"Umysł potrzebuje prawdy emocjonalnej tak jak organizm pożywienia. Gdy jej brakuje, umysł zaczyna chorować. A prawda emocjonalna to widzenie rzeczy w złożony sposób." Wilfred Bion ( brytyjski psychoanalityk)
W spotkaniach z innymi często sięgam po myśl noblisty: " Nie ma jednego wzoru na odbiór świata".
Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś swobodnie korzysta z praw mu przynależnych - ale agresywnie reaguje na fakt, gdy druga strona nie chce być pozbawiona tych samych praw.
Prawda emocjonalna nie tyle musi być obiektywną prawdą - rzadko coś nią jest - ale prawda emocjonalna ruguje daltonizm na rożne barwy, odcienie świata.
Sami jesteśmy niebywale złożonymi bytami dlatego skrajnym infantylizmem jest oczekiwać, że inni, sytuacje, zdarzenia to byty jednokomórkowe, jednoznaczne.
"Funkcja umysłu to nie tylko umiejętność zliczania słupków i kierowania samochodem, ale też trawienia i rozumienia emocji własnych i emocji innych ludzi.
Zdolność do tak zwanej mentalizacji. Kiedy tej zdolności brakuje, umysł w pewnym sensie zaczyna działać odwrotnie - nie służy już przyjmowaniu doznań i przeżyć, tylko ich wydalaniu. Usuwa różne niestrawione kawałki rzeczywistości. W efekcie pozostaje na strawie monotonnej i mało pożywnej, jakby ktoś jadł tylko suchary.
Chodzi o tzw. acting out, czyli rozegranie uczuć w działaniu.
Te osoby żyją w świecie jak z westernu. Proste emocje. Bohater zły, bohater dobry. Często obsadzają osoby wokół siebie w westernowych rolach: jedną jako idealną, drugą jako złą, całkowicie zdewaluowaną. Potrafią doprowadzić do tego, że ci ludzie kłócą się między sobą.
Osoba neurotyczna będzie przeżywać konflikty we własnej głowie, gryźć się tym, może mieć objawy somatyczne, kołatanie serca, napady lęku. A osoba borderline sięgnie po mechanizmy projekcji i identyfikacji projekcyjnej - wyrzuci trudne emocje na zewnątrz, umieści w jakimś "złym obiekcie", obsadzi teatrzyk i niech inni się kłócą. Rozegra swój konflikt wewnętrzny w świecie zewnętrznym." Grzegorz Sroczyński
Acting aut wydaje się wygodnym sposobem na uniknięcie przepracowania emocji w sobie. Stawia się pod ścianą egzekucyjną mniej lub bardziej przypadkowych ludzi i to oni muszą się zmierzyć z bólem egzekucji - a nie ten, który przerzuca swój bałagan emocjonalny na nich. Jednak są to profity nie tylko iluzoryczne, ale pogłębiające bezradność emocjonalną niezdolnych do autorefleksji.
Relacje z innymi, więzi, bliskość - uznają za zbyteczne windując walor samowystarczalności. I nie dlatego, że osiągają samowystarczalność, ale lęk przed relacją z innymi - tnie arterie bolesnym lękiem.
Szukają więc surogatu więzi. Zlepek przypadkowych ludzi tworzących grupę - jest taką owodnią dającą iluzję przynależności. Koliduje to z marzeniem o samowystarczalności - ale tego niuansu nie są w stanie wychwycić - bo świat jest prosty, jednowymiarowy. W odbiciu mentalnego lustra widzą wszystkich, ale nie siebie.
Co daje jednogłos wielu? Poczucie, że nadaje się ton a inni wtórują.
Jak rozpoznać w swoim otoczeniu, w życiu ludzi dotkniętych paradygmatem wydalania prawdy?
Nałogowo antagonizują innych, są generatorem awantur, szarpanin.
Alergizuje ich różnorodność.
Inna optyka budzi w nich agresję i dezercję w hermetyczność własnej bajki.
Niestrawioną rzeczywistość traktują jak obce ciało, jak wroga.
Prawda emocjonalna w celi śmierci.
Taranują prawdę emocjonalną innych, bo do swej nie mają dostępu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości