Obłok Obłok
399
BLOG

Praworządność czy kryptomachia

Obłok Obłok Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Rzeczpospolita  Polska  nie  jest państwem praworządnym i nie zamierza takim się stać - co zastanie tutaj udowodnione.

Prawa Rzeczpospolitej są jawne. Obowiązują na całym Jej terytorium. Na prawa Rzeczpospolitej składają się: konstytucja, ustawy i przyjęte postanowienia umów międzynarodowych.
 
I
Praworządność to postępowanie zgodne z literą praw. 
 
Pełna praworządność nie jest obowiązkiem obywatela,  bo  ten nie musi  znać wszystkich praw, z reguły wystarcząją  intuicje i zwyczaje. Obywatel w większości swoich działań codziennych porusza się obok prawa - nie musi zastanawiać się nad kodeksowym czy konstytucyjnym kontekstem gotowania zupy, wkładania ubioru, wyboru lektur czy zgodliwego obłapiania dziewczyny.
Z reguły normy zwyczajowe mieszczą się w granicach kodeksu - chociaż nieznajomość jego przepisów nie zwalnia od odpowiedzialności za  złamanie prawa. W praktyce oznacza to tylko tyle, że obywatel nie musi się zastanawiać nad prawami, dopóki nie zamierza swoim postępowaniem wykroczyć poza normy zwyczajowe.
Jednak obywatel nawet w tym przypadku nie musi postępować ściśle z normą prawną (to praworządność) - wystarczy, że jej nie złamie. W praktyce obywatelowi wolno wszystko, co nie jest prawem zabronione. 
 
II
Zupełnie inaczej jest gdy mówimy o praworządnym Państwie. 
 
Dla Państwa praworządność jest normą kategoryczną - co oznacza, że może ono działać tylko według wskazań prawa. W praktyce oznacza to, że organom Państwa - inaczej niż obywatelowi - wolno tylko to, co jest dozwolone przez przepisy prawa. 
Każda czynność organów Państwa musi mieć delegację ustawową, co oznacza, że na każdy organ są nałożone określone kompetencje - wskazujące konkretne umocowanie i ramy prawne działania.
 
Zakres norm zwyczajowych jest tu nieznaczny - dotyczy w zasadzie spraw ceremonialnych (dyplomatyczny savoir vivre, tytulatura byłych urzędników, uroczyste obchody, kapituły orderowe itp.)
 
Prezydentowi, premierowi, ministrowi, posłowi, (sędziemu czy prokuratorowi) wolno tylko to, co im WSKAZUJE prawo. Sprawowanie funkcji ogranicza kompetencje do przepisów związanych z urzędem czy funkcją.
 
Często wśród ludu pojawia się głos oburzenia - "czy oni myślą, że wszystko im wolno ?".
Jest to racjonalne wyrażenie intucji o ograniczonych kompetencjach  władzy. Mimo tej intuicji mamy jednak do czasem do czynienia z akceptacją dla działań poza prawem.
Zwykle dzieje sie to wokół sporów politycznych.
 
Najważniejsze funkcje w Państwie sprawują politycy. Polityka kieruje się prymatem skuteczności, a dla osiągnięcia wyznaczonych celów przyjmuje - w państwach słabych - manipulację prawem, lub wyznaczanie obszarów prawem nie objętych.
Nasz polityk, utrzymywany z budżetu państwa, chce podlegać zwyczajowej normie obywatelskiej - chce, żeby było mu wolno wszystko, co nie jest prawem zabronione.
Ucieka w ten sposób spod obowiązku kategorycznej praworządności, jaka dotyczy organów Państwa.
Aby to uzasadnić używa argumentów populistycznych - o potrzebie działalności skutecznej, która musi się czasem wznieść  ponad prawo. Uzyskuje jakąś tam publiczną akceptację dla złamania przez siebie prymatu praworządności. Rzecz staje się przedmiotem sporów publicystycznych i zostaje zrelatywizowana - jest słuszna dla zwolenników, niesłuszna dla przeciwników. Nagle okazuje się, że -"  z przyzwolenia części  ludu" "-  "niektórym wszystko wolno".
 
Klasa polityczna wykorzystuje środki propagandowe do wymknięcia się z kajdan praworządności - często jako całość, bez akcentowania podziałów partyjnych. Owa jedność manipulantów ma usankcjonować dowolność działań Państwa (odchodzenie od praworządności) w imię innych, rzekomo uzasadnionych wartości.
Najczęściej używane są  pojęcia:   "dobre imię Polski",  "racje historyczne",  "walka z..."  i "nasz sojusz".
Gdy odpowiednio  wycyzelowany nacisk propagandowy znajdzie odbiorców, czyli tzw. poparcie społeczne - praworządność idzie w odstawkę. Państwo zaczyna działać skrycie za parawnem propagandy - w kategoriach somobójczej dowolności kompetencyjnej swoich organów.
Wspierający to obywatele zdają się nie rozumieć, że za parawanem przywołanych haseł  można  zrobić  dosłownie  wszystko - zbudować  kazamaty, stworzyć oddziały siepaczy i wszcząć prześladowania - byle skrycie. 
Pod płaszczem z wyhaftowanym orłem w koronie i flagami państw zaprzyjaźnionych można zbudować i ukryć cały system władzy gwałcicieli praw Rzeczpospolitej.
 
III
W 2005 roku pojawiły się w światowej przestrzeni medialnej informacje o wątpliwym, w świetle jakiś tam zasad prawnych, postępowaniu organów Państwa Polskiego. Sugerowano, że Polska udostępniła swoje terytorium dla więzienia, bez stosownych wyroków sądowych, muzułmańskich terrorystów.
Ówczesne władze stanowczo zaprzeczyły, że cokolwiek takiego miało miejsce. Można było przypuszczać, że to oświadczenie władz zostało poprzedzone starannym zbadaniem sprawy - przecież nie można było wykluczyć samowoli jakiejś służby, korupcji w którymś z organów, a w końcu działania osób prywatnych, które wynajęły swoje nieruchomości amerykańskim agentom.
Nic nie wiadomo o dochodzeniu i jego wynikach, wiadomo o zaprzeczeniu.
 
W miarę jak za granicą wychodziły na jaw kolejne szczegóły afery, w Polsce rzecz wekslowano na problem, czy najważniejsze wówczas osoby (tow. M. i tow. K.) w Państwie wiedziały o sprawie, czy nie (jakby to była ich prywatna rzecz) - i to miało być wykładnią naszego Państwa w tej sprawie. Pojawiły się przy tym rozmaite 
~ a nawet gdyby, to "sojusze", "szargają dobre imię", "terroryzm" .... 
 
Nie zamierzam z tym polemizować, bo to właśnie hafty na płaszczu skrywającym stan praworządności naszego Państwa. 
 
Kolejne rządy prowadziły podobno postępowania wyjaśniające  sprawę, (lata 2006 i 20007/8), w 2008 sprawa trafiła do prokuratury, która w 2012 przeniosła je na szczebel prokuratury apelacyjnej, niemniej jednak oficjalne stanowisko Polski w tej sprawie najłatwiej określić terminem z języka przestępców - "idziemy w zaparte". Dla rządzących istotą sprawy jest postępowanie przed trybunałem w Strasburgu - co dla mnie jest obraźliwe, bo o mój kraj chodzi, a nie obcy trybunał i u nas jest sedno, nie tam.
 
Problem przetrzymywania i torturowania w Polsce terrorystów jest tylko znaczącym sygnałem, który karze się pochylić nad funkcjonowaniem organów Państwa - od czasu gdy więzienie CIA funkcjonowało, przez kolejne lata, coraz to nowych, zmieniających się rządów.
 
Nieodłącznym elementem państwa praworządnego jest transparentność jego działań. Ujawnienie okoliczności sprawy nie wymaga działania prokuratury - większośc zdarzeń odbyła się wewnątrz aparatu administracji państwowej i służb specjalnych.
Ustalmy jedno - złamanie zasad praworządności może być rozpatrywane w kategoriach popełnienia przestępstwa przez konkretne osoby, ale to nie załatwia sprawy. 
Dla mnie, jako obywatela, jest ważniejsze jak to się stało, że organy Państwa podjęły się działań niezgodnych z kompetencjami.
Jak to jest możliwe, że ktoś, kto reprezentuje nasze Państwo w rozmowach z CIA podejmuje decyzję o faktycznej eksterytorialności części Rzeczpospolitej, nie mając ku temu żadnych uprawnień? Porusza się w szarej strefie totalnej niewiedzy?
W końcu takich uprawnień - bez szczegółowego uprawnienia ustawowego i ratyfikowania stosownej umowy międzynarodowej  - nie ma w Polsce żaden urząd ani służba.
Na jakiej podstawie wyłącza się z kontroli granicznej  osoby, które mają jej podlegać?
Jak to jest, że na polecenie jakiś organów państwa fałszowane były zapisy kontroli lotów i ewidencje lotniskowe? Kto i na jakiej podstawie miał takie uprawnienia?
 
Pewnie  jakieś osoby popełniły w tym wszystkim przestępstwa, ale istotniejsze jest to, że  czyniły  to  z  poręki  Państwa  Polskiego,  które tym samym stało się wspólnikiem bezprawia.
 
Milczenie w tej sprawie, brak wyraźnej woli wyświetlenia faktów jest czymś na kształt mataczenia. Kolejne rządy zdają się wspierać tamten, za którego wszystko się zdarzyło.
Oznacza to jedno - praworządność nie jest właściwością naszego państwa, a zarzut ten dotyczy wszystkich kolejnych administracji rządowych.
Wobec faktu, że dotyczy to rządów różnych opcji politycznych należy wnioskować, że ukrywanie prawdy o patologiach praworządności jest stałą cechą (właściwością) naszego systemu politycznego.
Jak dotychczas nikt nie zdobył się na zmierzenie z problemem w oczach opinii publicznej i podjęcie leczenia państwa. Mentalnośc taka, czy nieświadomość obowiązków? Chyba jednak systemowy wyraz złej woli.
 
W tej chwili jesteśmy epatowani kwotą odszkodowania i problemem, kto ma je zapłacić, gdy tymczasem wyrok strasburski jest efektem nie tyle samego więzienia i torturowania, co wieloletniego braku wyrazistego stanowiska naszego państwa w tej sprawie. Ale to też element drugoplanowy.
 
Pierwszpolanowy jest taki, że żyjemy w państwie wewnętrznej kryptomachii - ukrytej wojny przeciw praworządności, która jest prowadzoną za akceptacją wszystkich głównych sił politycznych. Ubocznym efektem tej wojny są rozgrywki kolejnych ekip wokół tajnych służb i rozmaite układy wokół ich obsady i działań.
 
Jedno jest istotne - państwo niepraworządne jest państwem skierowanym przeciw obywatelowi, bowiem rządy sprawowane według "widzimisię", a nie prawa, służą warstwie rządzącej, nie ogółowi obywateli. 
Gdzież jest gwarancja, że takie rządy nie wykorzystają swoich służb przeciwko Panu lub Pani, drodzy czytelnicy? Wszak wystarczy, że któreś z nas zostanie uznane za wroga - wyląduje w wannie tortur w Kiejkutach.  Piszę bzdury?
A co ma nas przed tym bronić - może prawo?
Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka