Sama możliwość wystąpienia Tuska w Radiu Maryja wywołała w PiS-ie nadzwyczaj nerwową reakcję. Posłanka Szczypińska powiedziała nawet, że Tusk musiałby się wcześniej wyspowiadać. To o tyle dziwne, że wcześniej w RM występowali różni politycy PiS-u, którzy mieliby się z czego spowiadać (np. notoryczne cudzołóstwo) a jakoś nikt przed wpuszczeniem ich na antenę z tego nie rozliczał.
Na S24 spekuluje się, co czekałoby Tuska w "debacie" ze słuchaczami RM. Mówi się, że dostałby"bęcki". Ja myślę jednak, że to zupełnie nieistotne i stąd panika pisowców. Oni wiedzą, że stetryczali słuchacze Rydzyka tak ufają swemu patronowi, że wpuszczenie kogokolwiek na antenę odbiorą jako znak jego poparcia dla gościa. Nie jestem tu gołosłowny. Moja babcia na okrągło słucha RM. Nie ma zielonego pojęcia o polityce, chyba nawet nie wie, że istnieje jakiś Tusk. Gdyby lider PO pojawił się w tym radiu, po pierwsze ona dowiedziałaby się o jego istnieniu, po drugie - istnieje szansa, że mogłaby dojść do wniosku, że nie jest on taki zły i można na niego głosować. W to celuje Tusk i tego tak boi się m.in. Szczypińska.
Inne tematy w dziale Polityka
