...czyli Andrzej Lepper wiecznie żywy!
W najbliższych wyborach parlamentarnych zagłosuję na PiS, bo program tej partii zaprezentowany w sobotę przez Jarosława Kaczyńskiego bardzo mi się podoba, choć wciąż mam uczucie niedosytu i wciąż targają mną rozliczne wątpliwości.
Oczywiście podoba mi się postulat repolonizacji banków. Tak: dość okradania Polaków przez zagranicznych kapitalistów. Już Włodzimierz Lenin to mówił i pięknie wprowadził potem w życie. Przez blisko 70 lat istnienia Związku Radzieckiego, ani jeden jego obywatel nie został okradziony przez zachodniego bankiera.
Niestety, z bliżej mi nieznanych powodów Jarosław Kaczyński nie chce powtórzyć metody W. I. Lenina i zapowiada banalne wykupienie banków. Potrzeba na to jakieś półtora biliona złotych. Prezes wszystkich Prezesów nie zdradził, czy ma znajomych polskich biznesmenów, którzy dysponują taką gotówką, ale to chyba nie jest specjalny kłopot. Jeden telefon do Wytwórni Papierów Wartościowych powinien załatwić sprawę. Się wydrukuje te półtora biliona, a jak będzie trzeba, to się przekroczy plan, a co?
Jeszcze bardziej podoba mi się zapowiedź stworzenia 1,2 mln miejsc pracy. Pamiętam, jak Władysław Gomułka tworzył nowe miejsca pracy i świetnie mu to szło. Nie rozumiem, dlaczego po 1989 roku zaprzestano tych sposobów. To znaczy rozumiem: po 1989 roku, z drobnymi przerwami, Polską rządzili (i rządzą w tej chwili) zdrajcy, którzy celowo niszczą polską gospodarkę. Zniszczyli przemysł i rolnictwo, wyprzedali wszystko za bezcen, a nawet jeszcze taniej. Jak to słusznie mówił śp. Andrzej Lepper, Balcerowicz to Mengele polskiej gospodarki. To naprawdę bardzo miło ze strony Jarosława Kaczyńskiego, że kultywuje pamięć po swoim byłym wicepremierze. Inni politycy powinni brać z niego przykład.
Wszystkimi czterema rękami podpisuję się też pod postulatem odbudowy polskiej floty handlowej. Komu przeszkadzało to, że tysiące Polaków było marynarzami, zarabiało w twardej walucie i gdy przyjeżdżało na urlop, to świat należał do niech?
A już szczególnie spodobało mi się zdanie: „Zmienimy kształt Muzeum II Wojny Światowej, tak żeby wystawa w tym muzeum wyrażała polski punkt widzenia”. Pan Prezes z właściwym sobie taktem nie dopowiedział wszystkiego prosto z mostu, ale nie musiał, bo wszyscy wiemy, że chodzi o wstrętnych Niemców. Tak, tak, Niemcy są groźni i bardzo dobrze, że Jarosław Kaczyński czerpie pełnymi garściami z przemówień Władysława Gomułki. Szkoda tylko, że jakoś tak bez tamtego ognia. Nie ma nic o Hupce i Czai, o groźbie oddania Gdańska i Szczecina pogrobowcom Hitlera. Choć z drugiej strony Pan Prezes wspomniał o Wrocławiu, że tam rządzą jawni poplecznicy Niemiec. Więc może moje wątpliwości są trochę na wyrost?
Moje uczucie niedosytu skończy się, gdy któregoś dnia (mam nadzieję, że już niedługo) obudzi mnie takie mniej więcej przemówienie Jarosława Kaczyńskiego: „Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów.
Jak długo można czekać na otrzeźwienie? Jak długo ręka wyciągnięta do zgody ma się spotykać z zaciśniętą pięścią? Mówię to z ciężkim sercem, z ogromną goryczą. W naszym kraju mogło być inaczej. Powinno być inaczej. Dalsze trwanie obecnego stanu prowadziłoby nieuchronnie do katastrofy, do zupełnego chaosu, do nędzy i głodu. Surowa zima mogłaby pomnożyć straty, pochłonąć liczne ofiary. Szczególnie wśród najsłabszych - tych, których chcemy chronić najbardziej. W tej sytuacji bezczynność byłaby wobec narodu przestępstwem. Trzeba powiedzieć: dość!”
Jerzy Skoczylas