michal rachon michal rachon
404
BLOG

CBA w Sopocie, CBA w Trójmieście, czyli czemu od 1990

michal rachon michal rachon Polityka Obserwuj notkę 13
Trójmiejskie media donoszą, że CBA zażądało od władz samorządowych Trójmiasta wglądu w dokumenty, które odnoszą się do decyzji związanych z obrotem miejskimi nieruchomościami. Chodzi o cały okres od roku 1990. Oparty na tak zwanych anonimowych źródłach artykuł newsweeka (http://www.newsweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artyk ul=20245) w sposób jednoznaczny dezawuuje to żądanie.

Tym tropem podążyły jak zwykle pospołu: trójmiejskie media, oraz trójmiejskie wydziały komunikacji urzędów miast. Chylę czoła przed Pawłem Orłowskim (PO), starszym kolegą z mojego liceum – obecnie przeciwnikiem politycznym, wiceprezydentem Sopotu, który wyczuł pismo nosem. Paweł wystąpił na konferencji prasowej, podczas której zgrabnie zamulił obraz, sugerując że obiektem działania agentów CBA są zwykli mieszkańcy Trójmiasta, a nie byli lub obecni urzędnicy sopockiego magistratu.
Krótkoterminowe efekty PRowe tego ruchu są z pewnością satysfakcjonujące z punktu widzenia obecnych władz Sopotu (http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,456012 0.html , http://www.gdansk.naszemiasto.pl/wydarzenia/777687 .html ), z pewnością są też satysfakcjonujące z punktu widzenia toczącej się kampanii wyborczej – i to dla obu stron sopockiego konfliktu: w końcu PO ma okazję wystąpić z bałamutnym argumentem w obronie swojego elektoratu, a tutejszy PiS może po kilku latach nagłaśniania sopockich nieprawidłowości powiedzieć: “a nie mówiliśmy”.

Chociaż CBA swoje prośby skierowało do Gdańska, Gdyni i Sopotu, to nie jest w mojej ocenie przypadkiem, że akurat sopocki magistrat zdecydował się na medialną hucpę z CBA w roli schwarzcharakteru. Mój znajomy z Platformy Obywatelskiej, kiedy dzisiaj wypiliśmy popołudniową kawę (tak, są jeszcze PiSowcy i Platformersi, którzy spotykają się na kawie) skomentował to jednym zdaniem: “uderz w stół”.

Też tak uważam, z następujących powodów:

1)Sopot jest najmniejszym z urzędów miejskich Trójmiasta. Liczba mieszkańców Sopotu jest niższa niż 40.000. Skala jest znaczna: Gdańsk posiada ponad 11 razy więcej mieszkańców, podobnie jest z Gdynią, można węc zakładać, że urzędy te mają do wykonania 11 krotnie większą pracę. Jednak to nie Gdańsk i to nie Gdynia podniosły krzyk o skandalicznym żądaniu CBA.

2)Ceny gruntów i nieruchomości w Sopocie należą do najwyższych w Polsce, jednocześnie ze względu na specyfikę tego miejsca to Urząd Miasta jest lub był ich głównym dysponentem. Najcenniejsze miejskie grunty znalazły się w posiadaniu władz miasta w wyniku ustawy o komunalizacji gruntów, pochodzącej właśnie z roku 1990.

3)Decyzje dotyczące gruntów i nieruchomości są najważniejszymi decyzjami, jakie podejmuje sopocki magistrat, oraz tutejsza Rada Miasta. To właśnie te decyzje są osią oskarżeń korupcyjnych, jakie pod adresem obecnych władz miasta kierują środowiska opozycyjne, w tym również sopocki PiS.

W tym sensie jest zastanawiające, dlaczego akurat sopocki urząd mnoży problemy organizacyjno – prawne zwiazane z przekazaniem CBA bazy danych, jaka w większości demokratycznych krajów jest wiedzą ogólnodostępną z poziomu przeglądarki internetowej: kto kiedy, za ile i komu sprzedał własność publiczną.

Paweł Orłowski w swoich wypowiedziach medialnych zdaje sobie z tego sprawę, dlatego mówi o sobie i swoich politycznych przyjaciołach: jesteśmy legalistami. Zaraz potem dodaje, że zanim dane przekażemy, musimy sprawdzić czy żądanie CBA jest zgodne z ustawą o ochronie danych osobowych. Jesteśmy legalistami, a więc najpierw musimy sprawdzić u Rzecznika Praw Obywatelskich, czy dane dotyczące interesów, jakie nasze środowisko prowadzi od 1990 roku nie powinny pozostać tajne.

Nie jest to nowa taktyka władz sopockich. W czasie przygotowań do zeszłorocznych wyborów samorządowych sopocka opozycja wystąpiła kilkukrotnie do władz miasta z prośbą o przekazanie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej szczegółowego zestawienia transakcji, jakie miasto przeprowadziło na swoim najważniejszym majątku: na mieszkaniach komunalnych. Danych tych magistrat nigdy nie udostępnił. Argument był zawsze ten sam co dziś: Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Sopocka opozycja prosiła również o inny – również jawny dokument: zestawienie lokali mieszkaniowych będących w posiadaniu Urzędu Miasta. Dostępu do tej informacji sopoccy radni opozycji nie otrzymali nigdy. Myślę, że CBA uzyska.

Zasób lokalowy miasta jest jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic sopockiego magistratu. Powód jest jeden: komunalna substancja mieszkaniowa stanowi bardzo dobry srodek utrzymywania wpływów politycznych w mieście: to do wyłącznej decyzji prezydenta miasta, lub jego urzędników zależy nie tylko kto w mieszkaniu może mieszkać, lub kto musi je opuścić. Również to, kto na jakich zasadach i w jakiej cenie może takie mieszkanie nabyć. Nie oznacza to oczywiście, że taka wiedza jest w ogóle niedostępna. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że sopockie agencje nieruchomości posiadają wykaz lokalów, które można nabyć od miasta. Żadną tajemnicą nie jest natomiast to, że wieloletnia szefowa jednego z wydziałów, zajmujących sie nieruchomościami w Sopocie prywatnie jest żoną właściciela jednej z takich agencji.

Podobnie sprawa ma się z gruntami i innymi nieruchomościami. W polskim systemie prawnym w roku 1990 samorządy przejęły zdecydowaną część majątku po zlikwidowanych w 1989 państwowych, czy parapaństwowych instytucjach. W ten sposób gmina Sopot przejęła należące do przeróżnych instytucji tereny, budynki i nieruchomości. To właśnie dzięki obowiązywaniu tej ustawy sopockie molo zostało przejęte przez należącą do byłych pezetperowskich oficjeli prywatną spółkę Kąpielisko Morskie Sopot Sp. z o.o. (Tak , to nie pomyłka sopockie molo jest od dawna w rękach prywatnych). To w wyniku obowiązywania tej ustawy mógł powstać w dawnej siedzibie PZPR Sopot Bank S.A., który później posłużył jako wehikuł do wspótworzenia Big Banku, a później Big Banku Gdańskiego. To wreszcie wtedy we władaniu władz miasta znalazły się budynki instytucji, opiekuących się dziećmi. Sopockie Hotele Villa Baltica I i Villa Baltica II powstały w miejscach, gdzie wcześniej stały... znajduące się pod ochroną zabytkowe domy dziecka.

Miasto weszło też w posiadanie jednej z najpiękniejszych nadmorskich rezydencji w Sopocie . Przez lata wynajmowali ją od miasta handlarze kokainy, którzy jak to jest w Trójmieście przyjęte do własnej działalności wykorzystywali honorowe tytuły dyplomatyczne. Dyplomaci nie wynajmowali oczywiście rezydencji za darmo. Podpisali z miastem umowę, z której wynikało że w zamian za rezydencję panowie mieli zorganizować czyszczenie sopockiej plaży miejskiej.

* * *

Sopocki PiS w samorządowej kampanii wyborczej żądał natychmiastowego uwłaszczenia mieszkań komunalnych w Sopocie z maksymalną bonifikatą (tzw. mieszkanie za złotówkę). Dziś obowiązuje podobne prawo w odniesieniu do lokali spółdzielczych.

Uwolnienie i masowa sprzedaż mieszkań ich mieszkańcom byłaby nie tylko ruchem uczciwym, ale również na wskroś opłacalnym - UM Sopot dopłaca co roku do gospodarki mieszkaniowej około 11 milionów złotych, byłby to również krok do bólu liberalny. Z jakichś jednak powodów Rada Miasta Sopotu, rządzona przez liberalną PO nie podejmuje takiej decyzji. Dlaczego? Pewnie za jakiś czas się dowiemy.

Politolog, współtwórca portalu abcnet.com.pl. Od dziecka koszykarz, kibic tenisa. Były doradca i rzecznik MSWiA, wiceprzewodniczący rady programowej TVP Gdansk, rzecznik PiS Sopot.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka