Wywiad Joanny Lichockiej z Jarosławem M. Rymkiewiczem jest pięknym przykładem na to, że nawet najwięksi przeciwnicy PiS nie powodują choćby ułamka procentu szkód na wizerunku partii, co jej najzagorzalsi zwolennicy.
Oczywiście można użyć argumentu, że Rymkiewicz po prostu zwariował i nie należy brać poważnie tego, co mówi. Bo prawdopodobnie tak jest. Ale Lichocka jakoś nie przerwała rozmowy, a jej nieśmiałe zdziwienie na twierdzenia Rymkiewicza, że Polska nigdy nie wyszła z PRL („był on i jest nadal kawałkiem moskiewskiego imperium, kawałkiem zarządzanym na sposób moskiewski przez ludzi wyznaczonych lub przynajmniej zaakceptowanych przez Moskwę.”) – to zdecydowanie za słaba reakcja na takie brednie. Lichocka też zwariowała? To chyba nie jest dobry sposób na zrozumienie tego fenomenu, że dziennikarka znana z sympatii do PiS publikuje w propisowskim portalu wywiad z niesłychanie propisowskim wybitnym poetą i eseistą – i efekt jest taki, że czytelnicy na przemian to śmieją się do rozpuku, to przecierają oczy z niedowierzania.
A już twierdzenie Rymkiewicza, że ma nadzieję, iż Kaczyński nie będzie rządził – jest warte wszystkich pieniędzy tego świata.
Za komuny był taki dygnitarz PZPR Janusz Wilhelmi (był szefem Komitetu Kinematografii, potem naczelnym tygodnika „Kultura”, a na końcu ministrem kultury). Człowiek niesłychanie cyniczny. Ludzie kultury, którzy mieli nieszczęście go znać (a jeszcze gorzej: byli zależni od jego decyzji), zgodnie opowiadali, że wielu z nich otworzył oczy na istotę komunizmu, bo gdy skarżyli się na (ich zdaniem) głupie decyzje władz (na przykład rozsypanie składu książki naukowej tylko dlatego, że wstęp do niej napisał ktoś, kto potem podpisał jakiś list protestacyjny), Wilhelmi odpowiadał, że tak ma być i że na tym właśnie polega prawdziwy socjalizm.
Ten wywiad też wielu ludziom może otworzyć oczy.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka