Przemówienie Baracka Obamy na konwecji demokratów w Denver zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Ostatni raz tak się wzruszyłem politycznie kazaniem JPII prawie 30 lat temu, gdy usłyszałem "Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". I zstąpił.
Obejrzyjcie sobie na portalu The New York Timesa zapis wideo tej mowy, z przesuwającym się obok tekstem. Jest to znakomity występ kaznodziei dla 82 tysięcy zachwyconych słuchaczy na stadionie. Tysiące ludzi stało godzinami w kolejce, żeby tylko tam wejść, chociaz mogli to samo obejrzeć w telewizji. Chodziło im jednak o przeżycie wspólnoty nadziei. A następnie przeczytajcie w NYT drwiący komentarz Davida Brooksa (w Salonie omawia ten komentarz i podaje tłumaczenie p. Magda Rittenhouse). A potem sto kilkadziesiąt (do tej pory) wpisów oburzonych czytelników, jak gdyby doszło do obrazy uczuć religijnych. Bo doszło.
Program Obamy wymaga wiary, a nie wiedzy o władzy, której nie posiada ani on sam ani zachwycone nim masy. Tę wiedzę maja macherzy popierający Obamę, żeby potem nim rządzić.
Czy więc Duch św. zstąpi na Amerykę na wezwanie Obamy? Jak wiemy, historia powtarza się dwa razy - pierwszy raz jako tragedia, drugi jako farsa (K. Marks). JPII nie był śmieszny, a wręcz przeciwnie, poważny i skuteczny, jak się okazało, bo nie był politykiem, który musi ubrudzić sobie ręce, żeby czegoś dokonać. Natomiast był przywódcą religijnym, który inspirował do działania, zostawiajac innym brudną robotę. Wzruszałem się więc do łez słuchajac Obamy, ale czytając Brooksa płakałem ze śmiechu. Jest to znakomity komentarz do Obamamanii.
Jeśli idol młodzieży, Murzynów, mniejszości etnicznych i intelektualistów zostanie prezydentem, to wpadnie w tę samą sieć układów politycznych, gdzie wszyscy siedzą po uszy. Ba, już siedzi! Na przykład sprzeciwia się wauczerom szkolnym, czyli rozdawaniu przez rząd dotacji dla uboższych rodzin, aby mogły posyłać dzieci do lepszych szkół prywatnych lub parafialnych, zamiast do kiepskich ale darmowych szkół publicznych. Tych dotacji boi się potężny w partii demokratycznej związek zawodowy nauczycieli. A Obama obiecuje "światowej klasy wykształcenie" dla dzieci w Ameryce. Tymczasem tylko konkurencja ze strony szkół prywatnych i parafialnych może podnieść poziom szkół publicznych na masową skalę. Biurokracji oświatowej nie otrzeźwi żaden środek słabszy od groźby zagłady.
Obama potrzebuje pieniędzy na swój program, np. powszechnie dostępną opiekę medyczną. Skąd je weźmie? Zapowiada, że przejrzy budżet federalny "wiersz po wierszu" (to są tysiace stron!) i usunie wydatki rządowe, które straciły rację bytu. Ale kto określi, które straciły, a które nie? Każdy taki program obrósł klientelą i ma poparcie kongresmanów. To Kongres zatwierdza budżet. A Obama nigdy nie sprzeciwił się "kiełbasie wyborczej" - którą teraz chce ciąć - rozdawanej przez partię demokratyczą za pieniądze podatników. Natomiast McCain owszem, często chodził przeciwko interesom partyjnym. I tak dalej, i temu podobne.
Ostatnio młodą i etniczną Amerykę poruszył tak J.F. Kennedy. Mam jednak dzisiaj nastrój szczególnie bluźnierczy, więc powiem wprost, że JFK wcale nie był dobrym prezydentem! Przeszedł do legendy, bo był, przystojny i młody, zginął w zamachu i stawił czoła Imperium Zła podczas kryzysu kubańskiego. Ale gdyby wygrał z nim nieefektowny Nixon, to przede wszystkim nigdy nie doszłoby do kryzysu kubańskiego, który groził światu wojną nuklearną. Chruszczow nie odważyłby się instalować rakiet na Kubie wiedząc, że doświadczony antykomunista Nixon spuści Sowietom łomot. Warto o tym pamiętać, kiedy Rosja chce odzyskać imperium. Łatwiej jej pójdzie, jeśli w Białym Domu będzie ładny młokos zamiast twardziela McCaina.
Ludzie potrzebują nadziei, zwłaszcza w efektownym obama-opakowniu. Ale to prowadzi do wielkich rozczarowań. Dlatego mądrzy Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych zdecydowali, że wybory prezydenta nie mogą być bezpośrednie, zeby zapobiec władzy demagogów. Obywatele wybierają więc w USA elektorów, teoretycznie ludzi mądrzejszych od siebie, którzy dopiero wybierają prezydenta. Jednak powstał zwyczaj, że elektorzy głosuja tak, jak chce lud. A lud pragnie wiary, nadziei i miłości. Dzizas! skąd my to znamy!
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka