Ukraina nie jest dziś ulubionym przedmiotem zainteresowania UE. Po zamrożeniu umowy stowarzyszeniowej obie strony dyskretnie milczą, co nie znaczy jednak, że nic się nie dzieje.
Do prezydenta Janukowycza dotarł przykry fakt, że pół roku przed wyborami parlamentarnymi zaliczył trzy porażki. Nie udało się wynegocjować nowych cen na gaz z Rosji, nie ma stowarzyszenia i wolnego handlu z Unią Europejską, nie ma też porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Ukraina ma na wiosnę wykupić własne obligacje o wartości 13,5 mld dolarów, a bez pomocy zewnętrznej to się nie uda. Za tę sytuację ktoś musi odpowiedzieć. Według wszelkich reguł polityki będzie to premier. Na wiosnę jest więc bardzo prawdopodobna zmiana rządu.
Wśród kandydatów na następcę Azarowa wymieniany jest Siergiej Tihipko. On jednak nie pozwoli się postawić w roli marionetki, bo jego ambicje polityczne sięgają znacznie dalej niż tylko do wyborów. Na razie zmieniono ministra finansów. "Młody, zdolny" Choroszkowski ma pokazać światu, że sytuacja jest pod kontrolą i warto inwestować w kraj nad Dnieprem.
To, co może skutecznie i realnie poprawić sytuację, to powstanie konsorcjum gazowego z udziałem Rosji i UE. Wtedy może popłynie tańszy gaz, ale strukturalna cena tej sytuacji będzie bardzo wysoka.
