Rozmawiałem niedawno z koleżanka pracująca w jednej z centralnych instytucji państwa o istniejących tam rodzinnych klanach, zapewniających niekoniecznie dobrze płatna, ale stabilną posadę od czasów PRL, kiedy w gestii PZPR skupiającej 3 miliony członków (ok. 10% dorosłej populacji) było 90% stanowisk kierowniczych (Wikipedia pod hasłem "nomenklatura" podaje liczbę 300 000 stanowisk, mniej więcej 1% populacji, rdzeń państwa).
Nie będzie dużym ryzykiem twierdzenie, ze dobór 90% kadr z 10% populacji nie jest doborem optymalnym. Przy założeniu, ze talent kierowniczy nie był skorelowany z poglądami politycznymi, oznacza to ze te kadry były w ponad 80% rekrutowane z ludzi o poziomie niższym niz. gdyby stosowano nabór ze 100% populacji.
Wolny selekcja spośród całej populacji jest prowadzona w korporacjach zachodnich w Polsce, które na początku zaczynały zwykle od "zachodniego" desantu uzupełnianego stopniowo polską kadrą przyzwyczajona do zachodnich standardów jakości i wydajności.
Jest to nieco inny rodzaj kapitalizmu niż ten, którego zalążki dopuszczała PRL. Władze komunistyczne tolerowały działalność gospodarcza w niszach zawodów o niewielkim znaczeniu dla gospodarki np. prowadzenie taksówek czy hodowla chryzantem. Wysokość ówczesnych dochodów taksówkarza była podyktowana trudnością dostępu do zawodu reglamentowana zarówno pod względem dostępu do zezwolę jak i do kapitału. W warunkach wolnego rynku, przy swobodnym dostępie do rynku, nie ma podstaw aby zawód taksówkarza wymagający jedynie umiejętności prowadzenia samochodu był nagradzany wyższymi zarobkami niz średnia krajowa powiększona o premie za ryzyko napadu. To ostatnie spowodowane jest zresztą głownie gorszymi niz. np. Londynie regulacjami zawodu, gdzie z ulicy może pasażerów podejmować jedynie taksówka z oddzielnym przedziałem pasażerskim. W warunkach PRL dostęp do elity gospodarczej warunkowany wiec był przede wszystkim umiejętnością uzyskania odpowiedniego zaświadczenia a nie innowacyjnością czy wyjątkowa jakością usług.
Z powyższego wynika, ze w 1989 roku Polska suwerenna zaczynała od stanu w którym kadry administracyjne rekrutowały sie na podstawie lojalności wobec programu PZPR a nie fachowości a elita gospodarcza ukształtowana była poprzez umiejętność życia w symbiozie z administracją.
Po 1989 zaczął sie powolny proces "wypłukiwania" tak nieefektywnie dobranych elit społecznych. O ile stosunkowo łatwo odbyło sie to w sektorze komercyjnym, tam gdzie zachodni kapitał podbił lub stworzył obszary gospodarcze, o tyle w obszarze zależnym od państwa, gdzie sfera budżetowa z definicji nie stosuje metod opartych o efektywność, możliwe było utworzenie nisz rodzinno-koleżeńskich, jako takich nie zainteresowanych podkręcaniem tempa zmian.
W konsekwencji mamy do czynienia z Polska dwóch prędkości, w różny sposób reagujących na standardy jakości świata zachodniego.
Przykładowo, skoro jakość działania sektora okołobudżetowego nie może zaspokoić oczekiwań sektora komercyjnego, to w ochronie zdrowia wytworzyła się okołokorporacyjna otulina jaką są prywatne ubezpieczenia zdrowotne (obejmująca już 5% pracowników) .
Z jednej strony mamy Warszawę korporacyjna, gdzie dominuje myśl Billa Gatesa o biznesie z szybkością myśli (AD 1999), z drugiej Warszawę okołobudżetową, gdzie zmiany sa bardzo powolne, chociaż ostatnio warto odnotować e-sad czy komputeryzacje ksiąg wieczystych. Są to jednak przykłady użycia technologii, które zostały standardem sektora komercyjnego około 10 lat temu.
Inne tematy w dziale Polityka