ladynoprofit ladynoprofit
466
BLOG

Podpis Boga

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 1

,,Nie ma już nadziei na sens. Bez jakichkolwiek wątpliwości jest właśnie tak, że sam sens jest śmiertelny. To wszakże, czemu narzucił on swe krótkotrwałe panowanie, to, co pragnął zniszczyć, by wprowadzić oświecone rządy, mianowicie pozory – one są nieśmiertelne, niezniszczalne i nie ima się ich nawet nihilizm sensu i bez-sensu.Tu właśnie swój początek znajduje uwodzenie." Jean Baudrillard
 

Bo czy nie jest tak, że to świat pozorów uwodzi najskuteczniej?

Pozory mają to do siebie, że są krojone na miarę, mają być urodziwe - bo muszą kontrastować z brzydką lub  często niewygodną prawdą.

Lubimy posiedzieć w barze "Pod Pozorem". Estetyczny lokal, mila obsługa, marne trunki -  ale mile szumią w głowie.

Tu nie ma zagrożeń w utracie kontaktu z realiami, pod warunkiem świadomości, że to bar "Pod Pozorem".

Pozory dopadają nas na skróty - same są niedopracowane i luz, bo nie wymagają też żadnej naszej intelektualnej pracy.

Symetria bylejakości.

Nawet chcąc skrzętnie omijać pozory, wpadamy w ich pułapki.

To nie dramat - znaczenie ma  jedynie czas leżakowania w pułapce.

"Ludzie tracą wiarę przez nadgorliwych apostołów. Ksiądz, bohater powieści Grahama Greene'a, mówi: 'Mamy za zadanie napoić ludzi winem prawdy, a wciskamy im do gardła wino razem z butelką, dziwiąc się, że nie chcą tego przełknąć'."  Michał Heller

Często mylimy  spotkaną nadgorliwość z intensyfikacją intencji, hołdującej nam.

Obrazowo...

Może zaszumieć w głowie niewiasty stałe bombardowanie bodźcami przez jej adoratora. Takimi bez antraktów, bez cieniowania, bez przestrzeni na jej myśl, weryfikację co w niej na ten temat. To nie przypadek. Jej zdanie nie może mieć znaczenia, a to -  które z czasem musi się jednak narodzić, będzie już wyciosane dłutem strategii, manipulacji fatyganta.

Obserwator z pobocza nigdy tego nie nazwie miłością - jedynie natrętną obsesją.

A ileż to razy nadgorliwość obsesyjnego skutecznie uwiodła?

Na czym osadza się cała machina PR?

To nic innego jak fabryka pozorów.

Pomimo pewnego pokrewieństwa  łączącego pozory z przypadkowością - pozory nie pachną irracjonalnością -  to kosiłoby sens ich tworzenia - przypadek  zaś może trącić irracjonalnością.

Mawia się, że przypadek to podpis Boga, gdy nie chce używać swego imienia.


"Przyglądając się ewolucji pojęć związanych z prawdopodobieństwem i przypadkiem, zobaczymy już na samym początku, dlaczego pojęcie przypadku (rozumiane jeszcze bardzo intuicyjnie) zrosło się w naszych skojarzeniach z załamaniem się racjonalności.

Skojarzenie to znacznie utrudniło proces oswajania zdarzeń przypadkowych. Bo czy można zrozumieć coś, co nie jest racjonalne?

Pomoc – ale w skali długich okresów czasu – przyszła z dwu źródeł: z rozważań teologicznych – bo nie może być tak, żeby przypadek wyłamywał się spod rządów Opatrzności, i z praktyki gier hazardowych – bo chcąc wygrać, trzeba jakoś zapanować nad losowością przypadku.

Dzięki ludzkiej namiętności do hazardu w wymianie listów między Pascalem i Fermatem narodziły się podstawy późniejszego rachunku prawdopodobieństwa, ale już wkrótce w ten nurt włączył się wątek teologiczny i to w kluczowym punkcie: samo pojęcie prawdopodobieństwa przedryfowało z teologicznych sporów hiszpańskich kazuistów do rodzącego się rachunku prawdopodobieństwa.

(...)


Pojęcie przypadku w oczywisty sposób wiąże się z pojęciem prawdopodobieństwa. Zdarzenie nazywamy przypadkowym, jeżeli uznajemy, iż prawdopodobieństwo (a priori) jego pojawienia się jest niewielkie (w każdym razie mniejsze niż jeden).

Jeżeli zgodzimy się przyjąć tę intuicję jako podstawę dla definicji przypadku, to natychmiast rodzi się pytanie: o jakie prawdopodobieństwo chodzi?

W sytuacjach z życia codziennego nie mamy wątpliwości, że chodzi o standardowe prawdopodobieństwo, mniej lub bardziej takie, jak zostało zdefiniowane przez Kołmogorowa. Ale w dyskusjach filozoficznych i światopoglądowych nie sposób uniknąć zejścia do poziomu podstawowego (poniżej progu Plancka), gdyż tam – jak sądzimy – rozgrywa się zagadnienie struktury Wszechświata. Jeżeli ten poziom jest probabilistyczny, jak wszystko zdaje się na to wskazywać, to w jakim sensie? Mamy przecież wiele miar probabilistycznych. Od odpowiedzi na to pytanie zależy zarówno rozumienie przypadku, jak i jego roli w strukturze Całości.
(...)

Istnienie przypadków w strukturze Wszechświata jest faktem niepodważalnym. Przypadki nie są czymś wyjątkowym.

Struktura Wszechświata jest cała poprzetykana przypadkami. Ale ich rozmieszczenie w tej strukturze nie jest przypadkowe. Są one istotną częścią „matrycy Wszechświata”.

(...)


Ewolucja biologiczna jest jednym z włókien ewolucji kosmicznej. Na tę przedziwną symfonię Kosmosu możemy spoglądać z różnych punktów widzenia. Możemy jak Dawkins tłumaczyć wszystko ślepym przypadkiem. Możemy jak Dembski w szczególnie misternych detalach kosmicznej struktury dopatrywać się interwencji Inteligentnego Projektanta. Obydwie te próby są jednak chybione, trzeba niemałej intelektualnej ekwilibrystyki, by je utrzymać.

Przypadki niczego nie wyjaśniają, bo same wymagają wyjaśnienia. Są tak subtelnie wplecione w strukturę Wszechświata, że bez niej tracą sens i nie mogą istnieć. A odwoływanie się do szczególnych miejsc w strukturze Całości jako śladów Projektanta jest dla tego Projektanta zniewagą dokładnie z tego samego powodu, dla którego trzeba odrzucić wyjaśniającą moc czystych przypadków.

W Kosmicznej Matrycy nie ma szczególnych miejsc (obojętne, czy nazwiemy je działaniem przypadku, czy nadzwyczajną interwencją); wszystko jest jedną Wielką Matrycą.

Nazwałbym ją Inteligentnym Projektem, ale ta piękna nazwa została skompromitowana, dlatego wolę użyć określenia często powtarzanego przez Einsteina: the Mind of God – Zamysł Boga. Celem nauki jest odcyfrować ten Zamysł.  /Michał Heller, Filozofia przypadku. Kosmiczna fuga z preludium i codą, Copernicus Center Press, Kraków 2012, s. 331/

Cytowany Heller stanął przez wielkim wyzwaniem - naukowa analiza architektury przypadku. Nie on pierwszy...ale chyba z ambicją uniknięcia szpetoty tendencyjności.

Pozory mają to do siebie, że najczęściej nas wydymają. Owa radość z taniego zakupu złota, gdy to drwina tombaku.

Jasne, przypadek z podpisu Boga, tez może nas zdumieć, rozbawić...rozczarować.

Rozstrzygająca jest różnica pomiędzy pozorami, które są makulaturą Losu, a przypadkiem - który warto położyć na warsztacie codziennej - to nic, że mocno intuicyjnej -  analizy.

Nie zawsze skutecznej...ale wartej wysiłku.

I na koniec - pozory /z racji tego, że są pozorami/ - lubią falsyfikować podpis Boga.

A im wyższa frekwencyjność hasła 'Bóg' - tym większa pewność..że właśnie wbija nam się w krtań sporej wielkości butelkę.

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości