Marcus Crassus Marcus Crassus
28
BLOG

Demokracja w Polsce zagrożona część II.

Marcus Crassus Marcus Crassus Polityka Obserwuj notkę 5

Miałem napisać wątek o systemie prawa i niuansach prawa prasowego w Polsce. A także o postulatach jego zmiany - m.in proponowanym przez większość świata prawniczego odejściu od systemu karania dziennikarzy pozbawieniem lub ograniczeniem wolności - co przewidują przepisy kodeksu karnego w odniesieniu do występków takich jak zniesławienie bądź zniewaga. Niestety, całościowe wyłożenie tego problemu kosztowałoby mnie -  jak zobaczyłem w trakcie pisania  - caly wieczór, więc odniosę sie tylko do kilku zasadniczych problemów - w aspekcie awantury jaka wybuchła wokół redaktora Sakiewicza.

Polskie prawo kuleje w wielu aspektach - fatalne rozwiązania prawo prasowe przyjęło z zakresie instytucji odpowiedzi i sprostowania. Dziennikarz może obsmarować właściwie każdego. Ostatnio o bulwersującej sprawie obsmarowywania pisałem dawno temu - dotyczyło to ścisle Polskiego Radia i jego w-ce prezesa na którym przez ponad miesiąc jeździła sobie Gazeta Wyborcza i nie tylko (chodzilo o sprawę Jerzego Targalskiego). Polityczny podtekst całej sprawy wydawał mi się - jako czytelnikowi - oczywisty. Ale takie polityczne mordobicie na poziomie mediów jak widać nie są właściwe jedynie dla opcji reprezentowanej przez GW. W GP często z wyjątkowym niesmakiem czytalem prymitywne felietony Piotra Lisiewicza. Tak - prymitywne. Bo poziom tych felietonów odpowiadał jakościowo wpisom Galby - zacietrzewienie, skrajna ideologiczność, całkowity brak zahamowań i kultury. Celem było PO - które reprezentować miało wszelkie zło. Taki odpowiednik innego mojego ulubieńca - redaktora Stasińskiego - tylko że z drugiej strony.

 Ale tutaj poruszam sprawę prasy ogólnopolskiej - to co dzieje sie w prasie lokalnej - to inna para kaloszy - i wymagałaby osobnego artykułu. W skrócie mówiąc, sytuacja jest tam o wiele gorsza - a waśnie polityczno - biznesowe rostrzygane są bardzo często przez "swoich" panów redaktorów naczelnych - którzy moga dowolnie rzucić cień podejrzenia na odpowiednią osobe...

Ale wróćmy do prawa, a dokładnie instytucji sprostowania/ odpowiedzi. W tym zakresie redaktorzy naczelni mogą robić właściwie co im się tylko podoba, gdyż niedkoskonałe zapisy prawa prasowego dają bardzo szerokie mozliwości odprawiania proszacych (żądających) obsmarowanych z kwitkiem . Zazwyczaj każdy redaktor naczelny ma nawet przygotowane formułki które tasmowo wysyła sie do korzystających ze swoich uprawnien "bohaterów" publikacji. Problem bowiem polega na tym że zarówno treść sprostowania jak i odpowiedzi została bardzo nieprecyzyjnie okreslona w samej ustawie. A więc redaktor naczelny ma obowiązek odrzucić żądanie publikacji sprostowania, które nie spełnia wymogów "rzeczowości" i "odnoszenia się do faktów". Podobnie ma obowiązek zachować sie jeśli treść lub forma sprostowania nie są zgodne z zasadami współżycia społecznego.

 I co wtedy? Ano - po chłopsku mówiąc - jajco. Pozostaje droga sądowa. Procesy jednak są tutaj w pewnym sensie fikcją - bo jak można doprowadzić do stanu przywrócenia w świadomości społecznej prawdziwego obrazu sytuacji - kiedy sprawa wyjaśnia się po roku albo dwóch latach - w czasie kiedy już wszyscy zapomnieli. Otóż - nijak nie można. Dziennikarz albo redaktor naczelny - ktorzy celowo posłuzyli sie określoną gazetą albo innym środkiem masowej komunikacji - zostaną najwyżej ukarani śmiesznymi sumami. Wykonalność wyroku mamy po 2 latach (w dużych metropoliach jak Warszawa - na prowincji tego czasu dokładnie nie znam). Wolność mediów wymaga jednak także odpowiedzialności za słowo. Ponieważ orzecznictwo europejskie idzie jasno w stronę odejścia od sankcji pozbawienia wolności lub ograniczenia wolności w sprawach związanych z mediami (sprawa Lingens vs Austria - ETPC) - należy po prostu zmienić nie system penalizacji - ale sam system procedury obowiązujący w tych sprawach.

Niestety - ustępujący parlament - tworzacy owo cynicznie przeze mnie podkreślane "prawe prawo" - nie wniósł w tej sprawie nic nowego. Nie wiem bowiem nic na temat rozpoczęcia prac nad zmianami które pozwoliłyby usprawnić tryb postepowań w tym zakresie. Nie ma wątpliwości że  bardzo sprawdza sie tutaj tzw tryb wyborczy w którym orzeka się w odniesieniu do okreslonego rodzaju spraw podczas kampanii wyborczej. I właśnie podobny tryb (choć tutaj terminem otrzymania prawomocnego orzeczenia powinien być termin 1-2 miesięcy) powinien byc wprowadzony w odsieniu do innych przypadków naruszenia dóbr osobistych przez środki masowego przekazu - także w odniesieniu do zmueszenia redaktorów naczelnych do publikacji sprostowania / odpowiedzi oraz przeprosin

Powyżej odniosłem sie zasadniczo do problemu publikacji sprostowań/ odpowiedzi w prasie i uników jakie w tym zakresie wykonują redaktorzy naczelni - a także do problemu nieskuteczności prawa w odniesieniu do tych spraw.. Ale prawo mediów przynosi też całą gamę innych problemów - m.in swego czasu głośna była sprawa w której sąd zobowiązał oskarżonego do przeproszenia pokrzywdzonego poprzez zamieszczenie na pierwszej stronie tygodnika regionalnego odpowiedniego tekstu przeprosin. I co? I osoba której nakazano takie zachowanie po prostu orzeczenie sądu najzwyczajniej olała.

Wyobraźmy sobie sytuację gdy w takim momencie sąd zmuszony jest wyznaczyć karę zastepczą. I już wyobrazam sobie taka sytuację w głośnej sprawie politycznej - gdzie np dziennikarz albo redaktor naczelny w poważaniu mają szacunek dla prawa i dla sądu i dalej są pewni swoich racji. Sąd orzeka karę zastępczą i mamy ryk o tym jak to zagrożona jest wolność i jakie to represje stosuje się w Polsce.

Zresztą - właśnie przeczytałem o wypowiedzi pana premiera dotyczącej tej sprawy - że Polsce grozi "putinada" (na razie to pan premier jest premierem a brat pana premiera prezydentem - więc zaczynam sie poważnie obawiać o prawdziwość  tych słów).I tak oto wypowiada sie pan premier  - Do władzy dochodzi grupa, która stanowi realne zagrożenie dla demokracji - słowa toczka w toczkę podobne do tych którymi niedawno raczyli nas Bronisław Geremek & consortes. Wtedy jednak grupa ktora obecnie przekształciła się w politycznych kiboli ryczacych gromko o zagrożeniu demokracji smiała sie i krzyczała o zdradzie. Dziś - już wszystko jest OK. Na czym polega róznia - ano na tym ze wtedy to koledzy pana Bronisława stracili władzę a dziś koledzy pana Tomasza i pana Jarosława. Ot - punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.

Czy sąd podjąl właściwe zarzadzenie - staram sie nie komentować decyzji sadu - poniewaz panu Sakiewiczowi przysługują wciąż odpowiednie środki aby do ciemnego lochu jednak nie trafić. Wg mnie sad podjął decyzję nieadekwatną do sytuacji. Podobnie zresztą jak przy sprawie kloszarda Huberta - kiedy to słowa wypowiedziane przez dworcowego "nurka" postawiły na nogi organy całe organy ścigania. Ciekawe jest jednak że pan Tomasz Sakiewicz uwazał za ważniejsze uczestnictwo w zabawie a pani Hejke zastosowała po prostu unik - bowiem oczywiste jest że o sprawie wiedziała. Tutaj akurat chcę całkowicie pominąć kwestie formalne ale odnieść sie do stosunku Sakiewicza i Hejke do całej sprawy - otóż tak własnie postepuje się w tych przypadkach. Wydłużanie, gra na czas.

Nie wiem co orzeknie sąd - ale kiedy orzeczenie będzie prawomocne nikt nie bedzie już pamiętal kim był Subotić. Na co mu bedzie ten wyrok? Oczywiscie chodzi mi tutaj o wyrok sądu - bo swój wyrok ogromna rzesza ludzi juz wydała.

O ile jednak zarządzenie sądu możemy uważać za nietrafne - o tyle awantura jaką rozpoczał pan Sakiewicz oraz pan premier w związku ze sprawa - jest dla mnie obrzydliwa i skandaliczna. Pominę już fakt, iż dziennikarz GP piszac o decyzji sądu nawiązał do zmiany władz oraz zasugerował bliżej niezidentyfikowane związki Platformy Obywatelskiej z całą sprawą - kultura, którą prezentuje pan Lisiewicz każe ludziom na pewnym poziomie unikac zajmowania sie jego "twórczością". Szczególnie premier powinien  unikać komentowania decyzji wymiaru sprawiedliwości - ale pan premier oraz PiS od dawna znani byli z wyjątkowo negatywnego nastawienia do władzy sądowniczej.

Dlaczego - odpowiedz otrzymujemy właśnie teraz i z pelną moca -  każde orzeczenie, każde zarzadzenie i każda inna decyzja - jest na pewno polityczna i ma spiskowe podłoże - o ile nie idzie po naszej myśli. Ideałem jest więc taki wymiar sprawiedliwości który myśli, czuje i wyrokuje jak pan premier. Oczywiście o tym że pan premier centralną postacią we wszechświecie nie jest - zdarza się niektórym zapominać. To oczywiście słowa które pisze z pewnym sakrazmem - jednak jest on potrzebny aby podkreślić problem. Władza sądownicza jest bowiem niezawisła - szczególnie od nacisków wywieranych przez władzę wykonawczą. Ideałem jest tutaj dla mnie system prawny USA - gdzie można dostrzegać nawet przewagę władzy sądowniczej nad innymi.

Niestety - obrażanie się pana prezydenta, ostatnia awantura wokół Gazety Polskiej - jeszcze bardziej mnie utwierdzają w słusznosci wyboru którego dokonałem w dniu wyborów. Brzydko chwyta sie tonący. Kiedyś broniłem tutaj PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Dziś nie znajduję słowa na ich obronę. To co bowiem widzę - to jest po prostu cyrk. Czy naprawdę tak trudno jest godnie odejść? Nie widzę żadnej - ale to żadnej różnicy miedzy retoryką uprawianą teraz przez PiS i retoryką którą uświadczyliśmy swego czasu ze strony Gazety Wyborczej. To samo polityczne zaślepienie, ta sama niemoc pogodzenia sie z porażką.

Wracając jeszcze do systemu prawa w Polsce - oprócz zmiany procedury i być może odejścia od systemu kar pozbawienia i ograniczenia wolności - byłaby całkowita reforma spojrzenia na odpowiedzialność cywilną - która obecnie przewiduje symboliczne faktyczne kwoty orzekane przez sady z tytułu naruszenia dóbr osobistych. W systemie prawa polskiego praktycznie nie istnieje tutaj element "karny" - a więc sąd orzekajac określoną sumę na cel społeczny albo - szczególnie - na rzecz osoby której dobra osobiste zostały naruszone - bardzo obawia sie tzw "wzbogacenia" tej osoby. Celem jest tutaj bowiem "przywrócenie" naruszonego stanu (który po symbolicznych 2 latach jest już fikcją) - a zapomniano o tzw czynniku tamującym - który stanowiłby ostrzeżenie dla podobnych escesów w przyszłosci. I co najdziwniejsze - taki stan istnieje właściwie niezależnie od kwestii winy naruszyciela dóbr.Zmiana tego poglądu dokryny i orzecznictwa - która pozwoliłaby sądom wymierzać naprawde duże sumy - grubo powyżej 100 tysięcy złotych - stanowiłaby istotny czynnik sklaniający naruszających do uprzedniego zastanowienia sie nad sensownościa swoich działań - szczególnie w przypadku gdy nie ma wątpliwości że naruszenie nastąpiło przy ewidentnym braku rzetelnosci dziennikarskiej naruszającego, lub wręcz jego złej woli.

 

Lewacy uważają mnie za faszystę, "prawdziwi prawicowcy" za przebranego lewaka. Na stronie e-upr nazwano mnie kiedyś "neojakobinem" - i chyba było w tym trochę racji. "Nie ma wolności dla wrogów wolności". Najbardziej obrzydza mnie hipokryzja, włazidupstwo i oszołomizm. A oszłomów nie brakuje na żadnej stronie, od prawicy po lewicę. Jakby ktoś nie wiedział to jestem współautorem portalu o Bliskiem Wschodzie, islamie, zderzeniu cywilizacji oraz zagrożeniach które płyną z działalności europejskiej lewicy www.europa21.pl. Jak chcesz do mnie napisać - marcus@europa21.pl Motto: Nie okazujcie litości, bo sami jej nie otrzymacie. Tym osobnikom zakazuje się wstępu na bloga: emisariusz IV RP matrioszka25 Polish citizenshi & passport

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka