Dziennikarze śledzczy GP kontynuują temat "pancernej brzozy" i słusznie, bo przecież, jak niedawno donosiły media, nasi biegli po 30 miesiącach odzyskali zainteresowanie "kluczowym dowodem" ( przynajmniej wg Millera) i przebudzeni bliżej nieznanymi opinii publicznej faktami pobrali w pazdzierniku 2012r dwieście próbek słynnej brzózki.
Tytuł artykułu "Amerykanie wyprzedzili Rosjan" sugeruje, że obie strony podobnie się starały, aby drzewo zbadać, ale Amerykanie zrobili to pierwsi. Zasadne tu pytanie brzmi, czy Rosjanie w ogóle coś kiedyś badali lub chcieli badać? Jeśli nie zrobili sekcji zwłok, to po co mieli badać drzewko? Wiemy na pewno, że niszczyli wrak dzień po katastrofie, wiemy, że "bloger" Amielin udał się na miejsce zdarzenia po kilku dniach, by zrobić kilka propagandowych zdjęć do wspólnego użytku przez współpracujące ze sobą komisje Millera i Anodiny. Ale czy ktoś badał brzozę? Edmund Klich ją podobno oglądał, a dr Lasek widział "dokumentację zdjęciową". „Miałem okazję widzieć ten dowód rzeczowy”– uspokoił też wszystkich po ścięciu brzozy, obecny w Smoleńsku ppłk Kopczyk z WPO. Jak widać, Amerykanie nie musieli się spieszyć i w niczym Rosjan wyprzedzać.
Sama brzoza została na oczach polskich biegłych ścięta i w postaci 3-metrowego pnia wzięta w jasyr przez śledczych FR. Polscy biegli, mimo wniosku o wydanie próbek, pobranego przez siebie materiału dowodowego nie dostali. Nie ma potrzeby się jednak stresować, według prof Chrisa Ciszewskiego (Warnell School of Forestry and Natural Resources w USA), jednego z naukowców zaangażowanych w badanie katastrofy przez ZP, po tak długim czasie próbki z brzozy nie nadają się do przeprowadzenia na nich wiarygodnych badań.
"Zdaniem prof. Cieszewskiego jedynie próbki pobrane tuż po katastrofie i przechowywane w odpowiednich warunkach (chodzi głównie o zabezpieczenie przed wilgocią, promieniowaniem ultrafioletowym i destrukcyjnym rozwojem patogenów) mogłyby pozwolić na precyzyjne określenie właściwości drewna w czasie, gdy doszło do tragedii."
Brzmi logicznie i sensownie, nawet dla laików, zobaczymy, co powie red Olejnik. czy będzie obśmiewać tym razem prof Ciszewskiego, który tak się składa, posiadał próbki nieszczęsnej brzóski pobrane 13.04.2010r przez dziennikarza i fotoreportera Jana Gruszyńskiego i mógł je poddać analizie, co też uczynił przy pomocy wieloosobowego zespolu specjalistów z tej dziedziny w jednym z najlepszych labolatoriów w Vancouver.
Brzóska okazała się nawet statystycznie słabsza i nie mogła w żaden sposób zagrozić tupolewowi, zakładając oczywiście, że zahaczyłby o nią, co usilnie podtrzymuje ekspert Lasek :
"Z naszego punktu widzenia, czyli z punktu widzenia komisji, która badała wypadek, zderzenie z brzozą było ewidentne, wszystkie slady na to wskazywały, czyli wszystko, co zostało zarejestrowane na miejscu przez naszych kolegów, którzy tam byli. Zdjęcia, które zrobili członkowie naszej komisji były wykonane 11 kwietnia, czyli dzień po wypadku. Na tych zdjęciach w sposób bardzo wyrazny widac wbite elementy samolotu, które odpadły od niego po kolizji z drzewem, leżace pod drzewem."
http://niezalezna.pl/36894-smolenska-brzoza-amerykanie-wyprzedzili-rosjan
http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/475661,zapis-rozmowy-z-dr-laskiem-tvp-info-29-12-2012-kod-dostepu
Inne tematy w dziale Polityka