"Lubię przekleństwa za ich magnetyzm. Ale podoba mi się też subtelna zmiana obyczajów, delikatna korekta stosunków, gdy "kurwa" cicho przetapia się w "kurczę". Lubię językowy "odlot", tytoniowy blend różnych żargonów". Wiktor Jerofiejew
Przy pewnych frazach, myślach - dopada mnie wielce przyjemny dreszcz z jednoczesną konstatacją - autor myśli był w mej głowie, w mej duszy.
Bo tak jest - w przekleństwach jest pewien magnetyzm.
Nie w inwektywach, w brutalizacji języka.
Przekleństwo jako wzmocnienie emocji - a nie uderzenie w drugą osobę.
Przekleństwo - nie jako bazowy dialekt - ale jako egzotyka.
Ilustracja pierwsza z brzegu - nie od dziś wiadomo, jaką mękę przechodzą mężczyźni, gdy mają wypuścić z ust: kocham cię.
I nie chodzi o fikcję wyznania - ale im bardziej prawdziwie, tym bardziej gula nad jabłkiem Adama.
Ale jest taki próg, za którym mężczyzna musi...bo się udusi....
I nie ma tu żadnego pomostu z kobiecym oczekiwaniem.
I taki umęczony prawdą emocji, często drżący mężczyzna wyrzuca z siebie:
- Bo kurwa, kocham cię!
Jest w tym poezja, jest w tym magnetyzm - nawet nie ze względu na treść - ale sąsiedztwo terminologiczne.
Tylko analfabetka emocji męskiej zapyta - czy na pewno...
A teraz proszę wycieczki - pójdziemy w przeciwnym kierunku...
Na drugim biegunie przekleństwa, ostrej, twardej werbalizacji - jest kraina luzu, poczucia humoru, dystansu do siebie.
Dla wielu to już Himalaje postawy.
Przy atrofii poczucia humoru - to w ogóle nie ma o czym rozmawiać.
Kiedyś byłam w związku, na starcie którego mężczyzna ujawnił, że całe lata na mnie czekał.
Taki hołd wobec kobiety - to super rokowania.
Ale co z tego - jeśli ja go nie rozbawiłam, do prawie ratowania przed uduszeniem ze śmiechu, jego łez ze śmiechu - nic radosnego już się nie mogło pojawić.
I nie bez kozery mawia się, że inteligencja to naczynie połączone z poczuciem humoru, luzem.
Nie dałam rady - pożegnałam pana.
I nie chodzi o to, by prześmiać swe życie - ale stymulacja, inspiracja jednostronna to z definicji porażka.
Są mężczyźni, którzy legitymują się poczuciem humoru - ale dyscyplinują śmiech, swój luz - z obawy, że wydadzą się śmieszni.
Bez obaw - kretyńska wesołkowatość - to nie poczucie humoru.
Mężczyzna świadom swej męskości, smacznie umocowany w sobie - nigdy nie ma problemu z tym, by rozjaśniać sytaucję naturalnym śmiechem, czy tak jak pan na kadrze - zasnąć w takiej....pozycji....
Wczoraj przed snem odbyła się dosć intrygująca dyskusja w pewnym gronie.
Ktoś zapytał mnie, co o tym sądzę.
Dałam rzeczy nazwanie.
Wrzuciłam też ulubioną myśl, że pycha umiera 15 minut po właściwym zgonie.
Dziś rano znajduję słowa uczestnika gorącej dyskusji, obcego mi, z odległego kontynentu i z imiennym adresatem, czyli mną: " Pycha to już właściwy zgon".
Ależ deser do porannej kawy!
I tak sobie pomyślałam, że brak luzu, poczucia humoru, dystansu - to też specyficzna martwica za życia.
Dwa clipy: oryginał i jego parodia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości