ladynoprofit ladynoprofit
306
BLOG

Bez znaczenia...Chyba że...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 1

"Człowiek powinien wkładać tyleż wysiłku w upraszczanie swego życia, ile go daje w komplikowanie." Henri Bergson

Należę do tej grupy ludzi, którzy prawie zawsze pamiętają o czym śnili. Bo śnić - to wszyscy śnimy, bez wyjątku.

Oniryczna fabuła potrafi zaskoczyć, rozbawić, wystraszyć.

Bywa pastelowa, albo kadry z wysokim kontrastem znaczeniowym.

Sny potrafią delikatnie musnąć skroń, albo  wymagać tracheotomii poprzez wybudzenie.

Czasem przejmuję się snami - ale najczęściej odkładam je jak przeczytaną książkę, która co prawda nie porwała, ale jej lektura...narzucona.

Nie pisałabym o tym wszystkim, gdyby nie miniony tydzień z ostatnią nocą włącznie.

Wrażenie?

Jakby sen stanowił za małą przestrzeń na bogactwo wydarzeń, ich zaplątanie, migające dialogi...

Jakby ktoś na siłę trzymał mą twarz pod ekranem z antologią większości filmów światowych. Zabójcza dawka.

Chcesz się w tym wszystkim połapać, ale nie masz szans - bo montaż serwuje 20 nowych obrazów.

Sen z minionej nocy nie był męką, ale zdumiał ponad miarę.

Niby spójny, logiczny - ogniwa czytelne.

Ale to tylko na poziomie konwencji - bohaterowie nieliczni -  z rzeczywistymi imionami. I na tym kończy się pomost z realiami.

Nie sklasyfikuję przygotowań do lotu, nabywania biletu -  do spraw irracjonalnych, zaskakujących -  bo często latałam.

Już na pokładzie maszyny, szukając swego miejsca - zostaję zaczepiona.

Ktoś do mnie -  wiedziałem, że będziesz lecieć -  wykupiłem bilet.

Jestem wyraźnie zaskoczona, spłoszona, nerwowa myśl czy dobrze wyglądam... - ważniejsza niż pytanie, skąd wiedział o mej podróży.

Bardziej w gestach niż słowach uspokoił, bym niczym się nie martwiła.

To spotkanie było jak sen w śnie.

Ja oniryczna musiałam wziąć głęboki oddech, dokonać transkrypcji nastroju wobec nowych faktów. To było miłe, choć lęk też brzdąkał na swych strunach.

I te kobiece fobie - gdybym wiedziała - może atrakcyjniej bym się ubrała inne upięcie włosów etc.

Nie mamy miejsc obok siebie -  ale od czasu do czasu krzyżujemy wzrok pełen radosnego napięcia ponad głowami innych.

Jeszcze trochę i po lądowaniu dokona się właściwe przywitanie. Takie bez świadków, intruzów, pełne ciepła...może nawet  łez.

Jak to we snach - moment lądowania wycięty - już naziemne okoliczności i  kolejna postać, bo na pewno nie bohater.

Z jedną intencją, jednym bezprawnym zadaniem - nie dopuścić do mego spotkania z bohaterem snu.

Tamten z tła scenografii snu daje mi znaki, bym się nie martwiła, że jest i spędzimy  czas razem. Za dużo włożył wysiłku, by miało się nie udać.

Kolejne kadry - jestem więźniem intruza, mocno kombinuję jak go zgubić, jak wrócić na przyjemniejszy trakt snu.

Gdyby to były realia -  zero problemu - ale sen ma swoje prawa.

Zbliżając się do progu przebudzenia sen coraz bardziej rozmywał się, dialogi urywane, zeskoki sytuacyjne - ale wciąż mocne czucie razem - choć z murem intruza pomiędzy.

Badacze snów mają kilka tez a propos tego co przeżywamy z zamkniętymi powiekami, ale nie wyłączonymi emocjami.

A że porządkowanie plików kontekstowych, które na jawie oporują wobec prób selekcji, czy trudu przepracowania.

A że sen to nic innego jak zapodany answer na realne pytania.

To patrzę na linię fabuły i jako żywo nic nie kumam.

I jeszcze nie wiem, czy dokonał prezentacji uproszczenia czy powikłania.

Zapisuję go, zapamiętuję -  bo jakże często bywa tak, że życie samo przynosi eksplikację.

Albo i nie...

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości