Powiem WPROST: Nie wierzę w równouprawnienie kobiet w kraju nad Wisłą.Ten felieton jest źródłem moich nieprzespanych nocy..im więcej myślę - tym jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu,że obecna sytuacja kobiet jest do bani!
Felieton Danuty Hubner(WPROST 21.12.2008) "Punkty za pochodzenie" nie daje mi żyć. Wiem.. Wasto byc kobietą, ale nie w kraju "równouprawnienia" wszystkiego co posiada wiadomą część między nogami! baa..o równouprawnieniu kobiet w polityce,jak już słusznie pani komisarz Hubner zauważyła - nie może być mowy. Nie tutaj i nie teraz.
Panie w polityce widać. Pod warunkiem,że istnieje ustawowo zapewniony odsetek damskich stołków na scenie politycznej. Hiszpania czy Norwegia mają to już dawno za sobą. Kobiety w równym stopniu biorą udział w procesie kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego. Jak pisze Hubner :"Dlaczego zakładamy,że wszyscy mężczyźni działający politycznie mają ku temu rzeczywiste predyspozycje?"
No właśnie! I nie chodzi tutaj bynajmniej o fakt zrównania płci brzydkiej z ziemią!Chodzi o szacunek i pokazanie światu,że kobiety mogą,jeśli mają tylko możliwości i nie są spychane na margines w świecie, w którym 3/4 lukratywnych,politycznych stołków przyjaźni się z mężczyznami. Jak pisze komisarz ds.polityki regionalnej UE:"Europa dojrzewa,by panie były także wśród tych,którzy decydują o jej przyszłości,na tak eksponowanych stanowiskach jak przewodniczący Komisji Europejskiej czy PE.
Zgadzam się z Danutą Hubner,że wszystkim wyszłoby to na dobre.
Sytuacja w Polsce nie jest zła. Mamy prawo wyborcze i pełne prawo do uczestnictwa w życiu politycznym. Jednakże istnienie prawa nie uzasadnie jego efektywnego użycia - co zdarza sie rzadko.
Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej spowodowało zmiany prawne i rozwój różnych inicjatyw w kierunku wyrównywania statusu kobiet i mężczyzn. Pomimo tego faktu sytuacja kobiet nie uległa istotnej zmianie. Następuje zanikanie działalności organizacji kobiecych w Polsce (poniżej 1% ogólnej liczby organizacji pozarządowych działających w kraju)i ograniczenie udziału kobiet w procesach decyzyjnych na poziomie Europejskim, krajowym i lokalnym. Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie demokracji parytetowej
Demokracja parytetowa zakłada, że kobiety i mężczyźni, aby móc w pełni i na równych zasadach korzystać z przysługujących im praw, muszą mieć równą reprezentację w politycznych gremiach decyzyjnych. Oznacza to, że reprezentacja każdej z płci we władzy i w procesach podejmowania decyzji nie powinna być niższa niż 40-50%.
W wielu krajach - np. w Belgii, Danii, Finlandii, Francji, Holandii, Niemczech, Norwegii i we Włoszech - wprowadzono różne systemy kwotowe. Także wiele partii politycznych krajów należących do UE wprowadziło systemy kwotowe dotyczące zarówno władz partii, jak i list kandydatów w wyborach powszechnych. W przypadku list kandydatów/ek najczęściej stosowany jest tzw. system suwakowy, co oznacza, że po pierwsze, partia gwarantuje np. minimum 40-procentowy udział każdej z grup (kobiety, mężczyźni), po drugie nazwiska na listach są umieszczane naprzemiennie: kobieta-mężczyzna-kobieta-mężczyzna itd. W Niemczech niemal wszystkie partie wprowadziły systemy kwotowe: w CDU kobiety mają zagwarantowany 30-procentowy udział we władzach partii i na listach, w SPD - 40-procentowy, w Partii Zielonych i PDS - 50-procentowy.
W ostatnich wyborach parlamentarnych w Polsce jedyną partią, która umieściła kobiety na swoich listach we wszystkich 52 okręgach, była Unia Pracy. Jedynie w 13 okręgach kobiety były na listach wszystkich partii startujących w wyborach.
Stereotyp kobiety jako kury domowej, pracującej w zaciszu kuchennym obok skomlącej o wodę zmywarki na stałe zadomowił się w umyśle przeciętnego osobnika płci brzydkiej. Polka polityki to Polka myśląca o tym jak związać koniec z końcem. Daleko jej do polityki i wróżenia z wyborczych fusów, podczas, gdy codzienność jest walką o materialne i socjalne przetrwanie. Nie dziwi więc fakt, że do polityki dostają się wyjątki. I to nie dlatego, że miały możliwości. Raczej partyjne znajomości.
Wspólnie z Danutą Hubner podpisuję się pod faktem dokonanym: „ Bez pomocy otoczenia kobietom ciężko jest zaistnieć zawodowo. I to przede wszystkim trzeba zmienić.” Najwyższy czas, aby syndrom PDF-A (Polityka – Dla – Faceta) zmierzył się z syndromem Polityki dla Przeciętnej Polki (PDPP).
JESTEM ZA wprowadzeniem ustawowo zapewnionych miejsc na scenie politycznej. JESTEM ZA DEMOKRACJĄ PARYTETOWĄ W POLSCE. DLA WSZYSTKICH KOBIET.
Inne tematy w dziale Polityka