiedza zgodna z prawdą, jeśli chodzi o nasz interes. Dosyć zresztą ograniczony. Jeśli by nawet zatriumfował pierwiastek, to nie stalibyśmy się wiodącą siłą w Unii, a jeśli w końcu będzie ta podwójna większość, to nie staniemy się pozbawionym głosu pariasem.
Byłby to też interes sporej grupy innych unijnych państw, tyle tylko, że one mają, w swym przekonaniu, jeszcze ważniejsze interesy i raczej nas w tej sprawie nie poprą. Możliwe, że i my mamy ważniejsze interesy niż preferowany przez nas sposób liczenia głosów, ale tego nie wiemy. Ja, na przykład, nie wierzę już tym, którzy tak twierdzą i nie wierzę tym, którym pierwiastek przesłania wszystko, bo gdzieś mi się zacierają racje stricte merytoryczne.
Jeśli ten pierwiastkowy system przejdzie, to będzie cud wielkiego formatu i trzeba będzie pomyśleć o wyniesieniu na ołtarze trójcy, w postaci prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznych. Advocatus diaboli zapyta czy to zwycięstwo nie odbyło się kosztem większych strat na innych odcinkach, ale stopień prawdopodobieństwa, że tak będzie jest niewielki.
Światowcy twierdzą, że w Unii o wiele więcej niż groźbą, szczególnie weta, można załatwić w mozolnych, rzeczowych negocjacjach, w kuluarowych rozmowach w cztery oczy. I jednym języku. Ale nie ma co dłużej ubolewać, że przywódcy UE nie nauczyli się sprawnie mówić po polsku. Ich strata. Takich mamy przywódców jakich mamy. Jak się nie potrafi obsłużyć młockarni, to trzeba się posłużyć cepem. Jeśli więc, walcząc o pierwiastek i grożąc wetem, utargujemy coś innego, to chapeau bas ! Gotów jestem ucałować spracowaną dłoń pani minister Fotygi.
To jest perspektywa znacznie bardziej realna i dobrze się stało, że główna siła opozycji poparła w tym koalicję rządzącą. Dobrze też się stało, że część opozycji i paru znaczących polityków jest przeciw, bo to dodaje autentyzmu całości. Absolutna jednomyślność występuje raczej w systemach totalitarnych. W demokracji jest na miejscu tylko w najbardziej dramatycznych momentach w życiu narodu. No, a ten taki nie jest. Już wstępowanie do UE było o wiele ważniejsze niż kłótnia o liczbę głosów.
W ciągu swej już ponad tysiącletniej historii Polska nie miała tak wspanialej sytuacji międzynarodowej. Niepodległość i suwerenność, to, owszem, było. Ale zawsze mieliśmy jakichś realnych czy potencjalnych wrogów zewnętrznych. Dobrze jeszcze jak nie ze wszystkich stron naraz. Zawsze byliśmy w jakichś zmiennych układach, które albo były niebezpieczne, albo mogły stać się takimi. Teraz jesteśmy w NATO, najsilniejszym pakcie polityczno-wojskowym jaki kiedykolwiek funkcjonował w historii. Nawet jeśli to już nie takie zwarte jak w latach zimnej wojny. Jesteśmy członkiem zjednoczonej Europy, razem z Niemcami, z którymi możemy mieć częściowo sprzeczne interesy, ale są to spory w rodzinie. Rosja Putina nie jest wrogiem, który mógłby jakkolwiek zagrozić naszej suwerenności integralności terytorialnej. A w średnim dystansie, to Merkel i Sarkozy, przywódcy najważniejszych państw Unii, są z naszego punktu widzenia lepsi od ich poprzedników i konkurentów. Dlaczego więc, zamiast spokojnie dyskutować o pierwiastku w połączeniu z, chociażby, bezpieczeństwem energetycznym, wpadamy w histerię, sięgamy po coraz bardziej dramatyczne słowa, przed czym we wczorajszej ”Rzeczpospolitej” nie ustrzegł się nawet, skądinąd spokojny Igor Janke.
Pierwszą przyczyną jest fakt, że przy pomocy unijnej kampanii prowadzi się rozgrywki wewnętrzne. PiS gra rolę zdecydowanego obrońcy najważniejszych interesów narodowych. PO postanowiła się pokazać jako zdolna do kompromisu w imię takiego interesu. A ponieważ jest to już INTERES przez największe I, wręcz racja stanu, to jej ważność staje się jeszcze ważniejsza w zestawieniu z wrogami sprawy narodowej, bo powiedzenie, że to krytycy polityki, to zdecydowanie za mało.
A druga przyczyna mieści się chyba w psychice jednostki i zbiorowości. Dramatyczne wydarzenia mamy już poza sobą. Jedni ich nie zdążyli poznać, inni trochę za nimi tęsknią, bo teraz już by wiedzieli jak rozegrać lepiej minione rozgrywki. A kiedy tak naprawdę mało się dzieje, a to co się dzieje jest mało podniecające, to robi się z igły widły. Dramatyzuje się problemy, o których już, nie w przyszłym pokoleniu, lecz za dwa-trzy lata nikomu nie będzie się chciało pamiętać
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka