Taniec jazzowy jest oparty na policentryzmie i izolacjach.
Izolacją nazywamy niezależne poruszanie poszczególną częścią ciała, co jest naturalną rzeczą dla ludzi o afrykańskim pochodzeniu, natomiast europejczycy zawsze traktowali ciało jako całość, więc przez długi czas nie potrafili przyswoić tej zasady.
Taniec jazzowy sprawia ogólne wrażenie tańca „lekkiego i niezależnego” tak jak taniec współczesny czy modern dance, lecz zaraz po balecie jazz jest jedną z najtrudniejszych technik tanecznych i wymaga wielkiej pracy tancerza.
W miarę upływu czasu powstało kilka odłamów tańca jazzowego: lirycal jazz, latin jazz, modern jazz. /wiki/
To w tańcu...
A mentalnie?
Patrząc na kadr - nie chodzi o podzielność uwagi.
Jeden z moich znajomych zareagował na tę fotę - że nienawidzi, gdy właśnie tak...
Ja mu na to - nie dziwi nic...
Ale spora część mężczyzn powie - mniammmm....
Dobra fota jest zawsze jakąś opowieścią.
Gdybym miała zatytułować - ZIGNOROWANY.
Cóż z tego, że stymulowany na południe od pępka.
Na tę ikonografię naklada mi się matka w parku - która stopą kołysze wózek, a dla siebie kradnie czas na lekturę.
Ale bobas nie jest przez to ignorowany - jedynie usypiany.
Tu kobieca stopa w kroczu mężczyzny - bardziej mówi - stwarzam ci przestrzeń doznań, która uwolni mnie od ciebie.
Jest coś ciekawszego, bardziej intrygującego niż ty.
Izolacja mentalna, ale tylko w niej.
Jaki gatunek mężczyzn zamarzy, by choć tak?
No może fani kobiecych stóp, albo fetysz szpilki tu także zadziała.
Ale i tu pojawia się smaczek.
Mężczyzna, który lapie orgazm jedynie lub zwłaszcza w dialogu erotycznym z kobiecą stopą - też dokonuje izolacji.
Na dwóch poziomach. Izoluje stopę od jej właścicielki. A przez to izoluje siebie od kobiety.
Stopa wystarcza. Ona załatwia wszystko.
Mimika ciała.
A mentalnie?
Izolacja w tym rozumieniu - to zaspakajanie potrzeb, oczekiwań drugiej strony - zatapiając się w innej galaktyce własnych potrzeb - które nie mają żadnego pomostu z partnerem.
Jest to możliwe, dość częste w związkach..ale czy na pewno o to chodzi?
Na odwieczne pytanie - czy można kochać dwie osoby jednocześnie - zawsze odpowiadam - że jesteśmy mentalnymi monogamistami.
Pan haremu też bez trudu wskaże jedną, jedyną faworytę.
W kardiologii jest coś takiego jak monitorowanie holterowskie.
A w miłości?
Wystarczy uczciwie zeskanować frekwencyjność imienia, o którym się myśli.
To wystarczy.
Zero dalszych pytań.
Ktoś kiedyś mądrze skonstatował - nigdy nie pokochasz drugiej osoby, kochając tę pierwszą.
Ci, dla których niewygodna ta konkluzja nigdy nie nazwą odpowiedzialności odpowiedzialnością, obowiązku - obowiązkiem.
Izolują się od prawdy, która w nich - bo w nikim więcej - i własną 'stopą' malują wersję - kocham, tego też kocham, i tamtego też...
Gdyby istniało monitorowanie holterowskie miłości - wynik byłby jeden.
Mężczyzna penetrujący kobietę nigdy nie będzie miał pewności, czy nie ma do czynienia z izolacją pomiędzy pasywnością jej ciała a aktywnością jej miłości.
W drugą stronę - podobnież.
Czy zrozumienie tych mechanizmów, zależności coś zmienia?
Właściwie nie.
Wciąż pozostanie grupa mężczyzn zachwycona zizolowaną stopą na ich kroczu.
Wciąż kobiecy spokój wypełni męski obowiązek w etui...rzekomej miłości....
Inne tematy w dziale Rozmaitości