Martynka Martynka
383
BLOG

FILOZOFIA BERLINGA NADAL ŻYWA I AKTUALNA

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 1

 


Do napisania notki zainspirował mnie spektakl  „Willa szczęścia” wyemitowany przez TVP w poniedziałkowy wieczór. Sztuka  została oparta na wspomnieniach rotmistrza Narcyza Łopianowskiego, który ocalał z masakry polskich oficerów dokonanej przez NKWD wiosną 1940 roku. Wraz z kilkoma innymi został przewieziony do willi NKWD pod Moskwą, gdzie przyglądał się próbom pozyskania do współpracy przez NKWD Polaków i „urobienia” ich na modłę sowiecką, tak  aby w planach Stalina tworzyli trzon  przyszłej polskiej armii, z sowieckim dowództwem. Główną postacią willi szczęścia, można rzec inicjatorem i moderatorem rozmów z NKWD,  był Zygmunt Berling – człowiek, który już  jako jeniec Starobielska zgodził się na współpracę z Sowietami. Słuchając dialogów między polskimi oficerami a sowieckimi dygnitarzami, a także słów samego Berlinga usiłującego przekonać rodaków do współpracy z NKWD, miałam nieodparte poczucie swoistego deja vu. Wydawało mi się jakbym oglądała jedną z konferencji obecnego premiera, czy szefa MSWiA na temat katastrofy smoleńskiej. Tak jak w 1940 roku Berling uzasadniał konieczność współpracy z ZSRR sytuacją dziejową, możliwością ułożenia poprawnych stosunków z sąsiadem, pomyślnym rozwojem Polski tylko w przyjaźni z sowietami, tak i dzisiaj z ust premiera, ministrów, doradcy prezydenta T. Nałęcza słyszymy dokładnie te same argumenty. Dowiadujemy, że winniśmy Rosjanom dozgonną wdzięczność za wyjątkowe potraktowanie nas po 10 kwietnia, powinniśmy złożyć każdą ofiarę na ołtarzu pojednania z Moskwą.  Idee głoszone przez polityków oświeconej partii materializują się w zastraszającym tempie -  w podziękowaniu stawiamy bolszewikom pomniki w nasze święta narodowe, minister Graś przeprasza  po rosyjsku za „prostą szybkę”, kończymy ze zbędna symboliką – nie obchodzimy hucznie świąt narodowych, bo po co drażnić cara wyuzdaną polskością. Ten rzekomy pragmatyzm, będący de facto zdradą Polski, który podkreślał Berling, mówiąc o naszym znikomym wpływie na politykę międzynarodową , nasze beznadziejne położenie, które powoduje, że musimy poddać się potędze Rosji, bo w końcu „nie taki diabeł straszny”, pobrzmiewa dzisiaj na konferencjach polskich polityków niczym echo z dawnych lat. Brzmi złowieszczo – historia zatacza koło. Zaczyna się znowu takie oswajania nas z symboliką nowej starej ery – ery pojednania. Spokojnie, metodycznie, konsekwentnie  postępuje reaktywacja PRL – u, zarówno w warstwie symbolicznej, jak i realnych kroków. Mieliśmy pomnik w Ossowie 15 sierpnia dla bolszewików, odprawę polskich ambasadorów przez szefa MSZ Rosji, „przejęzyczenie” o wyjściu z NATO, USA zostało uznane za obce mocarstwo, a kontakty z nim za zdradę. Całości obrazu dopełnił „doborowy” skład dzisiejszej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, które to spotkanie uświetni wybitny znawca tematyki stosunków polsko-rosyjskich ( słowa ministra Nowaka) generał Jaruzelski. Jednocześnie prezydent blokuje nominację biskupią dla księdza Żarskiego, który wygłosił płomienne, patriotyczne kazanie 11 listopada w Warszawie,  przypominając o 96 ofiarach spod Smoleńska, o ich wielkim patriotyzmie, etosie służby, co widać rozsierdziło prezydenta. Zygmunt Berling byłby dumny z postaw obecnej elity rządzącej i kto wie może doczekałby się zaproszenia na RBN, jako wybitny znawca stosunków polsko-radzieckich, znający jako Polak swoje miejsce w szeregu. W końcu Berling wypowiedział kiedys do oficerów w Małachówce słowa, ze polską racja stanu jest zdobycie zaufania władz radzieckich.

Cóż, wraca stare i nawet się z tym nie kryje. Pokolenie minęło, ludzie się zmienili, przyszli młodsi, ale filozofia Zygmunta Berlinga przetrwała i jest nadal żywa w umysłach rzadzących.

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka