Media wszem i wobec dostarczają nam sposobów na przetrwanie obecnych upałów, a wśród nich króluje:
"Pijemy zbyt mało wody"
I racja, ale niepełna. Parę cytatów:
"- miej przy sobie butelkę wody;"
"- pij wodę i soki owocowe;"
Czy jest tu informacja, jaką wodę należy pić? Nie. A tutaj?
'"Zbigniew Jastrzębski - lekarz fizjolog
"W upalne dni pijmy dużo wody"
Najważniejsze w upał to nie dopuścić do odwodnienia organizmu i ograniczyć do minimum wszelki ruch. Zrezygnujmy nawet z uprawiania sportu i wychodzenia na dwór. Organizmowi to na pewno nie zaszkodzi. Pijmy za to mnóstwo wody, jedzmy owoce i warzywa, a ograniczmy jedzenie mięsa.[...]"
"prof. Jacek Klawe, fizjolog z Collegium Medicum w Bydgoszczy
"Pijmy dużo wody"
W takim upale trzeba unikać godzin najsilniejszego nasłonecznienia i dużo pić. Ważne jest, żeby mieć się z czego pocić. Dzięki temu, że się pocimy, tracimy ciepło z organizmu i możemy się chłodzić"
"Polacy są wiecznie spragnieni. I jednocześnie odwodnieni. Przeciętny Kowalski wypija dziennie zaledwie litr płynów. To jeden z najniższych wskaźników w Europie. Minimalna dawka dla dorosłego człowieka wynosi bowiem prawie czterokrotnie więcej."
"W Instytucie Żywności i Żywienia w Warszawie naukowcy zakończyli właśnie prace nad pierwszymi w historii normami na wodę. Na podstawie danych epidemiologicznych, danych o spożyciu wody, a także wytycznych amerykańskiej Komisji ds. Żywności i Żywienia eksperci ze stolicy wyliczyli dawki dla różnych grup wiekowych. Wynika z nich, że najwięcej wody powinny wypijać kobiety karmiące piersią oraz w ciąży. Ich norma dobowa wynosi od trzech do niemal czterech litrów wody dziennie. Prawie tyle samo, bo 3,7 litra, powinni wypijać dorośli mężczyźni. Natomiast małym dzieciom do 6. roku życia wystarczy już połowa tej dawki."
Nie, tutaj też nie ma. To cytaty m.in. z Dziennika, ale podobne wypowiedzi znajdują się obecnie w każdej prasie codziennej oraz reportarzach w radiu i telewizji. Na koniec wypowiedź koronna, bo wreszcie mówi się o rodzaju wody... ale mówi się źle. Bardzo źle:
"Eksperci z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie przypominają, że jedynym bezpiecznym uzupełnieniem płynów dla każdego z nas jest dostarczenie organizmowi czystej, niewzbogacanej żadnymi minerałami wody. Najlepiej źródlanej. Mogą ją pić bez ograniczeń zarówno ludzie chorzy na nadciśnienie, jak i na kamicę nerkową."
Naprawdę nie mam pojęcia, co tam za eksperci pracują, ale jeśli ich poziom kompetencji jest taki, jak w każdym instytucie i urzędzie państwowym, to ja im się nie dziwię.
Woda źródlana (poniżej 500mg minerałów na litr) podczas upałów i wysiłku fizycznego jest szkodliwa dla zdrowia!!!
"Bardzo niska mineralizacja powoduje, że wody takie mają bardzo wysoki stopień przyswajalność i powodują wypłukiwanie z organizmu korzystnych dla zdrowia składników mineralnych. Nadmierne spożycie jednorazowo takich wód powoduje wzmożoną diurezę i rozrzedzenie płynów ustrojowych (elektrolitów), zasłabnięcia, omdlenia i w skrajnych przypadkach zgon."
W takich warunkach, jak w przeciągu ostatniego tygodnia, powinno się pić wodę nie tylko wysokozmineralizowaną (co najmniej 50mg magnezu i 150mg wapnia na litr, przy czym idealny stosunek pierwszego do drugiego, to 1/2), ale można jeszcze ją minimalnie posolić, aby utrzymać właściwe ciśnienie osmotyczne krwi i płynów ustrojowych, czyli zmniejszyć wypłukiwanie składników mineralnych z organizmu!
Nie wierzycie? Poszukajcie informacji o zasłabnięciach osób podczas upału - a to osoby wypoczywające raczej statycznie w upały. Przy dużym wysiłku (sport i praca w upały) demineralizacja organizmu grozi śmiercią. Poszukajcie sobie informacji o sportowcach, których spotkała śmierć na bieżni, boisku, bądź nawet nartostradzie. To efekt stosowania wody źródlanej (to obecnie jeden z częstszych sponsorów wydarzeń sportowych, a więc i sportowcy zobowiązani są umową reklamodawców do spożywania takiej wody).
Dlatego apeluję do wszystkich: WODA TAK! ALE WYSOKOZMINERALIZOWANA!
