P.V.Tondelli
P.V.Tondelli
ladynoprofit ladynoprofit
530
BLOG

Love Addict...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 14

W 2011 roku powstał duński dokument - "Love Addict" w reżyserii Pernille Rose Grønkjær.
 

Nota informacyjna: "Are you addicted to love? Through personal stories of love addicts and the people around them this documentary explores the nature of love addiction.

It will seek to understand what happens when "love" takes over your life. If you are addicted to love, love becomes more of a struggle than something great and joyful. Love addiction can rule your life in a destructive way.

As someone addicted to love, you ignore your own boundaries and needs, and your attempts to loving someone are seldom returned. Love addiction can lead to obsessive thinking, anxiety, despair and loneliness."

Samo zagadnienie jest dość interesujące, choć w samym filmie nie znalazłam niczego dla mnie odkrywczego.

Od lat podkreślam, że miłość nie może być rodzajem eskapizmu, zwłaszcza od siebie samego.

Nie może być wypełniaczem pustki - bo nawet w związku ta pustka będzie doskonale odczuwalna.

 

Kilka wypowiedzi bohaterów tego dokumentu.

1. Zakochanie jest ucieczką przed bólem, przed samym sobą. Musze się w kimś zatracić, by zapomnieć kim jestem. Bo gdy jestem sama - jestem nikim.

2. Pustka w sercu krzyczy, by ją zapełnić. Paul - wyleczony

3. Kłamstwa, iluzje  piętrzą się, a najgorsze są te, które sam sobie wmawiam.

4. Nałogowcy miłości uzależniają się od ludzi, którzy im szkodzą. Im bardziej ich dewastują, tym silniej uzależniają.

5. Najczęstsza myśl - jeśli nie będę z tą osobą - to umrę.

Nie jest tajemnicą, że nikt nie zapełni pustki co w nas. Za to są ogromne szanse na to, że wchodząc w takim stanie w związek, uczynimy pustym życie tej drugiej osoby.

Nigdy tego nie nazwę  - uzależnieniem od miłości.

I dlatego, że miłość to rzeczownik składający się bazowo z 2 czasowników: 'kochać'

I dlatego, że zobrazowane w filmie historie to nie uzależnienie od miłości, ale od nienawiści do samego siebie.

Uzależnieni tak naprawdę nie kochają . I dlatego, że nie mają najmniejszego pojęcia czym jest miłość -  z rożnych powodów.

I dlatego, że tworzenie fikcyjnych albumów z rzekomymi ślubnymi kadrami, 50 nagranych wiadomości w  ciągu jednego dnia... na skrzynce osoby, która nie jest nimi zainteresowana, to też żadna miłość.

W filmie pojawia się pojęcie zadaniowego traktowania drugiego człowieka.

Przydatność, funkcja - już koliduje z miłością.

Co więcej - drugi podmiot, który ma wykarczować czucie samego siebie. To gdzie tu zmieścić miłość, jej dwuwektorowość?

No i retoryczne pytanie -  dlaczego mielibyśmy umrzeć od absencji, braku zaangażowania drugiego człowieka..?

Tak łatwo się nie umiera, a już na pewno nie z tego powodu.

Niebywale trafna myśl o tym czym jest miłość: "..miłość nie po to jest na świecie, by nas uszczęśliwiać (...) jest po to, aby nam pokazać, jak silni potrafimy być w cierpieniu i dźwiganiu brzemienia".  Hesse

Cytat zdejmuje osad zadaniowości z kochania. I słusznie.

Nie ma więc imperatywu uszczęśliwiania. Ale na pewno miłość nie może nas unieszczęśliwiać.

Jak to rozpoznać?

Zapraszam do kuchennych drzwi owej weryfikacji.

Taki sobie skrót.

Postawić sobie uczciwie pytanie: czy miłość ograbia nas z sił czy je generuje, wzmacniając w nas potencjał, mobilność i odporność na rafy?

Jeśli jest wiernym, choć invisible wampirem - nie uskrzydla, ale łamie nam nogi...zaprzyjaźnia nas z życiową inercją, brakiem apetytu na życie - już znamy odpowiedź.

Tak jak napisałam wyżej-  kluczowa jest wzajemnośc, owe 2 czasowniki jednego rzeczownika.

Ale sama wzajemność to za mało, by dojść do konkluzji, że w tej relacji osiągamy pełnię sił.

Przecież symetryczne może być lizanie ran, bo wcześniejsze związki porażką.

Istnieje wzajemność, pakt niwelowania siebie poprzez samo sparowanie. Oboje nic nie czują do siebie, ale są przydatni. Nie pojawi się krzywa wzrostu sił - ale będzie constans, chroniący przed bólem pozostania ze sobą samym.

Jeśli ktoś czuje się nikim - to co ma do zaproponowania potencjalnemu partnerowi?

Nikogo?

Miłość to realne bodźce z 2 jej brzegów.

Jednostronna aktywność, choćby tylko mentalna - to sen o miłości, iluzja która jest główną paszą uzależnionych.

"Jak silni potrafimy być w dźwiganiu brzemienia"...

Brzemienia życia - bo jest jakie jest. Ale nie brzemienia miłości. Gdyby nim była - powrót do pytania z 'kuchni' - czy dodaje sił?

Miłość nie może być naszym wrogiem.

A niwelują nasze siły jedynie wrogowie.

Czy poczucie siły, takiej niekłamanej, inkrustującej nasze dni, nasze życie - może uszczęśliwiać?

Siły biorącej się z tego, że jesteśmy aż tak kochani?

Nie jesteśmy w stanie sobie  wmówić siły, której w nas nie ma.

A siła utkana z miłości - ma ten jeden, jedyny specyficzny smak.

Wishful thinking -  tu nigdy nie zadziała.

I cytat z innego filmu: " Pragnęliśmy siebie bardzo mocno, marzyliśmy o pierwszym seksie. Ale on obdarował mnie czymś o wiele piękniejszym...intymnością, bliskością, o której nie miałam pojęcia będąc 17 lat żoną potwora."

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Rozmaitości