mosher mosher
3325
BLOG

Waldemar Świrgoń - historia niesentymentalna...

mosher mosher Polityka Obserwuj notkę 7
Nie wiem, czy na Salonie znalazł się tekst poświęcony osobie zmarłego niedawno Waldemara Świrgonia – wydaje mi się, że nie. W związku z tym proponuję bliższe przyjrzenie się tej postaci i to w zupełnie innym duchu, niż uczynił to Piotr Pytlakowski w tekście wspomnienionym dla „Polityki”. Zdając sobie sprawę, że o zmarłych należy pisać albo dobrze, albo w ogóle, łamię tę zasadę i świadomy czekającego mnie za to potępienia przystępuję do meritum… 

 

Świrgoń na arenę polityczną wypłynął pod koniec roku 1980, kiedy to został przewodniczącym reaktywowanego po latach Związku Młodzieży Wiejskiej. Starannie zatroszczono się o to, by wybór nastąpił „spontanicznie” i by kandydat sprawiał wrażenie „świeżego”, nieuwikłanego w żadne kompromitujące koneksje działacza. Jeśli ktoś wierzył, że absolwent słynnego Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych w Warszawie spełni te warunki, wkrótce miał się srodze zawieść… Już w 1982 nasz bohater, mając 28 lat, zostaje najmłodszym w historii członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Nawiązuje wówczas bliższe kontakty z Millerem i Kwaśniewskim, co niewątpliwie przyda mu się w przyszłości. Jednakże na drodze do osiągnięcia błyskotliwej kariery polityczno-finansowej po przełomie 1989 roku stają jego ultrakonserwatywne poglądy. Świrgoń sprzeciwia się pokojowemu „oddaniu” władzy nie zauważając, że ze Wschodu wieje przychylny zmianom wiatr… Jako przedstawiciel „betonu” odchodzi (czy też: zostaje zmuszony do odejścia) z KC w 1986. Obejmuje wówczas swoim patronatem tygodnik „Chłopska Droga”, który jest organem prasowym PZPR dla wsi… 

 

Mimo że stoi na bocznym torze, potrafi wygodnie się urządzić w kształtującym się systemie. Co nie dziwi, gdyż to właśnie on przecierał szlaki następcom – już w 1984, wraz z m.in. Waldemarem Pawlakiem, jest uczestnikiem „Agrotechniki”, pierwszej dużej polskiej spółki nomenklaturowej (pisała o tym Jadwiga Staniszkis w „Postkomunizmie”). Nie taki więc był z niego twardogłowy, jak go malują… Po 1989, jako się rzekło, Świrgoń odsunął się na dalszy plan, ale też głodem nie przymierał. Oprócz „Chłopskiej Drogi”, której jest właścicielem, zakłada inne pismo – „Tygodnik Chełmski”, do pewnego momentu bezkonkurencyjne na lokalnym rynku. Na łamach tych gazet intensywnie promuje SLD, a także – od 1998 – Samoobronę i Andrzeja Leppera. W zamian zyskuje profity od spółek skarbu państwa, intensywnie reklamujących się w jego pismach. „Gazeta Polska” sugerowała, że w okresie rządów Millera Świrgoń mógł pełnić funkcję łącznika między SLD a Samoobroną. Nasz bohater stał – znowu – w cieniu, ale jego protegowanym nieźle się wiodło: Halina Maksim (naczelna „Tygodnika Chełmskiego”) była radną miejską SLD, a wspierany przez Samoobronę Konrad Rękas (również związany z tym pismem) zostaje przewodniczącym sejmiku wojewódzkiego. 

 

Nad Świrgoniem zaczynają się jednak zbierać czarne chmury. Na lokalnym rynku pojawia się konkurencja w postaci pisma „Super Tydzień Chełmski”. Właściciele tej gazety kupują także zakłady tłuszczowe „Bolmar” w Bodaczowie. Świrgoń na łamach swoich pism rozpoczyna brudną kampanię pomówień, sugerując podejrzane powiązania właścicieli tłuszczarni. Odnosi to chwilowy skutek, bo miejscowi rolnicy wstrzymują dostawy rzepaku do „Bolmaru”, a samą firmę nawiedzają z nieoczekiwanymi wizytami agenci ABW. Jednak zakładom udaje się przetrwać. Tymczasem Świrgoń trafia do sądu za „uporczywe naruszanie praw pracowniczych” – w 2005 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia umorzył sprawę, ale rok później Sąd Najwyższy uchylił tę decyzję. Istota sprawy polegała na tym, że Świrgoń w latach 2000-2001 nie odprowadzał kilku swoim pracownikom składek na ZUS, chociaż… potrącał je z płac. Były towarzysz nie stawiał się na kolejne rozprawy, ale nie była to taktyka skuteczna, gdyż wcześniej – półtora miesiąca przed decyzją Sądu Rejonowego – został skazany w innej sprawie, za fałszowanie faktur… 

 

Jakby tego było mało – nazwisko Świrgonia pojawiło się w raporcie z weryfikacji WSI. Umieszczono je tam w kontekście jego powiązań z A. Oskinem, byłym pracownikiem radzieckich służb specjalnych. W ramach realizacji swoich „przedsięwzięć gospodarczych” Rosjanin, podczas swych pobytów w Polsce, kontaktował się z ludźmi Leszka Millera, w tym – właśnie z naszym bohaterem. W tej sytuacji wcześniejsza obecność Świrgonia na liście Wildsteina naprawdę nie powinna nikogo dziwić… 

 

Tak samo nie powinna dziwić obecność na pogrzebie naszego bohatera takich tuzów, jak – Andrzej Lepper, Leszek Miller i Józef Oleksy (polecam wzruszające zdjęcia z uroczystości zamieszczone na stronie Samoobrony – oto jeden z przykładów: http://www.samoobrona.org.pl/pages/02.Partia/00.Aktualnosci/565_1.jpg). Cóż – chociaż Świrgoń przez większą część swego życia pozostawał w cieniu najważniejszych wydarzeń, miał jakiś swój maleńki (a może nawet nieco większy) udział w ich kształtowaniu… Być może w przyszłości uda się naświetlić tę rolę jaskawiej i wyraziściej, ale teraz pozostaje nam tylko podumać nad zawiłymi kolejami losu byłego sekretarza KC PZPR…  
mosher
O mnie mosher

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka