Pewnego poranka na ruchliwym skrzyżowaniu w amerykańskim mieście Buffalo pojawił się nowy billboard.
Nie przypominał jednak zwykłych reklamowych komunikatów. Jego wielkie czerwone litery przekazywały bardzo osobistą wiadomość:
„Aniele w Czerwieni. Widziałem Cię w Garcia’s Irish Pub. Chciałbym się z Tobą spotkać. William”.
Odbiorcy początkowo byli zdezorientowani. Kiedy jednak przez dziewięć kolejnych tygodni z tego osobliwego ulicznego telegramu odczytywano nowe wyznania zdesperowanego kochanka, billboard znalazł się na ustach całego miasta.
Setki kobiet wydzwaniało do agencji reklamowej, próbując wydobyć adres romantycznego Williama, mężczyźni natomiast tłumnie oblegali Garcia’s Irish Pub w nadziei ujrzenia Anioła w Czerwieni.
Wreszcie na billboardzie pojawiła się elektryzująca wiadomość: „Drogi Williamie. Chyba oszalałam. Do zobaczenia w Garcia’s. Piątek, 20.30. Anioł”.
Pub nie przeżył jeszcze takiego oblężenia jak w ten piątkowy wieczór. Co najważniejsze, podobno nikt, z pracownikami wspomnianego pubu włącznie, nie zorientował się, że miasto pochłonięte romantyczną historią uległo w rzeczywistości zręcznej manipulacji.
Postacie Williama i Anioła w Czerwieni oraz rodzącego się między nimi uczucia były bowiem elementami strategii reklamowej, odegranymi w ostatni wieczór przez wynajętych modeli.
Dlaczego tak wiele osób dało się zwieść tej grze?
Do elementarnego zakresu wiedzy twórców reklamy należy pewność co do tego, że podstawą ich pracy winno być odwoływanie się do obowiązujących stereotypów społecznych.
Billboardy z Buffalo pozostały wierne temu założeniu: miłość bowiem – a zwłaszcza miłość romantyczna – sprowadza się współcześnie do kilku rudymentarnych figur.
Do najważniejszych z nich należą:
- uczucie rodzące się od pierwszego wejrzenia,
- szaleństwo kochanków, ignorowanie świata zewnętrznego,
- idealizowanie obiektu namiętności;
Pomysłodawcy miłości między Aniołem w Czerwieni a Williamem z powodzeniem wykorzystali te najpowszechniejsze, rutynowe wyobrażenia na temat prawdziwie romantycznej namiętności. Waldemar Kuligowski
Według Sternberga:
lubienie: intymność, ale bez zaangażowania czy namiętności.
zadurzenie: namiętność bez zaangażowania czy intymności.
pusta miłość: zaangażowanie bez namiętności czy intymności.
romantyczna miłość: intymność i namiętność, ale bez zaangażowania.
niedorzeczna miłość: zaangażowanie i namiętność, ale bez intymności.
partnerska miłość: zaangażowanie i intymność, ale bez namiętności.
miłość doskonała: zaangażowanie, intymność i namiętność.
W wielu może budzić opór zdefiniowana miłości romantycznej. Problem w tym, że jest owocem idealizowania. A co za tym idzie, realia zawsze niemiło się z taką wizją obejdą.
Ja czuję opór przy zestawie: miłość dokoskonała.
Być może dwoje niedoskonałych może zbliżyć się do doskonałej formuły zaopiekowania się wzajemną samotnością.
"Doskonałości" szukałabym gdzie indziej...
"Są kraje, w których owa hipernowoczesna kultura narcyzmu miesza się z tradycyjną, agrarną w swych korzeniach, kulturą wspólnoty. Ich zderzenie wywołuje wtedy często ponurą reakcję tradycjonalistyczną, która stara się zwalczać jedną skrajność powrotem do drugiej.
Próbuje wprząc osamotnionych i zagubionych ludzi w chomąto aberracyjnych, feudalnych zakazów i nakazów, które nie znajdując oparcia w sercach stają się pożywką dla specyficznego dla takich społeczeństw zjawiska – kultury obłudy. Polska należy do takich krajów.
Psychoanalitycy uważają, że tak jak XX stulecie wydaje się być wiekiem narcyzmu, tak XIX było wiekiem histerii. Na czym właściwie polega ta różnica?
Histeria sprzed 150 lat przejawiała się niezrozumiałymi objawami cielesnymi: drgawkami, mdleniem, paraliżami, które – jak pisał Zygmunt Freud – kpią sobie z anatomii, ślepotą raz się pojawiającą, raz znikającą.
Podejrzewano, że owe objawy zastępowały upragnioną swobodę popędów zakazaną przez potężne i uwewnętrznione normy społeczne. W człowieku odbywała się walka pomiędzy jego pragnieniami a więzami, które narzucało mu społeczeństwo, a „łuki histeryczne” były paradoksalnym przejawem tej walki. Histeria była objawem niemożliwego do zrealizowania dążenia do wyemancypowania się z więzi.
Symptomy narcyzmu mają zupełnie inny charakter. Objawiają się przede wszystkim wzlotami i upadkami nastroju.
Raz pławię się w ekstazie, czuję się jak Bóg, gonię od jednej ekscytacji do drugiej, by po chwili runąć w otchłań zwątpienia, lęku i pustki. Depresyjnej pustki. Narcyzm ujawnia chęć osiągnięcia boskiego statusu, statusu istoty, która nie zależy od nikogo i niczego. Dla jasności powiedzmy od razu, statusu dla nas – ludzi – nieosiągalnego. Dlatego z czasem wzlotów jest coraz mniej, a pustki, lęku przed pustką i wściekłości z tego powodu coraz więcej.
Co więc robi człowiek, który nie chce zależeć od nikogo, a jednocześnie chce przeżywać silnie, na tyle silnie, żeby zagłuszyć wspomniane nieprzyjemne doznania?
Szuka takich źródeł ekscytacji, które są mocne, krótkotrwałe, a jednocześnie nad którymi może zachować kontrolę. Im mniej spraw ważnych, dziejących się w świecie zewnętrznym, wiąże człowieka, tym trudniej doświadcza on silnych przeżyć i tym bardziej zmuszony jest szukać szybko sprokurowanego podniecenia. Tego rodzaju ekscytacja najczęściej wiąże się albo z substancją, którą można kupić i samemu sobie dawkować, albo z gwałtownym seksem, źródłem natychmiastowej rozkoszy, albo wreszcie z silnym „kopem adrenaliny” związanym z ryzykiem.
Cicho brzmi głos tych, którzy jak Emanuel Levinas wierzą, że to więź jest istotą człowieka. Że wcale nie musi być przeżywana jak kajdany, które albo nieuchronnie ciążą, albo prowokują do tego, żeby się ich pozbyć. Że jest darem, który pozwala poczuć to, że Ja zaczyna się w Innym. Zagłuszany przez zgiełk wojny, toczonej przez kulturę narcyzmu i kulturę obłudy, ten głos jest prawie nieuchwytny. Usłyszenie go wymaga wysiłku. Przede wszystkim wysiłku myśli." Andrzej Leder
Wprowadzając ton żartobliwy, już wiem dlaczego nie mam inklinacji do omdleń - nie jestem typem histeryczki a wapory to nie moja bajka.
Dla kobiety z fiksacją zagarnięcia jej bezwładnej na męskie ramiona - to prawdziwy dramat:o)
Mężczyzna, o którym niedawno pisałam - /"Zadaniowi"/ , wręcz sugerował mi nad knajpianym stolikiem z baterią butelek dobrego wina, bym dla samej siebie - zagrała omdlenie.
Wyjaśniłam mu, że taka opcja odpada u kobiety, którą kiedyś ktoś inny zdefiniował: " nigdy nie znajdziesz jej na deskach teatru".
Dalej...
To więź jest istotą czlowieka...
Podpisuje się pod tym całą sobą.
Zostawiam klasyfikacje miłości, denominacje ich na stan zaangażowania, skali namiętności etc.
Zbuduj więź, a potem zobaczymy co dalej.
Ileż razy tak jest, że kochają się...a więzi brak.
Przykład z bilbordem przypomina nam o kulturze obłudy. O innowacyjnych lub wytartych wrzutkach socjotechnicznych.
Tęskno mi za kulturą myśli...
Nasz menadżer emocji, lokowany przez neuroposychologię w odpowiednich ośrodkach mózgu - zamarza bez procesu myślowego.
Ogrzej mnie...
Inne tematy w dziale Rozmaitości